Alicja Śledziona już nie w branży? Sic transit gloria mundi....
Szlag mnie trafia z powodu tej "afery", bo sprawa z mojego powiatu, choć gościa nie znam. Ale znam za to stan poniemieckich cmentarzy w okolicy. Niemieckie płyty walają się gdzieś w krzakach, wywiezione do lasu, sam trafiłem kiedyś na leśne wysypisko nagrobków, chyba niedługo po wojnie wyrzuconych, bo poprzerastane były już korzeniami i pokryte mchem na pół metra. Powiadomiłem nawet kilka osób z gminy, gdzie to się walało,ale gdzie tam, wszyscy machali rękę. Nie wiem, czy dalej tam leżą czy nie - nie interesuje mnie to, całego świata się nie zbawi.
Artykuł przypomniał mi sprawę profesora Nicieji sprzed kilkunastu lat. Nie wiem, jak się skończyła, ale odnalazłem ten tekst i wklejam go niżej:
Cytuj:
Kamienie do ogródka
Prof. Stanisław Nicieja: zabito moją miłość do sztuki cmentarnej
Profesor Stanisław Sławomir Nicieja przez dwadzieścia trzy lata, nagrobek po nagrobku, opisywał Cmentarze Łyczakowski i Orląt we Lwowie. Władze ukraińskie patrzyły na niego z niechęcią, zakazywały poszukiwań, w Polsce za książki o lwowskich cmentarzach był chwalony i nagradzany. Mówiono, że ratuje pamięć o świecie skazanym na zapomnienie. Gdy zajął się zapomnianymi, zniszczonymi cmentarzami na Śląsku, oskarżono go o łamanie prawa.
Zaczął wędrować po śląskich cmentarzach siedem lat temu.
– Cmentarz Orląt został zamieniony w wysypisko śmieci – mówi Stanisław Nicieja, dziś rektor Uniwersytetu Opolskiego – ale polskie nekropolie na Ukrainie, mimo profanacji, mimo całego zła, które tam się stało, i tak są w lepszym stanie niż cmentarze na Śląsku, które po prostu metodycznie unicestwiano.
Do ogrodu swego starego domu w Pępicach pod Brzegiem zwoził kamienie nagrobne z nieistniejących już cmentarzy, zapomniane gdzieś w lesie, porozbijane obeliski, fragmenty muru cmentarnego przewróconego przez powódź w 1997 r., tablice epitafijne ze zdewastowanych zabytków. Konserwatorzy zabytków i historycy sztuki orzekli, że to bezprawie.
– Gromadzenie obiektów o charakterze zabytkowym w tak zwanym lapidarium w Pępicach odbywało się bez zezwolenia służb ochrony zabytków – mówi wojewódzki konserwator zabytków w Opolu Jacek Kucharzewski. – Niektóre pochodziły z obiektów wpisanych do rejestru zabytków podlegających ścisłej ochronie prawnej.
Historycy sztuki oświadczyli, że są zbulwersowani i przerażeni postawą rektora UO. Wezwali do opamiętania. Napisali, że nie powinno się wyrywać zabytków z ich „kontekstu historycznego” i powinny pozostać w miejscach, dla których zostały stworzone.
Zarażony Łyczakowem
Niemieckie cmentarze na Śląsku zostały skazane na śmierć. Znikały w chaszczach, zamieniano je na pastwiska, place sportowe, te, które miały najwięcej szczęścia – na parki. Na istniejących cmentarzach miejsce grobów niemieckich zajmowały nowe, już z polskimi nazwiskami. Marmurowe i granitowe płyty przeszlifowano i wykorzystano do polskich pomników. Na ocalałych nagrobkach skuwano niemieckie słowa: „Hier ruht in Gott”, nawet w imieniu Marie skuwano „e”, żeby nie świadczyło o niemieckiej przeszłości tej ziemi. Taki los spotkał cmentarze w najbogatszych miastach Śląska: Legnicy, Brzegu, Nysie. Jedyne dwa cmentarze we Wrocławiu, które przetrwały z czasów niemieckich, to cmentarze żydowskie.
Dom w Pępicach to dawna pastorówka, sąsiadująca z kościołem przed wojną ewangelickim, dziś katolickim. Dzielący je mur był jednocześnie murem cmentarza, w który przez dziesiątki lat wmurowywano kamienie nagrobne. Jeszcze dziś odczytać na nim można fragmenty nazwisk i niemieckie słowa ostatniego pożegnania. Inne leżały w ziemi przy murze na działce Nicieji. Część tablic została wyciągnięta podczas remontu z fundamentów cmentarnego ogrodzenia. Proboszcz oddał je Nicieji. Napisał, że u niego znajdą należytą opiekę i poszanowanie. Z cmentarza ewangelickiego w Pępicach nie pozostał ani jeden grób.
– Przez Łyczaków byłem zarażony miłością do sztuki cmentarnej – mówi Nicieja. – Ten zbiór miał stać się zalążkiem lapidarium pokazującego wielokulturowość tej ziemi, przenikanie się narodowości polskiej, niemieckiej, czeskiej. Kamienie nagrobne miały opowiedzieć o historii Śląska.
Historia zaklęta w nagrobki
Pępice odwiedzało coraz więcej osób. Podczas następnej wizyty przywozili ze sobą znajdowane gdzieś podczas podróży cmentarne kamienie. Do ogrodu Nicieji trafił pomnik chłopca z Pępic, Franza Sajonza, czyli polskiego Zająca, nagrobek Pauliny Schwartz, z domu Wieczorek, tablica fabrykanta Walentina Goretzky’ego, czyli Walentego Góreckiego, Reinholda Michalsky’ego. Obok siebie stanęły tablice Czecha Prchala i Ślązaka Klosa, czyli Kłosa. Kiedy przed rokiem telewizja pokazywała reportaże o nowych województwach, film o Opolszczyźnie zilustrowano zdjęciami nagrobków z Pępic. Najlepiej oddawały pogmatwaną przeszłość tej ziemi.
– O wielokulturowości Śląska świadczy to, że te kamienie występują w różnych miejscach regionu, a nie to, że znalazły się w Pępicach – mówi Kucharzewski. – Do Pępic zostały przeniesione zapisane w rejestrach zabytków elementy z cmentarza ewangelickiego w Opolu. To wystarczy, żeby podać w wątpliwość dobre intencje twórcy tego zbioru. Przez takie działania krajobraz kulturowy całej Opolszczyzny zostałby zubożony, a tylko ogródek prof. Nicieji wzbogacony.
Nicieja uwierzył, że jego nazwisko, dorobek naukowy i funkcja rektora uniwersytetu są gwarancją, że epitafiom nie stanie się nic złego. Wraz z rodziną czyścił pomniki, uzupełniał napisy, szukał informacji o ludziach. Zebrane historie umieszczał w „Listach z Pępic”, drukowanych przez „Gazetę Brzeską”.
Wizje rektora
Kilkakrotnie w lokalnej telewizji opowiadał o obelisku rodziny Heildebrandów znalezionym w lesie pod Namysłowem, o dwu epitafiach zasłużonej dla Śląska rodziny Kitlitzów, zabranej z ruin rodowej kaplicy w Miechowie Oławskim, o kamieniu granicznym księstwa biskupiego z 1609 r., wydobytym przez rybaków z Jeziora Nyskiego, o tablicy Sauermanów z Mikolina.
– Nigdy niczego nie ukrywałem, nie występowałem anonimowo, wręcz chwaliłem się tymi zbiorami. Byłem przekonany, że ratuję zabytki. Chciałem, o czym też mówiłem bardzo głośno, czy ktoś chciał słuchać, czy nie, żeby najpiękniejsze i najcenniejsze elementy zbioru zostały wmurowane na dziedzińcu klasztoru dominikańskiego, który będzie częścią Uniwersytetu. Traktowałem je jako depozyt na czas remontu.
W klasztorze w samym sercu Opola przez wiele lat był szpital. Od dziesięciu lat potężny budynek stał pusty, bo nie było nikogo, kto miał dość odwagi, by podjąć się jego remontu. Rektor Nicieja zobaczył w zniszczonym budynku nowy gmach główny Uniwersytetu. Opowiedział w telewizji, co chciałby jeszcze zdobyć dla uczelni. Zdewastowane pomniki z pałacu Schaffgotschów w Kopicach, figury z byłego parku zdrojowego w Pokoju (niemieckie Karsruhe), barokową figurę św. Jana Nepomucena w Bukowej. Mówił, jakby składał sam na siebie donos.
Po powodzi 1997 r. Nicieja przywiózł na dziedziniec obecnego gmachu głównego Uniwersytetu inną rzeźbę św. Nepomucena, poobijaną, pozbawioną aureoli, bez ręki, leżącą w szlamie. Dziś jest najbardziej charakterystycznym punktem uczelni, odwracającym uwagę od gomułkowskiej architektury budynku.
Sprawa Nicieji
Konserwatorzy i historycy sztuki dowiedzieli się o zbiorze w Pępicach z telewizji. Andrzej Kubik, wojewódzki konserwator zabytków we Wrocławiu, mówi, że nie ma żadnych podstaw, by przypuszczać, że Nicieja działał w złej wierze.
– Inną sprawą jest, czy działał w zgodzie z prawem – mówi. – Tu odpowiedź brzmi: nie. A od uczonego, badacza i kolekcjonera, jakim jest pan Nicieja, można takiego działania wymagać. Nie mam jednak wątpliwości, że gdyby nie zainteresował się wieloma z tych rzeczy, niszczałyby jako dobra niczyje.
Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego we Wrocławiu, także cały swój dorobek naukowy poświęcił cmentarzom. Uratował i opisał Cmentarz Żydowski we Wrocławiu. Mówi, że nie rozumie, dlaczego w ogóle rozpętano jakąś „sprawę Nicieji”.
– Rozumiałbym rozpętanie tej afery, gdyby te pomniki znaleziono gdzieś u kamieniarza – dodaje. – Ale znaleziono je u historyka, jednego z najwybitniejszych znawców sztuki cmentarnej, który poświęcił życie ratowaniu zabytków. Jak w tym kontekście oceniać postępowanie Stanisława Lorentza, który ograbił z zabytków pół Śląska, czy Schliemanna, który klejnotami z egipskich sarkofagów ozdobił swoją żonę.
Konserwator Jacek Kucharzewski mówi, że gdyby nie było reakcji na czyn Nicieji, coraz więcej ludzi chciałoby w taki sam sposób „ratować” zabytki, bo coraz więcej osób ma ogródki.
– A na to pozwolić nie możemy – dodaje. – Paradoksem jednak jest, że podczas nowelizacji ustawy o ochronie zabytków usunięto z niej paragraf mówiący, że kto niszczy zabytki, podlega karze. Miał być przeniesiony do kodeksu karnego, ale w pośpiechu legislacyjnym zapomniano o nim.
Zabytki w błocie
Dyskusja historyków sztuki, czy zabytki powinny pozostawać w miejscach, dla których zostały stworzone, nawet jeśli rosną tam już tylko chwasty, czy można przenosić je tam, gdzie zostaną odpowiednio zabezpieczone, pod kościoły, do parków, na rynki miast, jest stara jak sama historia sztuki.
– Uważam, że ratując sprofanowane obiekty należy lokować je w takich miejscach, gdzie można je ochronić i gdzie będą mogli zobaczyć je ludzie – mówi Nicieja. – Większość tych zabytków nigdy nie doczeka remontu. Tego żałuję najbardziej.
Konserwator Kucharzewski odpowiada, że piramidy egipskie i Akropol też są w bardzo złym stanie, ale to nie daje nikomu prawa do ich rozbierania.
– Jesteśmy przyzwyczajeni, że większość obiektów zabytkowych jest w złym stanie, bo służby konserwatorskie nie mają pieniędzy – mówi Kucharzewski. – Jednak Jerzy Waldorff poświęcił kawał życia, żeby wywołać zbiorowe działania dla ratowania Powązek. Natomiast prof. Nicieja nie ratował cmentarza przy ul. Wrocławskiej, tylko zabrał z niego co ładniejsze kawałki.
7 lutego 2000 r. Jacek Kucharzewski zdecydował, że wszystkie składniki lapidarium Nicieji mają na koszt profesora zostać z Pępic wywiezione, choć tylko nieliczne wrócą na swoje miejsce. Większość płyt nagrobnych trafi do Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu, epitafia Kitlitzów na razie do kościoła w Jastrzębiu, tablica von Sauerów do kościoła w Skorogoszczy. Elementy zabrane z nieuporządkowanego po powodzi cmentarza ewangelickiego w Opolu wrócą na cmentarz, pod opiekę spółki Zieleń Miejska.
– Nie chcę, by w Pępicach zostało cokolwiek – mówi Nicieja. – Byłem zarażony miłością do sztuki cmentarnej, ale moim przeciwnikom udało się skutecznie zabić tę miłość. Nie wierzę jednak, że te kamienie i pamięć ludzi, których nazwiska są na nich wyryte, będą jeszcze gdziekolwiek tak szanowane, jak były szanowane w Pępicach.
Pozytywny rezonans i dobre imię
Maciej Łagiewski mówi, że jest absurdem, że chcąc ratować zabytki, trzeba pisać podanie o zgodę. Kiedy je niszczono, nikt nie potrzebował specjalnego zezwolenia.
– Pytanie, gdzie przedtem byli ludzie, którzy dziś atakują Nicieję. I czy za kilka lat te zabytki nie będą w jeszcze gorszym stanie niż wtedy, gdy Nicieja je zbierał – dodaje.
Władze gminy Wiązów, na których terenie znajduje się kaplica rodowa Kietlitzów, wyraziły już zgodę na przekazanie epitafiów Uniwersytetowi Opolskiemu. Do wójta gminy Przeworno wrocławski konserwator zwrócił się z pytaniem, jak zamierza zabezpieczyć i chronić zwrócone obiekty.
– Rezonans społeczny, jaki wywołała ta sprawa, ma bardzo pozytywne skutki – mówi Andrzej Kubik. – Bardzo wielu ludzi dowiedziało się, że są wokół nich rzeczy warte zachowania. Część z tych epitafiów nie była wpisana do rejestru zabytków, bo nie była nawet rozpoznana. W potocznej świadomości stały się zabytkami dopiero wtedy, gdy zwrócił na nie uwagę Nicieja.
Konserwator zgadza się, że za ten pozytywny rezonans profesor Nicieja zapłacił swoim dobrym imieniem.
Mariusz Urbanek
Ustawa oochronie dóbr kultury z15 lutego 1962r.
Art. 27. 1. Bez zezwolenia właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków nie wolno zabytków przerabiać, odnawiać, rekonstruować, konserwować, zabudowywać, odbudowywać, zdobić uzupełniać, rozkopywać ani dokonywać żadnych innych zmian.
2. Bez zezwolenia właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków nie wolno przemieszczać zabytków nieruchomych z naruszeniem skomponowanego lub ustalonego tradycją układu terenowego ani też przenosić lub wynosić zabytków ruchomych z naruszeniem skomponowanych lub ustalonych tradycją wnętrz budownictwa świeckiego i sakralnego
http://archiwum.polityka.pl/art/kamieni ... 63330.html