Kod:
To sensacja archeologiczna i historyczna. Podczas wykopalisk na ul. Kuźniczej, tuż przy Rynku, odsłonięto grób, który jest starszy od miasta. To potwierdza kontrowersyjną hipotezę, nad którą naukowcy dyskutują od kilku lat: Wrocław wybudowano na wielkim cmentarzu ciągnącym się od kościoła św. Wojciecha do kościoła św. Elżbiety
Na ul. Kuźniczej znaleziono grób, który potwierdził hipotezę o wielkim cmentarzysku w sercu miasta
- Grób pochodzi z XII wieku. Gdy chowano w nim zmarłego, nie było jeszcze ulicy Kuźniczej ani Rynku. W tym miejscu był wielki cmentarz - mówi prof. Jerzy Piekalski, dyrektor Instytutu Archeologii UWr.
Cmentarz zamienił się w miasto podczas lokacji Wrocławia w 1241 roku, gdy osadnicy z krajów niemieckich, przede wszystkim z Łużyc, Miśni i Turyngii, sprowadzeni przez śląskich Piastów w ramach przebudowy gospodarczej kraju (melioratio terrae), wytyczyli rynek i siatkę ulic. - Wiedzieli oczywiście, że robią to na cmentarzu, ale zmarli musieli ustąpić miejsca żywym, bo ten teren był zbyt atrakcyjny. Sacrum grobu przegrało z dobrym interesem - uważa wrocławski archeolog dr Cezary Buśko, który sformułował hipotezę o wielkiej nekropolii rozciągającej się pod Starym Miastem.
Hipotezę wysunął po raz pierwszy w kwietniu 2005 roku, kiedy odkrył na tyłach kamienicy przy Wita Stwosza 15a (skrzyżowanie z Biskupią) siedem szkieletów z XII wieku. - Nie spodziewaliśmy się w tym miejscu grobów. Wiedzieliśmy, że w XII wieku przy kościele św. Wojciecha i przy Marii Magdalenie były cmentarzyska, ale nie sądziliśmy, że zajmowały tak wielki obszar. Groby przy ul. Wita Stwosza znalazły się w połowie drogi między kościołami! Uznałem, że cmentarz przy Marii Magdalenie musiał stanowić jedną całość z nekropolią przy św. Wojciechu, bo jaki sens miałoby utrzymywanie dwóch cmentarzy dla jednej osady i to na dodatek tak blisko siebie - mówi archeolog dr Cezary Buśko.
Buśko uznał, że cmentarz musiał się ciągnąć co najmniej do linii ulicy Szewskiej. - Groby najbardziej wysunięte na wschód odkryliśmy na wysokości Galerii Dominikańskiej. Granicę zachodnią cmentarza wyznacza skrzyżowanie Wita Stwosza z ul. Szewską. Na cmentarzysku chowano mieszkańców osady rzemieślniczo-handlowej ciągnącej się na lewym brzegu Odry. Wiadomo, że pracowali tam kowale, szewcy, szklarze. Cmentarz górował nad osadą nawet dwa metry. Zmarłych chowano bowiem w najwyższych partiach piaszczystego wzniesienia. Mieli baczenie na żywych - tłumaczy dr Buśko.
Ale straż zmarłych sięgała dalej niż do ul. Szewskiej. - W latach 80. odkryliśmy pod kościołem św. Elżbiety ponad czterdzieści grobów starszych niż lokacyjny Wrocław. Nie było jednak żadnych przesłanek, żeby je łączyć z wielkim cmentarzem rozciągającym się od św. Wojciecha do Elżbiety. Teraz się znalazły. Grób przy Kuźniczej jest jak ostatni puzzel w skomplikowanej układance - mówi prof. Piekalski. - Wygląda na to, że Wrocław wyrósł na cmentarzu.
Wrocławian, którzy boją się konsekwencji naruszenia tabu grobowego, być może pocieszy wiadomość, że nie my jedni mamy taki problem. Podczas badań archeologicznych prowadzonych na krakowskim rynku jeszcze w ubiegłym roku przez dr Cezarego Buśkę także odkryto wiele grobów starszych niż osada, którą na tymże cmentarzu wybudowano.
- Osada była przedlokacyjna, czyli tym razem to nie obcy osadnicy, tylko żywi Słowianie zgotowali swym martwym ziomkom taki los. Ci, którzy w trakcie wznoszenia domów natrafiali na groby, albo ekshumowali zmarłych (jeśli grób utrudniał budowę), albo wręcz zostawiali ich pod podłogą - mówi dr Buśko. - Interes żywych był ważniejszy niż sacrum cmentarza. Czysta ekonomia. To był najlepszy teren dla osadników, a zmarli głosu nie mają.
Źródło:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... tarzu.html