Teraz jest czwartek, 24 lipca 2025, 11:53

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Regulamin działu


Kliknij, aby przejrzeć regulamin



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 40 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: Bitwa pod Łodzią - do poczytania
PostNapisane: czwartek, 11 października 2007, 08:44 
Offline
Kapral
Kapral

Dołączył(a): niedziela, 29 lipca 2007, 14:52
Posty: 21
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Portal Gazety Wyborczej:
"Strome wzgórze w sosnowym lesie niedaleko wsi Dąbrowa pod Łodzią. Na zboczu dół sześć metrów na trzy, metr głębokości - dzieło poszukiwaczy skarbów. Odkrywca eksploatował "złoże" przez parę lat. Niedawno wyjechał za Zachód, przedtem pochwalił się znaleziskiem kolegom...."

http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35153,4467568.html?as=1&ias=5&startsz=x

Notowania poszukiwaczy gwałtownie lecą w dół.

Zbyt dobry artykuł, żeby miał za chwilę zniknąć w czeluściach gazetowego archiwum. Cytuję w całości - mirek

Cytuj:

Wielka bitwa była pod Łodzią

reportaż Michała Jagiełło 2007-09-07, ostatnia aktualizacja 2007-09-07 12:06
źródło: Gazeta Wyborcza, Łódź: http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35153,44 ... &startsz=x

Z piasku na dnie dołu wystaje kawałek czerwonej torby z napisem "Media Markt - nie dla idiotów!". Spośród leżących wokół gałęzi wybieram cienki zielonkawy patyczek, żeby rozgrzebać piach i otworzyć reklamówkę. Dopiero po chwili odkrywam pomyłkę. Rzekome gałęzie to ludzkie piszczele, a w dłoni trzymam wiotkie omszałe żebro jakiegoś człowieka.

10 września 2006 r. Strome wzgórze w sosnowym lesie niedaleko wsi Dąbrowa pod Łodzią. Na zboczu dół sześć metrów na trzy, metr głębokości - dzieło poszukiwaczy skarbów. Odkrywca eksploatował "złoże" przez parę lat. Niedawno wyjechał za Zachód, przedtem pochwalił się znaleziskiem kolegom. Dwaj nie wytrzymali widoku, zadzwonili do redakcji. - Tam są worki z ludzkimi kośćmi - powiedzieli. - Część wala się po ziemi. Policji nie zawiadomimy, jeszcze by nam zrobili sprawę o zbezczeszczenie zwłok.

W piasku leżą piszczele, świetnie zachowane podeszwy wojskowych butów, strzępy bluz mundurowych, sprzączki od pasów. Szary zetlały materiał to resztki szynela. Jest amunicja karabinowa. Zaśniedziałe łuski, całe magazynki-łódki po pięć sztuk.

- Widzi pan te niebieskie zacieki? - Adam, czterdziestolatek, pokazuje nabój. - Takie przebarwienia pojawiają się na metalu w miejscach, w których stykał się z ciałem. Nie da się ich usunąć.

Bartek, młodszy, grzebie w piasku. Zardzewiały scyzoryk. Aluminiowa manierka. Następne naboje. Piszczel w bucie. I foliowa torba. To właśnie ją otwieram przy pomocy wiotkiego żebra. W środku kości, kosteczki, kawałek czaszki. - Rosyjscy żołnierze z 1914 roku - mówią kopacze. - Amunicja od karabinu typu Mosin. Niemcy takiej nie używali.

Ilu poszukiwaczy penetrowało dół? Nie wiadomo. Zabrali wszystko, co pozwoliłoby ustalić tożsamość poległych. Kości litościwie popakowali do worków po mące i foliówek.

Przysypujemy szczątki piachem.

Domyślam się, kim byli. W rejonie Dąbrowy 18 i 19 listopada 1914 r. walczyła rosyjska 24 dywizja piechoty 2 armii. W jej skład wchodziły cztery pułki syberyjskie: Jenisiejski, Krasnojarski, Omski i Irkucki. Miały atakować Brzeziny, osiem kilometrów na północny wschód. Niemcy uderzyli pierwsi z lasu pod pobliskim Wiączyniem. Dziś w lesie jest cmentarz. Ufundowała go jeszcze w czasie I wojny rodzina fabrykanta Karola Scheiblera. Pochowano tam razem dziewięć tysięcy Rosjan i Niemców. Dwa kilometry dalej w Witkowicach jest jeszcze większy cmentarz. 11 tys. poległych. Jeszcze rok temu nie można było wejść między groby - zarosły krzakami i drzewami jak dżunglą. Takich cmentarzy jest wokół miasta około dwustu. - Naprawdę? Przecież tu nigdy nie było żadnej bitwy! - zdziwi się prawie każdy łodzianin.

Była.

Operacja "Walec parowy"

28 lipca 1914 r. Wybucha I wojna światowa. W pierwszych dniach sierpnia na prośbę Francji armia rosyjska uderza na Prusy Wschodnie. Wojska niemieckie mają trafić w kleszcze 1 armii gen. Pawła Rennenkampfa od strony Królewca i 2 armii gen. Aleksandra Samsonowa od południa. Ale Rennenkampf wstrzymuje natarcie pod Królewcem. Gen. Paul von Hindenburg i Erich von Ludendorff rozbijają osamotnioną armię Samsonowa pod Tannenbergiem, jej dowódca popełnia samobójstwo.

W tym samym czasie Rosjanie odnoszą jednak ogromny sukces w Galicji, gromią Austriaków, podchodzą pod Kraków, zagrażają Górnemu Śląskowi. Niemcy spieszą sojusznikowi z pomocą. We wrześniu i październiku uderzają na Warszawę i Dęblin. W bitwie bierze udział połowa sił rosyjskich, walczących na froncie: ponad pół miliona żołnierzy przeciwko 300 tys. Niemców i Austriaków.

28 października Rosjanie odrzucają siły gen. Augusta von Mackensena spod Warszawy. Zajmują dogodne pozycje do ofensywy na teren Niemiec. Front rozciąga się teraz na 300 km od Włocławka po Przedbórz, po jego obu stronach stoi 600 tys. żołnierzy i 2,7 tys. dział. W centrum znajduje się ponad półmilionowa Łódź, ważny ośrodek przemysłowy. Od niemieckiej granicy dzieli ją zaledwie sto kilometrów. Pokusa jest wielka.

Rosyjski sztab przygotowuje operację "walec parowy". Cel: Berlin i Górny Śląsk. Do ofensywy szykuje się 1 armia Rennenkampfa, 2 armia gen. Siergieja Scheidemanna i 5 armia gen. Pawła Plehwego. Razem prawie 400 tys. żołnierzy. Przeciwko sobie mają ponad 200-tys. 9 armię Mackensena. Niemcy znają plany Rosjan. Pospiesznie ściągają cztery dodatkowe korpusy z frontu zachodniego. Uderzają pierwsi.

11 listopada 1914 r. rozpoczyna się "operacja łódzka". Borys Szaposznikow, sztabowiec 2 Armii, nazwie ją w latach 20. "najbardziej złożoną operacją manewrowego okresu I wojny światowej". W ciągu dwóch tygodni po obu stronach ginie ponad 110 tys. Rosjan i 90 tys. Niemców. Dla porównania: słynna bitwa pod Verdun trwała 10 miesięcy i poległo w niej 700 tys. żołnierzy. Statystycznie 2,3 tys. dziennie. W ciągu trzech tygodni bitwy pod Łodzią każdego dnia traciło życie 10 tys.

Niemcy systematycznie spychają wojska rosyjskie od północy i zachodu w stronę Łodzi. Rosjanie tracą Włocławek, Kutno, Łęczycę. Wokół ich trzech armii zaciska się potężny pierścień. W krytycznych dniach 18-23 listopada Niemcy są o krok od centrum miasta.

Rosyjska 3 dywizja gwardii walczy na terenie szpitala psychiatrycznego w Kochanówce, chorzy rozbiegają się po okolicy.

Wykrwawiają się najświetniejsze pułki rosyjskie, tworzone jeszcze za Piotra I: Litewski, Estoński, Piotrogradzki. Biły się pod Borodino z Napoleonem, zdobywały Paryż.

Po latach wraca pod Łódź 37 Jekatierynoburski Pułk Piechoty, opisany przez Tuwima w "Kwiatach polskich". Stacjonował tu od powstania styczniowego do 1907 r. To on tłumił rewolucję 1905 r. Dziewięć lat później dostaje baty pod Koluszkami.

Pod Wiączyniem zostaje ciężko ranny płk Pfingstein. Pocisk artyleryjski urywa głowę jego koniowi, oficer trafia w ręce Niemców. Krzyczy z bólu tak strasznie, że Niemcy zostawiają go, żeby umarł. Pułkownika znajdują swoi, ratują.

Niedaleko wsi Borowa nieprzyjaciel otacza w chałupie niedobitki 21 pułku syberyjskiego. Dowódca batalionu każe spalić sztandar. Strzela sobie w głowę z pistoletu. Żołnierze wykonują rozkaz z płaczem - "połkowoje znamia" to świętość. Palą tkaninę, wyszywane złotą nicią serce sztandaru z twarzą Chrystusa zakopują gdzieś w pobliżu.

W niektórych pułkach nie ma ani jednego oficera. Brakuje amunicji do dział. Żołnierze głodują.

Niemcy chcą okrążyć Rosjan, Rosjanie Niemców. Panuje chaos. Z map sztabowych trudno się zorientować, jak przebiega linia walk. Niemcy atakują Rosjan w Łodzi od wschodu, choć front jest na zachodzie i północy. Za Niemcami od wschodu znów są Rosjanie. Tych atakują Niemcy od południa, z miejscowości, gdzie teoretycznie powinni być Rosjanie.

Od 16 października z Łowicza przez Stryków na południowy zachód posuwa się rosyjski "oddział łowicki", złożony z pozbieranych naprędce dywizji. Niemcy mieli podobny pomysł: na Brzeziny wyrusza grupa gen. Reinholda von Scheffera, trzy dywizje. Chce przebić się do swoich na północy. W składzie oddziału łowickiego jest 6 dywizja syberyjska z Chabarowska. Bez map i konkretnych rozkazów maszeruje z Brzezin na południe. Scheffer z południa idzie na Brzeziny.

W lesie obok wsi Gałków, 15 km od Łodzi, Rosjanie stają oko w oko z trzykrotnie silniejszym przeciwnikiem. Biją się cały dzień. Pada pierwszy w 1914 r. śnieg, chwyta 12-stopniowy mróz.

Spacerując dziś po lesie można prześledzić całą walkę: trzy linie naprędce kopanych transzei, dołki strzeleckie, leje po wybuchach, łuski, odłamki. Sybiracy cofają się na północ. Za linią kolejową Warszawa - Łódź nie ma już okopów. Nie miał kto ich kopać. Wieczorem 23 listopada 1914 r. 6 dywizja przestała istnieć. Niemcy przebili się do swoich przez Brzeziny.

Rosjanie nie dali się okrążyć, ale ponieśli zbyt duże straty, muszą skrócić front. 6 grudnia wycofują się z Łodzi 80 km na wschód. Nową linią obrony będzie rzeka Rawka. To tam 15 maja 1915 r. Niemcy po raz pierwszy użyją gazu na wschodzie. Pod Bolimowem w ciągu kilkunastu minut zginie w potwornych męczarniach 9 tys. żołnierzy rosyjskich. Nie oddadzą jednak pozycji.

Ta bitwa znikła z ludzkiej pamięci. Tak samo jak 200 tys. poległych. Armia cieni, biała plama. A przecież minęły zaledwie 93 lata. Dlaczego tak się stało? Dla Polaków "operacja łódzka" była tylko starciem zaborców. - Nie obchodziła mieszkańców Łodzi - wyjaśniają Volker Caysa i Frank Schuster, naukowcy z Niemieckiego Instytutu Historycznego. - W 1924 r. autor artykułu w jednej z gazet niemieckich narzekał, że cmentarze są zniszczone, na nagrobkach bawią się i tańczą grupy podpitych nastolatków. A wiec już w 10 lat po wojnie bitwa poszła w zapomnienie.

Rosjanie zapomnieli, bo rewolucja, głód, stalinizm, łagry i II wojna światowa przesłoniły wydarzenia tej pierwszej, "imperialistycznej i niesprawiedliwej". Niebezpiecznie było nawet wspominać, że ojciec czy dziadek walczyli za cara. Niemcy? - W kontekście niemieckiego dyskursu o pamięci po II wojnie światowej należy przyjąć, że został on w dużym zakresie zorientowany na normy politycznej poprawności - dodają Caysa i Schuster. - Bitwa pod Łodzią nie została zapamiętana, bo nie pasuje do kanonicznego rozumienia historii u Niemców po II wojnie.

Carski medal dla sowieckiego marszałka

Styczeń 2005 r. Kończę przekład powieści Aleksandra Sołżenicyna "Sierpień 1914" o ofensywie Samsonowa. Z książki dowiaduję się, że trzy miesiące później te same armie będą walczyły pod Łodzią. To moje pierwsze spotkanie z bitwą. Zaskoczenie: gen. Rennenkampf będzie stać ze sztabem pod Gałkowem, w pociągu na linii Warszawa - Łódź. Pół kilometra od działki, na którą jeżdżę latem. Linię frontu wyznaczała rzeka Miazga. Drugie zaskoczenie: ten strumyczek pod lasem, szeroki na pół kroku z wodą po kostki? 93 lata temu Miazga miała pięć metrów szerokości i trzy głębokości... Pociąg sztabu ostrzeliwała niemiecka artyleria z pobliskiego Andrespola przy szosie Łódź - Tomaszów. Wójt robi wielkie oczy: armaty w Andrespolu? Nigdy nie słyszał o bitwie, choć na skraju wsi widać jeszcze zarys wojennego cmentarza. Nawet w następnej wsi, w Kurowicach, gdzie mury kościoła naszpikowane są do dziś pociskami, mało kto wie, skąd się wzięły. - Panie, to sowieccy bezbożnicy w 1945 do krzyża strzelali - opowiadają mieszkańcy.

Muszę zbadać zagadkę zapomnianej bitwy. To niemożliwe, żeby takie wydarzenie przepadło bez śladu. Była końcem Łodzi jako ziemi obiecanej, miasta czterech kultur. Od niej zaczął się ostateczny odwrót historycznych zaborców z Polski. A mimo to "operacji łódzkiej" nie ma w podręcznikach. Nie zostało po niej nic oprócz niszczejących cmentarzy, równie zagadkowych jak piramidy Majów albo posągi z Wyspy Wielkanocnej.

Zaczynam od poszukiwań w internecie. Zajmą mi rok. Znajduję wspomnienia płk Fiodora Nowickiego, szefa sztabu 2 Korpusu 2 armii. Poznaję nazwiska dowódców, przebieg wydarzeń, opisy walk, mapy. Niesamowite: pod Łodzią Rosjanie po raz pierwszy w czasie I wojny użyli samochodów pancernych. Pięć wozów rozpędziło siedem pułków niemieckich w ataku na Pabianice.

Młody Siemion Budionny, przyszły marszałek ZSRR, pobity w 1920 r. przez Piłsudskiego, za odwagę w szarży na Brzeziny dostał order św. Jerzego - najwyższe wojskowe odznaczenie carskie, odpowiednik Virtuti Militari.

Poeta Nikołaj Gumilow, mąż Anny Achmatowej, rozstrzelany w 1921 r. przez bolszewików, walczył pod Piotrkowem. Napisał o tym książkę "Zapiski kawalerzysty".

Podczas listopadowych walk artyleria zrównała z ziemią Konstantynów, Aleksandrów, Zgierz, dziesiątki wsi.

Dowódca niemieckiej dywizji i autor decydującego manewru generał Karl von Litzmann zyskał po bitwie przydomek "lwa Brzezin". W 1939 r. na jego cześć hitlerowcy przemianowali Łódź na Litzmannstadt. Według łódzkiej legendy poległ w czasie walk i został pochowany w Rzgowie. Nieprawda, zmarł w Niemczech w 1936 r. Przed śmiercią zdążył wstąpić do NSDAP i sfotografować się z Hitlerem. Jego syn w czasie II wojny był namiestnikiem Estonii, a po reedukacji w łagrach - komunistycznym politykiem w NRD. Chichot Historii...

Ziemia też zaczyna przemawiać. Wiem już wszystko o okopach w gałkowskim lesie. 23 listopada 1914 r. 6 dywizja natyka się w nim na trzy dywizje niemieckie. Zostaje rozgromiona. Z 24 pułku tej dywizji do Łodzi dociera tylko 15 żywych żołnierzy. Pięciuset Niemcy grzebią na leśnym wzgórzu, bezpośrednio na miejscu walki. Nagrobki rozszabrowali okoliczni mieszkańcy w latach 60., kiedy zacierano ślady po łódzkich Niemcach. Ocalał tylko głaz z napisem po niemiecku, że "500 dzielnych żołnierzy rosyjskich poległo tu za swoją ojczyznę". Cmentarz też miał być zlikwidowany. Ktoś uratował go fortelem: ustawił na wzgórzu kamień z napisem, że leżą tam też polscy żołnierze polegli w bitwie nad Bzurą. Nie leżą, ale dzięki oszustwu władze zostawiły cmentarz w spokoju.

Piszę pierwszy artykuł o Bitwie. Dostaję pierwsze telefony. Ludzie opowiadają o kolejnych zapomnianych cmentarzach i niespodziankach, jakie kryje ziemia. - Kupiłam działkę pod Koluszkami - opowiada Irena Wilczarowska. - Kiedy wykarczowałam krzaki, zobaczyłam spory kopiec. Chciałam go zniwelować, ale wewnątrz są ludzkie kości. Co to może być i co z nimi zrobić?

Oczywiście bitwa. - Zostawić, gdzie są - radzę. - I postawić krzyż.

W lipcu 2006 r. sam stawiam taki w lesie gałkowskim. Brzozowy, prawosławny, byle jaki. Z tabliczką, żeby uszanować miejsce walk. Okoliczni mieszkańcy wyrzucają do okopów śmieci, nie wiedzą, że w tych rowach ginęli ludzie. Po miesiącu coś ściska mnie w gardle: krzyż obłożony jest kamieniami polnymi. Grzybiarze przynoszą po jednym, dwa. Ktoś kładzie kwiaty. Któregoś dnia spotykam modlącego się starszego pana. - Nic nie wiedziałem o tej bitwie - mówi. - Mój Boże, tylu ludzi tu padło. Przejechali 10 tys. kilometrów, żeby zginąć. Straszne.

Po co przypominać Bitwę? Żeby ktoś dopisał w podręcznikach dwa zdania na jej temat? Jarosław Janowski, przewodnik turystyczny: - Łódź ma coś niepowtarzalnego, o czym zupełnie zapomniała. "Operacja łódzka" powinna być atrakcją całego regionu. Turystyka historyczna jest bardzo modna na świecie. Ludzie odwiedzają pobojowiska, cmentarze, szukają grobów swoich przodków.

Już wiem. W Łodzi powinny spotykać się co roku grupy rekonstrukcji historycznej z Polski, Rosji, Niemiec. Inscenizacje bitwy w historycznych mundurach przyciągnęłyby tysiące turystów. A potem parada wszystkich wojsk ze wszystkich wojen na ul. Piotrkowskiej. Z całego świata! Rosjanie, Anglicy, Francuzi, Amerykanie. Mielibyśmy atrakcję na miarę karnawału w Rio. Nie tylko Łódź - cały region! To już więcej niż pomysł: wizja! Trzeba tylko przekonać ludzi i samorządy.

Rozmowa w redakcji z grupą studentów ukraińskich:

- Przyjechalibyście na taką inscenizację, na cmentarze?

- A nasi tu walczyli?

- Kozacy dońscy.

- No jasne, że przyjechalibyśmy. A kacapy tu leżą?

- Sto tysięcy.

- To tym bardziej przyjedziemy!

Grupa rekonstrukcji dywizji syberyjskiej z Krasnojarska, stu chłopa, ma tylko jedno pytanie: - Kiedy przyjechać?

Takich rzeczy nie robi się wojsku

10 października 2006 r. Las pod Dąbrową. Na polnej drodze stoi jedenaście aut. Jest grupa studentów archeologii, policja z Koluszek, przedstawiciel prokuratury, pani z PCK, wójt gminy Nowosolna Tomasz Bystroński z sekretarzem, Andrzej Cewiński, patrol saperów z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, leśniczy, ekipa telewizyjna, firma pogrzebowa Witolda Skrzydlewskiego. Bez namysłu zaofiarował za darmo trumny, transport, chłodnię, organizację pochówku, kwiaty. - Co z tego, że Rosjanie, zaborcy - rzucił w słuchawkę podczas rozmowy z "Gazetą". - Zwykli ludzie. TAM każdy trafi. Tylko zadbajcie, żeby pomodlił się za nich pop.

Saperzy sprawdzają wykrywaczem metali, czy w dole nie ma granatów albo pocisków artyleryjskich. Naboje karabinowe wrzucają do pudełka. Spalą je na poligonie. Studentki archeologii zaczynają kopać. Szczątki składają na czarnej folii. Znajdują dwa płócienne worki z kośćmi. Czaszki. Kręgosłupy. Piszczele. Wszyscy milkną. Na plastikowych płachtach leży dziesięć brunatnych czaszek. Młoda policjantka odwraca twarz. Chce się jej płakać. Nie wzruszyłby jej widok świeżych zwłok, ofiary morderstwa czy wypadku - do tego przywykła. Ale to są żołnierze, polegli w okopie 93 lata temu. Leżą tak, jak dopadła ich śmierć. Na pierwszej linii, z bronią w ręku, wśród rozrzuconej amunicji. W okop musiał trafić pocisk artyleryjski. Zabił od razu, przysypał zwłoki piachem. Pewnie dlatego koledzy ich nie pochowali. A może po prostu nie mieli czasu. Na czaszkach wysypywanych z worków widać skamieniałe dziury i szramy po ranach. Ostrzyżeni na zero saperzy patrzą bez słowa na zetlałe worki i czerwoną reklamówkę. - Takich rzeczy nie robi się wojsku - odzywa się plutonowy i sięga po papierosa.

Studentki archeologii wprawnie segregują znaleziska. Miednice na jedną kupkę, kręgi na drugą, piszczele na trzecią. - Młodzi ludzie, wiek 18-25 lat, cechy mongoidalne, azjatyckie - ocenia szef grupy. - Prawdopodobnie z Syberii.

U stóp wzgórza czekają cztery trumny. Szczątki mieszczą się w dwóch. Pojadą do chłodni. Trzeba przygotować pogrzeb.

Po kilku dniach archeolodzy na wszelki wypadek przekopują piach wokół dołu. Znajdują jeszcze kilka kości. Szef grupy wiezie je do chłodni w kartonowym pudle. Po drodze zabiera do szpitala żonę, która właśnie zaczyna rodzić. Młoda kobieta siedzi obok pudełka ze szczątkami. Może to makabryczny przypadek, a może symboliczna więź pokoleń.

- O groby Polaków trzeba dbać, a nie ruskich i niemieckich zaborców - poucza ktoś na internetowym forum "Gazety".

Na zniszczonych grobach można czasem odczytać nazwiska tych "zaborców". Cmentarz w Wiączyniu. Z prawej leżą Niemcy. Wystarczy pochylić się i zetrzeć mech z betonowych tabliczek. "Gefreiter Józef Skrzyczyk, Posen". W pamiętniku Aleksandra Todorskiego, dowódcy kompanii saperów 24 pułku syberyjskiego, czytam nazwiska żołnierzy walczących pod Łodzią: Piotr Jakubiak, Władysław Meszliński, Adam Wołosik, Adolf Kondracki, Franciszek Matusiak...

Igor Ładygin, historyk z Nowosybirska: - Pułki były syberyjskie tylko z nazwy. Uzupełniały stan osobowy w Warszawie i na Mazowszu. Wcielano do nich Polaków.

Ci Polacy nie trafili do Legionów. Dziś nikt ich nie pamięta. Jeszcze jeden powód, żeby zająć się Bitwą.

Ostatni żołnierze I wojny

Walentyna Bondariowa, wicedyrektor Muzeum Krajoznawczego w Krasnojarsku, opiekuje się w Łodzi syberyjskim szamanem Wasią. Szaman Wasia reprezentuje Rosję na Festiwalu Czterech Kultur. Jest listopad 2005 r. Na zapleczu sceny zamieniam z Walentyną kilka słów. Bitwa, 1914 rok, pułki syberyjskie. Czy w Krasnojarsku zachowały jakieś dokumenty? Walentyna sprawdzi. Traktuje sprawę serio. Krążą maile. Tak, w archiwach krasnojarskich są materiały o I wojnie, ale nikt do nich nie zaglądał od lat 20. Następny list: uruchamiamy projekt naukowy, muzeum wspólnie z uniwersytetem będzie szukać śladów bitwy w archiwach Irkucka, Chabarowska, Omska. W maju 2006 r. Bondariowa przyjedzie na pierwszą międzynarodową konferencję o bitwie, zorganizowaną przez Fundację "Ziemia obiecana" i łódzki oddział PAN. Przywiezie do Łodzi listę nazwisk 175 mieszkańców Kraju Krasojarskiego, poległych i zaginionych pod Łodzią. Nie z całego kraju, z jednego powiatu aczinskiego. - Jeśli Polacy zaopiekują się grobami naszych, zajmiemy się polskimi grobami na Syberii - zapewnia.

Walentin Juszko to lekarz neurolog z Moskwy. Pracuje w pogotowiu. Pasjonuje się historią orderu św. Jerzego. W całej I wojnie nadano ich tylko 10 tys. Za "operację łódzką" - piętnaście. Armia rosyjska liczyła sześć milionów żołnierzy. Walentyn też uczestniczy w majowej konferencji. Wraca do Łodzi w sierpniu. Miał jechać na urlop do Egiptu, wybrał wędrówki po cmentarzach wojennych. W Gałkowie zatyka przed głazem małą flagę rosyjską. Wokół pełno śmieci, potłuczonych butelek. Cmentarz to ulubione miejsce pijaczków. Słuchamy z magnetofonu "Pożegnanie Słowianki". Juszko ociera łzy. Następnego dnia przedziera się przez chaszcze w Wiączyniu. W gąszczu tylko cudem można znaleźć rosyjskie groby. Walentin modli się. Zgodnie z rosyjskim zwyczajem trzeba bić pokłony, ale nie da rady, gałęzie nie pozwalają. Jest mi wstyd.

W listopadzie 2005 w Łodzi koncertuje Chór Aleksandrowa. Proszę dowódcę, płk. Leonida Malewa, żeby Rosjanie poświęcili jedną piosenkę pamięci swoich poległych pod Łodzią w 1914 r. - Sto tysięcy? - zdumiewa się pułkownik. Dostaje album fotografii ze starymi okopami i odłamek pocisku armatniego. Chór dedykuje żołnierzom "Słowiki". Ponowne tournee w marcu 2006 r.: tym razem żołnierzom spod Łodzi poświęcony jest cały koncert. - Następnym razem przyjedziemy z repertuarem z tamtej wojny - zapewnia dowódca. - Jeśli chcecie, zaśpiewamy na okopach albo na cmentarzu.

Wysyłam maila do mera Chabarowska. Proszę, żeby miejscowa prasa zamieściła mój apel: polski dziennikarz z Łodzi szuka potomków żołnierzy, poległych lub walczących pod Łodzią. Apel zamieszczają prawie wszystkie gazety i agencje informacyjne na Syberii. Przychodzą listy. - Mój pradziadek został ranny we wsi Janów w listopadzie 1914 r. Wrócił z wojny ze zdobycznym CKM-em - pisze Andriej Gusin spod Omska. - Ten karabin maszynowy uratował wioskę trzy razy: dwa przed bolszewikami i raz przed białymi.

Lejtenant Siemion Pokrowskij poległ pod Pabianicami. Miał dwa ordery św. Jerzego. Szczerozłote. Dowództwo odesłało je rodzinie. - Podczas wielkiego głodu babcia łamała te ordery na kawałki i wymieniała na chleb - to Iwan Pokrowskij, inżynier z Ufy. - Dziadek po śmierci uratował wszystkim życie. Czy ma gdzieś grób z nazwiskiem? Modlę się za niego i za was.

Piotr Mitrofiejew z Moskwy: - Przepraszam, że nie piszę o I wojnie, ale mam prośbę. W 1945 roku pod Łodzią zaginął mój dziadek Iwan. Może uda się ustalić jego losy? Babcia żyje, ma 95 lat. Ciągle go kocha i wierzy, że żyje. I że wróci...

Komentarze do apelu w rosyjskim internecie: "Dziękujemy za pamięć o naszych żołnierzach", "Niski pokłon wam, Polacy", "Wstyd nam za nasze państwo, że zapomniało o tych bohaterach".

- Mój pradziad w randze generała-lejtenanta, dowódcy 55 dywizji piechoty, brał udział w walkach pod Łodzią. Załączam wykaz miejscowości, w których walczył - pisze Wasilij Tiurin. - Może się przyda. Serdecznie dziękuję za pamięć o żołnierzach I wojny. Dywizja pradziadka poniosła ogromne straty w maju 1915 r.

Historyk Aleksiej Borisow z Petersburga przysyła kolejne wykazy nazwisk poległych. Igor Ładygin z Nowosybirska pieczołowicie odtwarza historię 41 pułku strzelców syberyjskich. Ten pułk też walczył pod Łodzią. Ale dokumentów nie ma. - Nic dziwnego - pisze z goryczą Igor. - Tak już u nas jest. Podczas II wojny w Nowosybirsku sformowano dywizję ochotników, dostała numer i pojechała na front. Ślad po niej zaginął. Nie wiadomo, gdzie padli i gdzie leżą ci żołnierze. Róbmy wszystko, żeby przywrócić pamięć o wszystkich zapomnianych żołnierzach obu wojen!

- Proszę uważać mnie za przyjaciela i sojusznika - deklaruje Gennadij Rżannikow z miejscowości Złatoust pod Czelabińskiem. Za pośrednictwem Niny Ragużynej, dziennikarki gazety "Rosyjska Atlantyda" z Harbinu, w Chinach docieram do Wiery Tokmakowej z Czelabińska, wnuczki Wiktora Mandryki, dowódcy 24 pułku z Chabarowska. To on z 15 ocalałymi żołnierzami szedł piechotą z Gałkowa do Łodzi 23 listopada 1914 r. Zmarł w 1937 r. na emigracji w Harbinie. - Niech Polaków Bóg błogosławi za szlachetne uczynki - pisze Wiera Tokmakowa.

Bitwa zaczyna żyć własnym życiem. Nawet jeśli nie chcę, muszę się nią zajmować. Zbieram kolejne dokumenty, co dzień odpowiadam na listy, telefony. Dzwonią łodzianie. Dziękują za przypomnienie bitwy. Przybywa ostatnich żołnierzy I wojny.

Piotr Werner, publicysta, filmowiec. Zebrał 300 unikalnych zdjęć z okresu bitwy. Zrujnowane podłódzkie miasteczka, zbombardowany dworzec w Łodzi, pociąg pancerny na torach pod Gałkowem. Ciężarówka w kościele zamienionym na garaż. Mariusz Łochowski, chirurg płucny, pasjami fotografuje zapomniane cmentarze wojenne. Organizuje wystawę zdjęć w Klubie Lekarza. Piotr Marciniak, historyk, właśnie obronił pierwszą w Polsce pracę doktorską na temat "operacji łódzkiej".

Dołączają poszukiwacze militariów z "Grupy Łódź". To z nimi wędruję przez las gałkowski i słucham pisków wykrywacza. 30 centymetrów pod ziemią bitwa wciąż trwa. Łuski, guziki, naboje, ołowiane kulki od szrapneli. Wzdłuż lasu w Wiączyniu co kilkanaście kroków leżą żelazne łódki-magazynki z amunicją. Ktoś pędził wzdłuż okopu i rzucał je żołnierzom. Nie zdążyli sięgnąć po te naboje. Zginęli, uciekli, poszli do ataku na bagnety? Jakaś sekunda walki zatrzymana w czasie. Zardzewiałe pociski i odłamki są jak nie z tego świata, emanują jakąś własną energią. Niesamowite wrażenie.

Andrzej Adach, bezrobotny mechanik, własnym sumptem wydał broszurę "Durchbruch bei Brzeziny. Operacja łódzka 1914". W środku zdjęcia cmentarzy, opis walk i mapki. Czytelnicy pytają, gdzie można ją kupić. Andrzej godzinami potrafi mówić o pułkach i dywizjach z bitwy.

Rosja odkrywa I wojnę. Mail od Aleksandra Gorbunowa, rzecznika mera Chabarowska: - W imieniu moich rodaków pragnę podziękować wszystkim Polakom, którzy mają dobre serca, którzy poświęcają czas szlachetnemu i bezinteresownemu dziełu pamięci o żołnierzach spoczywających w polskiej ziemi. Niedomówienia i wzajemne napaści, którymi w stosunkach między naszymi krajami grzeszy dziś wielka polityka - to żałośnie nieważne drobiazgi w porównaniu z tym, co jednoczy serca naszych słowiańskich narodów. Niech Bóg was błogosławi za wasze wspaniałe uczynki!

- Niech was Bóg błogosławi - wtóruje mu z Francji Władimir Jagiełło, wnuk huzara, prawosławny teolog, proboszcz cerkwi w Paryżu i Nicei. Nazwisko to samo, ale nie rodzina. - Wszyscy ludzie świata są rodziną - pisze Władimir.

Spasibo Wam, Polaki

29 listopada 2006 r. Pogrzeb. Formalności było co niemiara. Na pochówek w Wiączyniu musi zgodzić się wojewódzki konserwator zabytków, archeolodzy szukają miejsca, w którym można wykopać grób bez naruszania spokoju zmarłych. W gminie - nerwy. Będzie wojewoda, dyplomaci z ambasady rosyjskiej, biskup prawosławny.

Gdzie kupić flagę rosyjską?

Dokąd zaprosić gości po ceremonii na herbatę?

Jak zorganizować uroczystość?

Udało się. Żołnierze spoczną obok tzw. kręgu oficerskiego - półkola głazów z napisami "Chrabryj oficer 250 połka", "Chrabryj unter-oficer" albo po prostu "Chrabryj russkij woin". Na dwóch trumnach leżą czerwone róże. Przy flagach polskiej i rosyjskiej staje strażacka warta w galowych mundurach. Cmentarz jest oczyszczony z krzaków, ma nowe ogrodzenie z desek. Arcybiskup diecezji łódzkiej i poznańskiej Szymon modli się razem z katolickimi księżmi. Wokół wykopanego dołu stoi ponad sto osób, każda dostaje cienką świeczkę. Prawosławni wrzucają je zapalone do grobu, żeby oświetlały drogę zmarłemu. Tu też tak będzie. Na uboczu stoją poszukiwacze militariów. Umówili się, że każdy kupi jeden czerwony goździk. W kwiaciarni zabrakło, więc kupili po róży. "Bolas" zamieści potem zdjęcia z pogrzebu na rosyjskim forum historycznym www.ww2.ru. "Mołodcy poliaki", "Spasibo wam", "Wiecznaja pamiat" - skomentują internauci. A 24 grudnia utworzą specjalne podforum na życzenia dla Polaków z okazji katolickiego Bożego Narodzenia.

Prawosławne modły i pieśni robią wrażenie na wszystkich. Jest młodzież z gimnazjum w Wiączyniu, dziewczynki popłakują. Trębacz gra "Ciszę", do grobu lecą świeczki. I szyszka cedru syberyjskiego, którą Walentina Bondariowa wręczyła mi w maju na pamiątkę. To zamiast grudki ojczystej ziemi, niech pachnie poległym rodzinnymi stronami. Na mogile zatykam małą rosyjską flagę. Walentin Juszko przywiózł trzy, jedna została na cmentarzu w Gałkowie, druga na podobnej nekropolii pod Przemyślem. Prosto z Placu Czerwonego. Rosyjski dyplomata w mundurze salutuje. Odczytuję poległym list, jaki dostali z Krasnojarska od Bondariowej. - U nas mówi się "Wiecznaja pamiat'. Pust' zemlia im budet puchom" - pisze Walentina. - Przekażcie naszym żołnierzom te słowa podczas ceremonii. Tak w Rosji żegna się ze zmarłymi na pogrzebie. I jeszcze im powiedzcie, że na Syberii jest już zima i dużo śniegu, mrozy dochodzą do 20-25 stopni...

Może w trumnie słucha tych słów strzelec Ławrientij Nikita, "lat 23, włościanin, prawosławny, żonaty, dwoje dzieci, wieś Izindajew, gmina nazarowska, powiat krasnojarski, zaginął bez wieści pod Łodzią 18.11.1914 r."?.

A może strzelec Froł Kartawyj, "lat 27, włościanin, prawosławny, kawaler, wieś Ignatiewka, gmina czastoostrowska, powiat krasjnojarski. Zginął pod Łodzią 21.11.1914 r."?

A może Siergiej Mierkułow, poległy dzień później? W muzeum w Omsku zachowały się listy żołnierzy 42 pułku syberyjskiego do rodzin z jesieni 1914 r. Siergiej dziękuje rodzicom za paczkę i słodycze: "Tylko że większość podarków ginie w intendenturze. Tak, że jeden cukierek dostaje się nam na dwóch".

Mierkułow, rocznik 1896. 18 lat. Dziecko, nie żołnierz. Rówieśnik mojego dziadka i syna zarazem. Mój też lubi cukierki...

Przemawiam nad grobem, choć tego nie było w planie uroczystości: - Przez ponad sto lat pokolenia Polaków modliły się "o wojnę powszechną". Powtarzały, że kiedy wykrwawią się zaborcy, Polska odzyska wolność. Dla nas "wykrwawić się" było tylko metaforą. Dla milionów młodych Rosjan, Niemców, Austriaków i Polaków wcielonych do trzech armii miało dosłowny sens. Także dla tych dziesięciu bezimiennych. Byli tylko zwyczajnymi ludźmi, wziętymi na front trzy miesiące wcześniej prosto z domów, z gospodarstw, od żniw. Pewnie nigdy nawet nie słyszeli o Polsce. To paradoks, ale oddali życie także za to, żeby Polska mogła być niepodległa. Niech więc teraz ta Polska od serca, po matczynemu przyjmie do swojej ziemi i na zawsze przytuli ich kości.

- Mówił, jakby to były jego dzieci. Zimno mi się zrobiło - komentuje na internetowym forum poszukiwaczy militariów Piotr Moskwa, rolnik spod Skierniewic.

Bitwa jak śnieżna kula

Przed telebimem w sali Uniwersytetu Łódzkiego zbierają się ostatni żołnierze I wojny: Piotr Marciniak, Piotr Werner, kilkunastu poszukiwaczy militariów. Wideokonferencja z Krasnojarskiem. 8 listopada 2006 r. U nas jest godz. 20, na Syberii 2 w nocy. Mimo to na połączenie czeka tam ponad 30 osób. Władze miasta, naukowcy, tamtejsi Polacy. Rosjanie chcą podziękować za przypominanie bitwy i troskę o swoich poległych. W Krasnojarsku trwa "Noc muzeów" - atrakcją Muzeum Krajoznawczego jest telemost z San Francisco, szwajcarskim Bernem i Łodzią. Bondariowa opowiada o niedawnej konferencji: "Wkład Polaków w rozwój Syberii". Władze wspólnie z Polonią zaczynają porządkować groby polskich zesłańców. Najstarsze są z 1831 r. Machanie rękami, pozdrowienia. Dzieli nas 8 tys. kilometrów.

Tydzień wcześniej dwudziestu poszukiwaczy oczyszcza z krzaków cmentarz w Wiączyniu. Skrzyknęli się przez internet. Pracują całą sobotę. Piotrek Moskwa wstał o świcie. Pociągiem dojechał do Andrzejowa, stamtąd trzy kilometry rowerem do Wiączynia. Są ludzie z Łodzi, Pabianic, Zgierza, Nowosolnej. - Kto wam za to płaci? - interesuje się jakiś grzybiarz. - Nikt - pada odpowiedź. - Po prostu tak trzeba.

Czas na ofensywę. Wędruję po urzędach. - Bitwa jako atrakcja turystyczna regionu? Świetne - Jarosław Nowak, dyrektor wydziału promocji Urzędu Miasta Łodzi, od razu podchwytuje pomysł. - Szlaki, muzeum, cmentarze. Robimy to.

- Kapitalna sprawa, może być wspólny projekt dla wielu gmin - Zbigniew Frączyk, szef Regionalnej Organizacji Turystycznej w Łodzi, nie ma wątpliwości. - To więcej niż pomysł, to wizja!

Kolejni sojusznicy zgłaszają się sami. Pomoc deklaruje dr Andrzej Stasiak z Wyższej Szkoły Turystyki i Hotelarstwa. Latem studenci zinwentaryzują zapomniane cmentarze, przygotują mapę. Uczelnia daje miejsce na wystawę poświęconą bitwie. 2 listopada w Łodzi zaczyna się Forum Turystyczne "Polska - Rosja". Przyjeżdża 85 firm rosyjskich. Każda dostaje ulotkę na temat "operacji łódzkiej". Następnego ranka wszyscy chcą jechać z kwiatami na cmentarz w Wiączyniu.

Minister turystyki Rosji Władimir Strzałkowski dostaje ode mnie prototyp "bitewnej" pamiątki z Łodzi: drewniany pocisk karabinowy z napisem "Lodz 1914", oczami i uśmiechniętą buźką. Uśmiechniętą, bo nie chodzi o martyrologię, tylko turystów. Wręczam takie każdemu, kto interesuje się bitwą - rozdałem już ponad dwieście!

W styczniu 2007 r. poszukiwacze militariów zakładają oficjalne Łódzkie Stowarzyszenie Eksploracyjno-Historyczne. Sporo przy tym zabawy, bo znają się głównie z pseudonimów. Komisja skrutacyjna w składzie "Apacz", "Gunship", "Obert" i "Młody Mauser" brzmi trochę śmiesznie, ale w protokole pojawią się prawdziwe imiona i nazwiska. Stowarzyszenie będzie opiekować się cmentarzami, stawiać tablice informacyjne na polach walk, zbierać eksponaty na wystawy. "Oldvit" i "Sturmvogel" zaczynają pierwsi. 23 stycznia w bibliotece na osiedlu Janów prezentują swoje zbiory: żołnierskie medaliki, manierki, łuski, ikonki podróżne, szable. - Kawałek historii wydarty z ziemi, ciarki przechodzą - mówi Joanna Lipińska, kustosz placówki. W kwietniu wystawa wędruje do Wyższej Szkoły Turystyki i Hotelarstwa. 9 gablot, 30 plansz z fotografiami. W kolejce czeka XXI LO, potem biblioteka w Gałkowie Dużym.

Walentina Bondariowa pisze artykuł o Łodzi, bitwie i cmentarzach do kwartalnika Polonii rosyjskiej "Rodacy" (ukazuje się w Abakanie). - Taki jest prawdziwy stosunek Polaków do Rosjan - kończy. Władze Chabarowska pytają, czy bitewna wystawa mogłaby przyjechać na Syberię. Władze Krasonjarska chcą nawiązać z Łodzią stosunki partnerskie.

17 lutego. Ze Zbigniewem Frączykiem i Andrzejem Stasiakiem poprawiamy w samochodzie pasy, jak żołnierze oporządzenie przed szturmem. Jedziemy do miejscowości Rochna. Mamy przekonać gminę Brzeziny, że bitwa powinna być lokalnym produktem turystycznym. Na miejscu czeka 20 przedsiębiorców, urzędników, właścicieli gospodarstw agroturystycznych. Jeśli ich przekonamy, założą formalną grupę, która będzie mogła wystąpić do UE o środki na bitewną turystykę w gminie.

Pytania: a kto kupi zbroje na inscenizacje walk ? (Komuś pomyliło się z Grunwaldem). Czy to aby nie będzie apoteoza zaborów albo i faszyzmu? (znowu ten nieszczęsny Litzmann).

Po trzech godzinach - zwycięstwo. Wszyscy jednogłośnie przystępują do grupy. Plany: interaktywne muzeum, szlaki turystyczne, odnawianie cmentarzy, drogi, hotele. Wstępna kalkulacja. Trzeba będzie wystąpić do Unii o 50 mln euro.

Maile, maile. Harcerze z Brzezin deklarują pomoc w liczeniu zapomnianych cmentarzy. Grupa rekonstrukcji pułku carskiego z Rzeszowa prosi o kontakt. Oddział "Gazety" w Poznaniu na prośbę Piotra Marciniaka szuka potomków Polaków wcielonych w 1914 r. do korpusu "Posen". Pod Łodzią walczyło ponad 20 tys. poznaniaków. Wielkopolska strzelała do Mazowsza.

Gminy porządkują cmentarze w Gałkowie, Wiączyniu, Witkowicach.

Fundacja "Ziemia obiecana" ma jeszcze jeden pomysł. Kopiec pamięci. Wielki, usypany przez wszystkie gminy, na terenie których toczyły się walki. - Ziemia ze wszystkich zapomnianych cmentarzy I wojny, ze wszystkich miejsc walk na terenie województwa - planuje Lech Kwiecień, prezes. - Żeby powstał na stulecie bitwy w 2014 r.

Koresponduję z firmą 1C, największym rosyjskim producentem gier komputerowych. Może zrobią grę o bitwie, taką na miarę "Call of Duty"? Zastanowią się: nic nie wiedzą o "operacji łódzkiej", muszą zebrać materiały.

- A my przed Wielkanocą wpadliśmy na zapuszczony cmentarzyk w Kamionie - melduje Piotr Moskwa. - Zasypaliśmy doły po pseudoszukaczach, wycięliśmy krzaki, posadziliśmy tabliczkę betonową, z brzozy zrobiliśmy dwa krzyże, prawosławny i katolicki. Nie wiem, czyj to teren. Jak chłopski, to się chłop zdziwi, że mu cmentarz zmartwychwstał. Wiem, że formalnie powinniśmy to załatwić, ale zrobiliśmy na dziko. Ale najważniejsze, że zrobiliśmy.

1 września 2007. W Gałkowie otwarcie wystawy znalezisk chłopaków ze stowarzyszenia. 4 września - całodzienna konferencja w Koluszkach nt. "operacji łódzkiej". Bitwa została włączona do Festiwalu Dialogu Czterech Kultur. Wójt gminy Brzeziny pokazuje uczestnikom zrekonstruowany cmentarz w Pustułce-Witkowicach. Leży tam 9 tys. poległych. Zmierzch, ktoś opowiada półgłosem, że wielu ludzi widywało tu duchy zakrwawionych żołnierzy bez głów. Może dopominały się o pamięć i krzyże? Krzyże już są, nasz i prawosławny. Podniesione i oczyszczone płyty nagrobne. Pierwsza z brzegu: "Musketier M. Stachowiak,+28.11.1914". Przy wejściu na cmentarz dwa ciasno splecione ze sobą drzewa: dąb i brzoza. Niemcy uważają dąb za symbol Germanii. Brzoza to święte drzewo w Rosji. Zrosły się przypadkiem, ale wszyscy są poruszeni. - Wyrosły na polskiej ziemi - szepcze ktoś patetycznie, ale ten patos pasuje do miejsca i chwili.

Pewną kartę domknęliśmy.

reportaż Michała Jagiełło


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 października 2007, 10:02 
Offline
Kapitan
Kapitan

Dołączył(a): sobota, 2 września 2006, 20:47
Posty: 392
Cytuj:
Notowania poszukiwaczy gwałtownie lecą w dół.

Doczytaj do końca a potem się wypowiadaj. Autor tego artykułu jest osobą doskonale znającą temat poszukiwań i sympatyzującą z naszym środowiskiem. Co zresztą w tym artykule widać...

Co do artykułu polecam zerknięcie na zdjęcie.. wstrząsające...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: czwartek, 11 października 2007, 23:14 
Offline
Starszy Szeregowy
Starszy Szeregowy

Dołączył(a): piątek, 13 kwietnia 2007, 22:31
Posty: 12
Lokalizacja: Kutno
Pierwszy raz słyszę o takiej bitwie. Choć już przejrzałem kilka książek o moim mieście, to dopiero teraz dowiedziałem się, że tak blisko miala miejsce tak wielka bitwa. Dzięki za ten artykuł


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 09:20 
Offline
Moderator
Moderator

Dołączył(a): piątek, 23 lipca 2004, 01:06
Posty: 3463
Lokalizacja: Kłodzko-Glatz
Wzruszający artykuł, dużo ciepłych słów w kierunku exploratorów. Autor rzeczywiście zna dobrze temat. Gratulacje dla chłopaków ze stowarzyszenia, oby tak dalej - jesteście dumną wizytówką naszego środowiska :piwo :1


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 10:38 
Offline
Generał Dywizji
Generał Dywizji

Dołączył(a): środa, 2 maja 2007, 23:14
Posty: 916
Lokalizacja: galicja
to już teraz wiadomo skąd tyle fantów na allegro wykopanych pod Tanenbergiem... w poztywnym tego słowa zanczeniu...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 12:06 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): wtorek, 28 grudnia 2004, 17:02
Posty: 2039
Witam,
a ja powiem tak: gdyby nie hieny cmentarne to pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się tematem mogił poległych w operacji łódzkiej, a autor tekstu uważany byłby za mniej lub bardziej szkodliwego maniaka. Na terenie Warszawy i w okolicy leży w nieoznaczonych mogiłach wiele tysięcy żołnierzy polskich i rosyjskich poległych w 1831 r. Nikt nie widzi problemu w tym że zostali zagrzebani naprędce na pobojowiskach, właściwie nie mieli pogrzebu a po upadku powstania ślady ich mogił, myślę że rosyjskich też, zostały zatarte na rozkaz władz carskich - by jak najszybciej zatrzeć ślady buntu. Jak myślicie - gdzie są mogiły tysięcy poległych pod Wawrem, Grochowem, Białołęką i podczas szturmu Warszawy? Być może stoją koło nich domy w których mieszkają niektórzy z nas, a niektórzy wyprowadzają tam psy żeby załatwiły swoje potrzeby fizjologiczne.

A oto opis pobojowiska grochowskiego w dniu 12 maja 1831 r., znajdujący się we wspomnieniach ppłk. Marcina Smarzewskiego:

"...jadę do kwatery głównej polskiej w Kałuszynie. Przez Pragę, szańcami i palisadami warowną, jej spalonym od strony Miłosny przedmieściem, makademizowanym gościńcem, popod żelazną kolumnę...sięgamy sławnych tylu morderczymi o byt i o niepodległość Polski bitwami grochowskich nizin. Z osad i letnich willi, czyli pałacyków, zaledwie okopciałe sterczą jeszcze kominy, ściany pogruchotane od kul i kartaczów, drzewa i ogrodzenia powycinane i popalone, ani śladu życia - męczący śmierci i spustoszenia widok...młodocianym liściem wesoło zieleniały się olszowe zarośla...a na otaczających je łąkach, wiosennymi ubarwionych kwiaty, gęste świeżo poległych bielały się marglowym pokryciem mogiły...Fosy około gościńca zarzucone złomkami łożysk broni, lanc, siodłami, kaszkietami, ładownicami i trupami końskimi lekko przykrytymi, około których psy i kruki w nieustannej robocie i walce. Był to dzień ciepły, powietrze też cuchnące, duszne."
Pozdrawiam


Ostatnio edytowano piątek, 12 października 2007, 12:19 przez SZZ, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 12:14 
Offline
Moderator
Moderator

Dołączył(a): piątek, 21 czerwca 2002, 00:00
Posty: 5162
Lokalizacja: północne rubieże Austro-Węgier ( Galicja)
Nie powiem, dobry artykul, ruszylo mnie autentycznie, wielkie brawa dla tych gosci co sie tego podjeli, pozytywny przyklad ze jak sie chce to sie da, mysle ze to dobry przyklad do nasladowania, pomyslcie ile jest w Polsce podobnych zapomnianych bitew ........
P.S. Pablo nie myl operacji lodzkiej z Tanennbergiem, to o jakies 400 km na polnocny wschod od Łodzi


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 12:20 
Offline
Moderator
Moderator

Dołączył(a): piątek, 21 czerwca 2002, 00:00
Posty: 5162
Lokalizacja: północne rubieże Austro-Węgier ( Galicja)
SZZ napisał(a):
Witam,
a ja powiem tak: gdyby nie hieny cmentarne to pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się tematem mogił poległych w operacji łódzkiej, a autor tekstu uważany byłby za mniej lub bardziej szkodliwego maniaka. Na terenie Warszawy i w okolicy leży w nieoznaczonych mogiłach wiele tysięcy żołnierzy polskich i rosyjskich poległych w 1831 r. Nikt nie widzi problemu w tym że zostali zagrzebani naprędce na pobojowiskach, właściwie nie mieli pogrzebu a po upadku powstania ślady ich mogił, myślę że rosyjskich też, zostały zatarte na rozkaz władz carskich - by jak najszybciej zatrzeć ślady buntu. Jak myślicie - gdzie są mogiły tysięcy poległych pod Wawrem, Grochowem, Białołęką i podczas szturmu Warszawy? Być może stoją koło nich domy w których mieszkają niektórzy z nas, a niektórzy wyprowadzają tam psy żeby załatwiły swoje potrzeby fizjologiczne.
Pozdrawiam


No to juz, skrzyknij ekipe i pokaz na co Cie stac , w Łodzi mogli to, im pokaz ze nie jestes gorszy. ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 12:43 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): wtorek, 28 grudnia 2004, 17:02
Posty: 2039
Witam,
już próbowałem i pomimo tego, że poszedłem z tematem - wskazując konkretne lokalizacje - do burmistrza Pragi-Południe (którym był mój dawny kolega z liceum i NZS-u, notabene bardzo zasłużony dla dzielnicy organizator dwóch rekonstrukcji bitwy grochowskiej) - zostałem potraktowany jak nieszkodliwy wariat.
Może dlatego, że prawdopodobnie dwie zbiorowe mogiły znajdują się po obu stronach tzw. "żelaznego słupa" czyli pomnika budowniczych szosy brzeskiej, który w dwudziestoleciu międzywojennym został odsunięty od ul. Grochowskiej o 6 m, w związku z czym pochówki znajdują się prawdopodobnie pod szerokim w tym miejscu chodnikiem dla pieszych.
Inne miejsce to prawdopodobnie narożnik parku teraz bodaj imienia płk. Leśnika, u zbiegu ul. Kwatery Głównej i Grochowskiej, gdzie szosa brzeska łączyła się ze starym traktem litewskim.
Mroczną przeszłość może skrywać także narożnik ul. Styrskiej i Liwieckiej na Grochowie. Pamietam jak w latach 70 na środku Styrskiej, która była wówczas nieutwardzoną drogą gruntową, znajdowało się niewielkie wzniesienie z kępą krzaków, które droga jak rzeka opływała z obu stron. A ul. Styrska i ul. Pabianicka to moim zdaniem ślad po starym trakcie litewskim.
Natomiast mogiła kirasjerów z pułku ks. Alberta znajduje się prawdopodobnie pod powierzchnią parkingu Urzędu Dzielnicy Praga-Południe, na rogu ul. Grochowskiej i ul. Terespolskiej.
Pozdrawiam


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 14:11 
Offline
Kapitan
Kapitan

Dołączył(a): wtorek, 2 maja 2006, 19:25
Posty: 371
Lokalizacja: Brigadoon
Dobry tekst. Budujący. Nie tylko w sensie pamięci o historii ale także współpracy ponad podziałami i granicami.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: piątek, 12 października 2007, 17:22 
Offline
Generał Dywizji
Generał Dywizji

Dołączył(a): środa, 2 maja 2007, 23:14
Posty: 916
Lokalizacja: galicja
Argo prosze o bliższe porównanie... Taneneberg to bliżej Mazur chyba, a Łódź jest troszke niżej... ale to ten sam okres ofensywy... ??może jakies bliższe informacje i coś dla porównania???
z góry dzięki.
pozdr.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: sobota, 13 października 2007, 13:43 
Offline
Kapral
Kapral

Dołączył(a): niedziela, 29 lipca 2007, 14:52
Posty: 21
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Cytuj:
Doczytaj do końca a potem się wypowiadaj. Autor tego artykułu jest osobą doskonale znającą temat poszukiwań i sympatyzującą z naszym środowiskiem. Co zresztą w tym artykule widać...


Mea culpa, przepraszam za zbyt szybkie wnioski. Zawsze byłem w gorącej wodzie kąpany i często oceniałem na pierwszy rzut oka. Zwłaszcza w kontaktach z kobietami ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: niedziela, 14 października 2007, 12:59 
Offline
Główny Moderator
Główny Moderator

Dołączył(a): sobota, 7 sierpnia 2004, 17:30
Posty: 3836
Lokalizacja: Warszawa, Sochaczew, Lodz, Rogacze, Przystan-Stawki , Sukowate
Szz warszawa to przeklete miasto, nie masz metra kwadratowego zeby nikt tam nie zginol, gdziekolwiek chodzisz czy mieszkasz to ktos tam zostal zabity, taki juz byl los naszej stolicy, w miejscu gdzie mieszkaja moi rodzice bomba lotnicza zabila 37 rannych postwancow, na tarwniku przed domem kilkanascie lat temu odnaleziono mg z operatorem, jak sie dobrze zastanowisz to nie wiem czy znajdziesz miejsce gdzie nic sie nie dzialo i nikt nie polegl,

co do cmetnarzy z 14 roku w okolicach lodzi to jest ich setki, jak nie tysiace, moze lepiej napisac ze "bylo" najwiecej z nich jest niszczonych przez rolnikow, przez te kilkanacie lat co sie interesuje "poszukiwaniami" kilka zostalo calkowicie zniszczonych, kosci wywalone go gnojowki a na miejscu pochowku postawione budynki albo zamienione na pola uprawne, nie ma sily, nikt na to nie reaguje, wszyscy maja to w dupie, jak ktos byl by zainteresowany moge wskazac kilka takich miejsc


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: niedziela, 14 października 2007, 13:42 
Offline
Generał Dywizji
Generał Dywizji

Dołączył(a): piątek, 26 maja 2006, 20:07
Posty: 833
Lokalizacja: Łódź
Muszę przyznać że mocny artykuł. Słyszałem o tej bitwie, ale było to dla mnie do tej pory abstrakcyjne i nierealne. A to przecież moje okolice.
Pozdrawiam.
Neko


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: niedziela, 14 października 2007, 13:54 
Offline
Podporucznik
Podporucznik

Dołączył(a): środa, 8 czerwca 2005, 11:45
Posty: 269
Ja jestem z Łodzi, i muszę przyznać że pierwsze o tym słyszę.
Wiecie panowie może która to Dąbrowa ?
Bo Dąbrów jest mnóstwo.
Jeżeli chodzi o okolice Łódzkie to zapominanie o bitwach jest zjawiskiem częstym.
Czy zdajecie sobie sprawę że do Lasu Łagiewnickiego spadł polski bombowiec (sic!)
dwóch pilotów zakopało w lesie mundury i spadochrony a potem brali od ludzi z Modrzewia cywilne ubrania.
Reszta załogi zginęła
I nikt tego nigdy nie udokumentował, a informacje o tym właściwie przepadły wraz ze śmiercią babki i starszych mieszkańców Modrzewia.
I nie są to bynajmniej bajeczki.
W okolicy jest masa okopów, transzei z I WŚ itd.
Tylko że starsi ludzie mówią że nigdy nie słyszeli o żadnych potyczkach.
Nieliczni już nieżyjący wspominali o Kozakach ganiającymi Niemców po ogródkach, o rosyjskim czołgu który wjechał w rów przeciwczołgowy
na Kalonce, został lekko przysypany i utworzył w ten sposób most dla innych.

Poprzeplatałem trochę wydarzeń z Iwś i z II wś.
Ja się zastanawiam, jak takie coś może zostać zapomniane.
Gdybym ja przeżył takie coś pewnie zapisał bym to w jakimś zeszycie, mówił ludziom, rodzinie...tak aby nigdy nie zapomniano o historii.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 40 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL