Jak w tytule- dzisiejszy artykuł z Gazety Wyborczej:
Cytuj:
Plażowicze kontra poszukiwacze metali szlachetnych
- To już naprawdę przesada - leżę na kocu a pół metra ode mnie kręci się facet z wykrywaczem metalu. Szkoda jeszcze, że nie pika mi tym ustrojstwem bezpośrednio nad głową - denerwuje się pani Ewa z Przymorza.
- Cały tydzień pracuję, więc w weekend, gdy jest ciepło i słonecznie lubię się poopalać, ale nawet na plaży nie ma spokoju. Poszukiwacze skarbów krążą niczym sępy, mogliby chociaż do wieczora poczekać - dodaje plażowiczka.
- To prawda - potwierdza pan Andrzej, przyjaciel pani Ewy. - Przecież jak coś mi z kieszeni wypadnie, sam wolałbym to znaleźć a nie czekać na typa w moro z wykrywaczem. To naprawdę irytujące.
Faktycznie - sezon się zaczął, plażowi poszukiwacze wyruszyli na łowy. - Ale dziś to już nie to samo, co jeszcze 5-6 lat temu - mówi Oskar, do niedawna regularnie przeczesujący trójmiejskie plaże. - Kiedyś mało kto miał wykrywacz metalu, konkurencji praktycznie nie było. Znajomy z pieniędzy znalezionych na plaży w Krynicy Morskiej spokojnie opłacał sobie urlop z mieszkaniem i wyżywieniem - zarabiał 200-300 zł dziennie. Ale wiedział też kiedy i gdzie szukać - a więc wieczorem, gdy uzbiera się już sporo "skarbów" i przede wszystkim w okolicy plażowych barów - tam co chwilę drobne lecą w piach. Zwłaszcza, gdy klienci są już po kilku piwach.
Przeciętny wykrywacz metalu znajduje monety do głębokości 13-20 cm. - Jasne - chodzi głównie o kasę. Ale nie tylko - Oskar zawiesza głos. - W Krynicy znajomy raz trafił na złoty pierścionek z 6-karatowym brylantem, inny z kolei znalazł damski i męski zegarek ładnie zawinięty w folię i zakopany płytko w piasku - ktoś pewnie szedł się kąpać, ukrył biżuterię a potem zapomniał. Zdarzają się też łańcuszki, bransoletki czy stare monety wyrzucone na brzeg przez sztorm. A najśmieszniejsze znalezisko o jakim słyszałem to cała sztuczna szczęka - dodaje Oskar.
Czy to znaczy, że jak mówi dziecięce przysłowie: "znalezione - nie kradzione"?
- Absolutnie nie. Znalezione - nie zawsze znaczy "moje". O ile trudno ustalić właściciela zgubionych pieniędzy, o tyle rzeczy charakterystyczne, które można szczegółowo opisać jak np. biżuteria łatwiej zidentyfikować. Powinny być one zwracane do biura rzeczy znalezionych. Tak samo oczywiście telefony komórkowe czy dokumenty. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia z przywłaszczeniem - mówi Magdalena Sroka z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie. - Przywłaszczenie sobie przedmiotu o wartości wyższej niż 250 zł jest przestępstwem, poniżej tej sumy to wykroczenie karane grzywną. Ale jak do tej pory nie mieliśmy interwencji związanych z plażowymi poszukiwaczami - nikt się na nich nie skarżył.
- No tak - prawo to jedno, życie to drugie - komentuje Oskar. - Złoty łańcuszek trudno zidentyfikować - równie dobrze mógł należeć do pani Kowalskiej jak i do pani Nowak. Tak naprawdę poszukiwania z użyciem wykrywacza metalu zwykle są nielegalne - chyba że poszukiwacz ma zgodę konserwatora zabytków albo właściciela terenu. Bo zgodnie z prawem wszystko, co znalezione w ziemi należy do państwa. No, chyba że znajdę 5 zł leżące na powierzchni, nie pod piaskiem - wtedy mogę je sobie wziąć.
Źródło:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... tnych.html