Teraz jest niedziela, 27 lipca 2025, 13:17

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Regulamin działu


Kliknij, aby przejrzeć regulamin



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Jak to z OODA bywało...
PostNapisane: niedziela, 16 listopada 2008, 13:48 
Offline
Generał Broni
Generał Broni

Dołączył(a): poniedziałek, 10 października 2005, 12:07
Posty: 4124
Lokalizacja: Kielce
http://wyborcza.pl/1,76498,5947461,Archeolog_padl_na_autostradzie.html

Gazeta Wyborcza napisał(a):
Archeolog padł na autostradzie
Paweł Smoleński, Gazeta Wyborcza 2008-11-15, ostatnia aktualizacja 2008-11-14 18:33:49.0

Wiedział pan, że idąc do Ośrodka Ochrony Dziedzictwa wchodzi na grząski grunt? - Ja, łaskawy panie, spodziewałem się pretensji. Ale żeby aż tak... Przecież chodzi o to, żeby uratować to, co pod ziemią

- Architekt nazywał się Karl Frederik Busse - mówi Marek Gierlach, archeolog z zawodu i pasji, drobny, z burzą siwych włosów. - Jakie wspaniałe sklepienia, łaskawy panie! Jakie łuki, jaki detal żeliwny!

- Pan, panie Marku, przecież o pierdlu opowiada?

- Łaskawy panie - mocno gestykuluje. - Toż to pierdel znakomity, neogotyk, budynek jak jakiś klasztor: mur solidny, stara cegła. Pierdel pierwsza klasa, choć detal żeliwny pomalowany olejną na szaro, w guście całości. Kilkadziesiąt tysięcy tomów w bibliotece; nie przeczytasz pan tego przez wieczność, choć prawdę mówiąc, warunki do lektury w czytelniach bywają lepsze. Ale kto dzisiaj ma czas na czytelnie...

- ...pan, panie Marku...

- Cela w zasadzie inteligencka, może nieco zbyt zatłoczona. Na spacery nie ganiają, czytać można.

- Coś mi się zdaje, że pan wariat jesteś.

- Iiii, tak mam.

***

Jak to się stało, że Marek Gierlach poznał detal żeliwny wrocławskiego aresztu śledczego? Zwyczajnie - w 2006 r. na siedem miesięcy został jego pensjonariuszem. Zarzut - przyjmowanie łapówek, postawiony przez prokuraturę w wyniku doniesienia złożonego do ABW przez kilku kolegów po fachu. Koledzy napisali: „Od końca lat 90. ma miejsce proceder korupcji na wielką skalę związany z archeologicznymi badaniami ratowniczymi na trasach budowy autostrad i dróg ekspresowych. Inicjatorem tego procederu jest mgr Marek Gierlach - dyrektor Ośrodka Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego [doniesienie powstało na wiosnę 2006 r., kiedy Gierlach pełnił jeszcze tę funkcję]. W wyniku różnych zabiegów OODA uzyskała decydujący wpływ na wybór wykonawców badań, wysokość zawieranych kontraktów i odbiór wykonywanych prac. Stworzony w ten sposób układ umożliwił uzależnienie uzyskania zamówienia i poziomu jego intratności od zobowiązania zapłacenia łapówki”.

Mówiąc wprost: Gierlach miał za łapówki wskazywać wykonawców robót archeologicznych. Szło o grube miliony złotych.

- Brał pan? - zapytałem.

Na twarzy Gierlacha maluje się bezbrzeżne zdziwienie.

- Żądał pan?

Zdziwienie jeszcze większe.

- Ale oskarżono pana.

- Tak?

- Areszt zaliczony.

- Łaskawy panie, jaki to piękny areszt. Architektura, te wspaniałe łuki...

- Nie odpowiada pan na takie pytania?

- Wyglądam na wielbłąda, żeby dowodzić, że nim nie jestem? Sąd wyda wyrok. Zresztą - tu wcale nie o to chodzi.


- A o co?

- Zaraz łaskawego pana objaśnię.

***

W jakimś sensie Gierlach ma w plecy również za sprawą "Gazety Wyborczej". W czerwcu 2006 r. napisaliśmy o układzie (tak, tak, użyliśmy tego słowa) w polskiej archeologii. Było to w czasie, gdy tropienie układów zdawało się być sportem narodowym Polaków.

Szło o to, iż prawo nakazuje, by przy budowie dróg, autostrad czy gazociągów najpierw sprawdzić, a potem uratować to, co jest pod ziemią. Takie badania kosztują miliony złotych, choć dla budowniczych dróg to kropelka w morzu wydatków. Wykonawców wskazywała OODA; ostateczna decyzja była w gestii zlecających budowę autostrad. Bez przetargów, jako że Urząd Zamówień Publicznych kontrolujący prawidłowość takich wydatków uznał, że prace archeologiczne poprzedzające budowę dróg to nie biznes, lecz przede wszystkim nauka, więc liczą się nie tylko koszta, ale fachowość. Urząd może to zrobić mocą ustawy.

Archeolodzy z OODA rozumowali tak: skorupy trzeba wykopać, opisać, zmagazynować lub wystawiać, zaś wykopaliska zakończyć naukowymi publikacjami. Mogą to zrobić - uznano - tylko jednostki budżetowe: uniwersytety, muzea albo Polska Akademia Nauk. Bo większe, bardziej doświadczone niż największe z firm prywatnych.

Na dodatek niech łączą się w konsorcja. Wydział archeologii jakiegoś uniwersytetu to w porównaniu z firmą prywatną potentat. Lecz przy budowie autostrad trzeba przekopać tak wiele, że w pojedynkę nie da rady. I tak w Poznaniu powstała fundacja grupująca trzy jednostki budżetowe i firmę prywatną. W Krakowie - spółka jawna Wydziału Archeologii Jagiellonki, PAN i muzeum.

Kosztorysy prac - tylko wynikowe, gdyż przed kopaniem można jedynie przewidywać, co jest pod ziemią. I raz można przewidzieć za dużo, raz za mało.

Dalej - nie o wszystkim może decydować przetarg. Liczy się jeszcze doświadczenie i fachowość. A to zapewnią tylko jednostki budżetowe i nikt inny. Prywatne firmy, nawet te założone przez archeologów, same nie udźwigną takich przedsięwzięć, bo w porównaniu do szkół wyższych i placówek naukowych są po prostu za małe. Co nie znaczy, że nie mogą być podwykonawcami prac.

Przed polskimi archeologami pojawił się tort wielce smakowity. Lecz nie wszystkim mógł przypaść taki sam kawałek. I tak - wnioskując z donosu do ABW i tekstu w "GW" - narodziła się pokusa, by zlecenia dawać tylko tym, którzy zechcą coś oddać pod stołem. Łapówek miał żądać Gierlach, szef ministerialnej OODA. Dotyczyły autostrady wielkopolskiej - A2. Ci, co podpisali się pod donosem, przyznali, że robili to osobiście (ale nie wiadomo, komu mieliby te łapówki dawać). Albo - że wydawało im się, że ludzie z OODA chcą od nich kasy.

Faktem jest, że autor gazetowej publikacji zapytał Marka Gierlacha, czy brał łapówki.

I zacytował główne zdanie o wielbłądzie, choć Gierlach twierdzi, że rozmawiał z autorem wiele kwadransów, objaśniając go we wszystkim, co ważne dla sprawy, oraz - pijąc przy tym hektolitry herbaty.

Czyli - autor z "GW" nie dał mu poważnej szansy, żeby się wytłumaczył. Za oskarżeniem stał tylko donos kolegów archeologów.

Zacytowaliśmy również naukowca - pracownika uniwersytetu i zarazem prywatnej firmy archeologicznej - który słyszał o łapówkach. A także jednego profesora, którego zdaniem system dzielenia prac archeologicznych przy budowie dróg jest patologiczny.

Ale też - czego w tekście zabrakło - kilku innych profesorów, w tym również członków rady naukowej OODA, już wówczas wystawiło Gierlachowi (i wystawia nadal) świadectwo stuprocentowego dziewictwa; ich zdaniem Gierlach nie bierze i już. Nadto - chwalili (i chwalą nadal) ówczesny system wybierania wykonawców badań. I sugerowali (co podtrzymują), że awantura wybuchła dlatego, iż kilka prywatnych archeologicznych firm zrozumiało, iż nie pożywią się przy budowie dróg tak obficie, jak by chciały. Bo zlecenia szły do dużych instytucji, kompetentnych i wystarczająco silnych, by udźwignąć prace.

***

Ciąg dalszy nastąpił.

- Kilka dni przed waszą publikacją wyrzucono mnie z OODA - opowiada Gierlach. - Wcześniej słyszałem z ust wiceministra: Panie Marku, gadają na pana. Pytałem, kto i o czym, ale słyszałem, że mam się nie przejmować. Na stronie ministerstwa - ciągnie - znalazła się informacja, że ówczesny minister Ujazdowski przekazał sprawę bezpośrednio Zbigniewowi Ziobrze, "podkreślając, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa o korupcyjnym charakterze". Jakiś czas była cisza. Aż w grudniu 2006 r. pojawili się panowie z ABW.

"Panowie z ABW" aresztowali Gierlacha w Ciechanowie, gdzie zachował kawałek etatu w służbie ochrony zabytków. Nad ranem, zgodnie z regulaminem, zapewne po to, żeby nie zdołał ukryć dowodów przestępstwa. Później - jak kazał nakaz rewizji - zawieźli go pod adres, gdzie już dawno nie mieszkał, choć wyjaśniał, że mija się to z celem.

Nic tam nie znaleziono. Żadnych pieniędzy, koniaków i wiecznych piór.


Potem, bez prokuratorskiego nakazu, lecz za zgodą Gierlacha (- Co miałbym, łaskawy panie, chować, a poza tym: Gość w dom, Bóg w dom), przeszukali adres właściwy.

Zabrali pudła papierów. Jak to w domu archeologa.

Dalej - konwojując aresztanta, pojechali w kierunku Wrocławia. Od 5 grudnia 2006 r. Marek Gierlach mógł już osobiście docenić talent architekta Busse i studiować detale żeliwne wrocławskiego aresztu śledczego.

- Pierwszą noc na dołku spędziłem z górnikiem z Wujka, zamkniętym za groźby karalne pod adresem weterynarza, który uśmiercił jego psa - wspomina. - Rozkosz, powiadam panu.

***

- Za PRL-u uniwersytety i PAN miały uczyć oraz prowadzić badania naukowe - opowiada prof. Aleksander Kośko z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Pracownie konserwacji zabytków miały patent na inwestycje - renowacje, wykopaliska. Po 1989 r. z PKZ-ów wypączkowały prywatne spółki. Nie było w nich zbyt wielu fachowych archeologów.

Zrazu wszystko miało być po staremu, tyle że w nowych warunkach, za nową, rynkową kasę. I gdyby tak zostało, nie byłoby problemu.

Jakoś w połowie lat 90., gdy Polska zaczęła śnić sen o autostradach, ktoś przytomny zauważył, że dróg budować się nie da, jeśli terenu nie sprawdzą wcześniej archeologowie. Przy Ministerstwie Kultury powstaje Ośrodek Ratowniczych Badań Archeologicznych z radą konsultacyjną złożoną z profesorów archeologii, niektórych światowej sławy, reprezentantów największych i najlepszych ośrodków naukowych. Zdawało się, że dla polskiej archeologii nie ma bardziej reprezentatywnego ciała.

Szefem ośrodka jest prof. Zbigniew Bukowski , archeolog światowego formatu, autorytet w środowisku. Dochodzi do wniosku (wespół z radą konsultacyjną ORBA), że badania ratownicze to nie inwestycje, lecz nauka. Udźwigną je tylko duże instytucje, bo mają kadrę fachowców, doświadczenie, zaplecze techniczne, magazyny.

Prof. Bukowski postanawia (wespół z radą konsultacyjną), że w pracach przy autostradach będzie obowiązywać zasada regionalizmu: specjalista od Kujaw kopie na Kujawach, a od Wielkopolski - w Wielkopolsce. W ten sposób nikt nikomu nie będzie wchodzić w drogę, zaś autostradowy tort będzie podzielony sprawiedliwie.

Niech muzea, wydziały uniwersyteckie, agendy PAN łączą się w konsorcja i dzielą zyskiem z robót. Mogą w to wchodzić również spółki prywatne. W ten sposób uniknie się kłótni, kto ma zarobić.

Zdaje się nawet przez chwilę, że wszyscy są zadowoleni. Budowa dróg to wielkie pieniądze. A więc - badania archeologiczne też muszą kosztować. I tak nauka zaniedbywana przez państwo zapracuje sama na siebie.

Tyle że pieniądze, nawet te ogromne, zawsze są w ograniczonej ilości. Więc to, co dla jednych było szczęściem, dla innych okazało się traumą.

- W 2001 r. ludzie z dawnych PKZ wystosowali list do ministra infrastruktury: o wyborze wykonawcy robót winien decydować tylko przetarg, a Ośrodek Ratowniczych Badań Archeologicznych nie musi zatwierdzać prac - opowiada prof. Kośko. - Pisano, że wskazywanie wykonawcy przez ORBA tworzy możliwość korupcji. Dobre hasło, ale woda mętna.

Marek Gierlach wcześniej pracuje w Europolgazie; przy budowie polskiej odnogi gazociągu jamalskiego nadzoruje prace archeologiczne. Wie, na czym polega łączenie wykopalisk z inwestycjami; dla archeologa różnica między drogą a rurociągiem jest tylko taka, że w przypadku drogi trzeba kopać szerzej. Zostaje więc doradcą Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad. A po jej likwidacji wchodzi do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Kiedy zaś placówka prof. Bukowskiego również zostaje rozwiązana, Gierlach szefuje powstałej na jej miejsce OODA. W mylnym - jak powiada - błędzie, iż reguły wypracowane wcześniej winny obowiązywać nadal.

- To nie ja wymyśliłem zasadę regionalizacji, tylko prof. Bukowski wespół z najwybitniejszymi polskimi archeologami - wyjaśnia. - Ani nie ja zarządziłem, że uniwersytet lub PAN ma większe możliwości badawcze niż prywatna firma, bo wymyślono to, zanim zacząłem mieć coś wspólnego z drogami. Ale z jednym i z drugim zgadzam się w stu procentach. Nie może być tak, by za budowę elektrowni jądrowej brała się firma stawiająca domki jednorodzinne. To, że jest tańsza, nie ma znaczenia.

***

Możemy przyjąć (jak kiedyś już przyjęła "GW"), że Marek Gierlach jest łapówkarzem wspartym układem profesorów. I wówczas wszystko jest w najlepszym porządku - prokurator, sąd, wyrok.

Ale możemy założyć, że nie wziął ani złotówki, a siedział za niewinność. Wtedy warto zastanowić się, dlaczego usiadł.

Przyczyny zapewne są trzy. Tak przynajmniej twierdzą profesorowie Janusz Kruk z krakowskiej PAN, Romuald Schild z Uniwersytetu Warszawskiego i Aleksander Kośko, poznaniak. Pierwsza - sen o pieniądzach, które można zarobić na badaniach archeologicznych. Druga - zasada, że nie tylko liczy się koszt badań, ale też - efekt naukowy. A także trzecia - reguła regionalizacji.


Ci, którzy wierzą w niewinność Gierlacha, pytają: - Czy nie jest dziwne, że doniesienie do wrocławskiego ABW złożył Poznań i archeolodzy pracujący również dla prywatnych firm?

I objaśniają, że wcale dziwne nie jest.

- Jeśli autostrada budowana jest na Mazowszu, badania prowadzą archeolodzy z Mazowsza - opowiadają profesorowie. - Jeśli pod Krakowem - kopią Małopolanie. I tak Poznań znalazł się w kropce. Autostrada Wielkopolska już prawie gotowa, został tylko niewielki odcinek od Nowego Tomyśla do niemieckiej granicy. Co znaczy, że nie ma już wielkich pieniędzy na nowe wykopaliska. Bo wielkich przedsięwzięć drogowych już w Wielkopolsce nie będzie. Kropka.

Zresztą, co można sprawdzić w kalendarzu, jeżeli rzeczywiście domniemane łapówkarskie decyzje przy budowie Autostrady Wielkopolskiej, za które Gierlach trafił do aresztu, zostały podjęte, to musiało być wcześniej, za jego poprzednika prof. Bukowskiego. Gierlach odpowiadał tylko za jeden odcinek drogi.

Słowem - żeby zarabiać, trzeba złamać zasadę prymatu uniwersytetu nad firmą prywatną i zapomnieć o regule regionalizmu.

Dlaczego sprawa trafiła do Wrocławia? Bo przy budowie obwodnicy OODA złamała zasadę regionalizmu, co może sugerować, że wykonawców robót wybierała "po uważaniu", wedle własnego widzimisię.

- To prawda, że złamaliśmy tę zasadę - mówi Gierlach. - Ale wynikało to tylko z potwornie napiętych terminów; zbyt późno zwrócono się do nas o przeprowadzenie badań. Nie chcieliśmy opóźniać prac drogowych, zwołaliśmy więc pospolite ruszenie złożone z wszystkich największych instytucji archeologicznych południowo-zachodniej Polski. To cała tajemnica.

Dalej - tłumaczą profesorowie - odkrycie "afery korupcyjnej" w OODA trafiło na wyśmienity czas, gdy podejrzanymi o branie łapówek okazywali się urzędnicy państwowi i samorządowi, politycy, właściciele szkół nauki jazdy albo lekarze. Jedni słusznie. Inne oskarżenia trafiały w płot.

Wszak układ podobno czaił się wszędzie; mówiły o tym pierwsze osoby w państwie. A skoro tak - dlaczego archeolog miał być poza układem, jeśli w układzie mógł być znany chirurg? Dlaczego układ miał być zamknięty dla profesorów archeologii, skoro byli w nim profesorowie medycyny?

- Minister wyrzucił Gierlacha, rozwiązano OODA, czyli - wylano dziecko z kąpielą - mówi prof. Kośko, akurat z Poznania. - Minister uznał, że o tym, kto przeprowadzi badania pod autostrady, zadecyduje przetarg, czyli pieniądze. I tak do dzisiaj. Kto tańszy, ten lepszy. Ceny mogą być nawet dumpingowe, za wykopaliska mogą brać się ludzie, którzy ich po prostu nie udźwigną. Rzetelności badań nikt uczciwie nie sprawdzi; nadzór wojewódzkiego konserwatora zabytków to najczęściej fikcja. Nie wynika ze złej woli, lecz przede wszystkim z braku kompetencji, sił i środków.

- Uniwersytet albo PAN ma możliwości składowania znalezisk - dodaje prof. Kruk. - Powstawały opracowania naukowe, publikacje. Teraz możemy o tym zapomnieć.

- Gdy próbowano rozjechać Rospudę budową nowej drogi, podniosło się larum na całą Polskę, protestowała Europa - dodaje Kośko. - Różnica polega na tym, że my się łańcuchami do drzew nie przypinamy, choć europejskie regulacje prawne tak samo nakazują dbać o ekologię, jak i o archeologię. A może powinniśmy demonstrować.

***

- Bo ja, łaskawy panie, mógłbym jeszcze trochę posiedzieć - powiada Marek Gierlach. - Ale sam pan rozumie: rodzina, tłumaczenia, wyjaśniania. Zacisnąłem pośladki i zgodziłem się na kaucję. Na wyrok czekam spokojnie, bez słowa skargi. Sąd ma wszak prawo pracować w spokoju, nie bacząc na flukta zewnętrzne.

- Miał pan świadomość, że idąc do OODA, wchodzi na grząski grunt?

- Nie wymyśliłem, powtórzę, reguł, wedle których OODA wskazywała kandydatów na wykonawców robót archeologicznych. Ale respektowałem je jak własne, bo zdaje mi się, że są najlepsze z możliwych. Wiedziałem, że będę musiał wiele godzin tłumaczyć, dlaczego Poznań pracuje w Poznaniu, a Kraków w Krakowie, a i tak wszystkich nie przekonam. Że nie wszyscy będą zadowoleni, skoro uznano, że uniwersytety czy muzea mają prymat nad firmami prywatnymi. Przechodziłem wielokrotne kontrole NIK, co uważam za słuszne, gdyż procedury, wedle których działała OODA, powinny być kontrolowane z zewnątrz. Nic mi nie zarzucono. Spodziewałem się pretensji, skarg, żalów pod moim adresem, szeptania po kątach. Cóż - myślałem - walczącym jestem, dam radę. Ale żeby aż tak się porobiło - co to, to nie.

- Przegra pan proces - kratki przed oczami na kilka ładnych lat. Wygra pan...

- ...wcale nie idzie mi o to, żeby wrócić na stanowisko albo i coś podobnego. Pisz pan, że brałem łapówki, żem łajdus; sam mogę poprosić o rozstrzelanie.

- To o co panu idzie?

- Chciałbym, żeby nie zmarnować. Teraz przy autostradach może kopać każdy, kto - najniższą ceną - wygra przetarg. A nie powinien. Prywatne spółki niech też sobie kopią, lecz pod jakąś kontrolą merytoryczną. Tej brakuje. Dziwi bierność ministra kultury odpowiedzialnego prawnie za ochronę dziedzictwa - również tego najdawniejszego. A przecież przy ministrze funkcjonuje od 2002 r. Rada Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego złożona z szefów wszystkich instytucji archeologicznych w Polsce. Trudno o bardziej kompetentne gremium! Tyle że od czasów rządów PiS po dziś dzień rady nie zwołano mimo kilkakrotnych próśb jej przewodniczącego prof. Romualda Schilda, uczonego światowej sławy. Czyżby wtedy i dziś kierownictwo resortu bało się trudnych pytań? Euro 2012 za pasem, a my borykamy się z narzucanymi coraz krótszymi terminami badań, absurdalnym spadkiem stawek etc. etc. Wie pan, my nie mamy tu wykopalisk egipskich, ale jakieś mamy. Szkoda tego wszystkiego.


- I o to panu idzie?

- Bo ja, łaskawy panie, wariat jestem. Co raczył pan zauważyć już na wstępie. A swoją drogą co odespałem i odczytałem we Wrocławiu - to moje.

Ciekawe, lecz to samo co Marek Gierlach, archeolog z wykształcenia i łapówkarz domniemany, powiadają największe tuzy polskiej archeologii.

Paweł Smoleński, Gazeta Wyborcza


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: niedziela, 16 listopada 2008, 16:57 
Offline
Generał Brygady
Generał Brygady

Dołączył(a): poniedziałek, 7 października 2002, 00:00
Posty: 647
Hmmm.Autorytety profesorskie rozstrzygaja- niewinny i już. to nic ze aresztowan dokonuje sąd a nie łapsy.całośc wiarygodna jak gazeta wybiórcza.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: niedziela, 16 listopada 2008, 17:15 
Offline
Moderator
Moderator

Dołączył(a): środa, 28 maja 2003, 00:00
Posty: 1363
Lokalizacja: Gliwice
Co by nie mówić nasza (tzw. CASREX) współpraca z OODA zaczęła się od rozmowy z Gierlachem. I on dał nam zielone światło...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 17 listopada 2008, 02:43 
Offline
Moderator
Moderator

Dołączył(a): poniedziałek, 27 marca 2006, 14:29
Posty: 1515
Lokalizacja: Ducatus Tesinensis
"Jak nie wiadomo,o co chodzi,to chodzi o pieniądze"....
:que I jasno z tego wynika....
A zamykano już,za drobniejsze przewinienia :(
które okazały się zwykłymi pomówieniami ,czyli"pospolitym gównem" :(
Media sądzą,a potem lataaa zanim Sąd osądzi,często zresztą też kierując się nie KPK tylko
osądem mediów :n (bo trzeba by wypłacić odszkodowanie :( )
Nawet rzy...gać się już czasami nie chce,bo nie ma czym :n


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: poniedziałek, 17 listopada 2008, 23:21 
Offline
Generał Broni
Generał Broni

Dołączył(a): poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 17:02
Posty: 1313
Lokalizacja: Szczecin
hajtman napisał(a):
Nawet rzy...gać się już czasami nie chce,bo nie ma czym :n

Żółcią ? :1


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Jak to z OODA bywało...
PostNapisane: poniedziałek, 25 października 2010, 21:41 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): czwartek, 26 listopada 2009, 13:31
Posty: 582
Za łapówki zdobywał intratne zlecenia na prace archeologiczne przy budowach autostrad
Korupcyjny układ prokuratura odnalazła w dziedzinie - wydawałoby się - wolnej od współczesnych pokus. Zaczęło się pod koniec lat 90., gdy w polskiej archeologii pojawiły się pieniądze, o jakich wcześniej badacze nie śnili. Miliony złotych wędrowały do naukowców dzięki drogom. Przepisy nakazują bowiem, by przed każdą inwestycją przeprowadzić badania archeologiczne: wykopać, co kryje ziemia, skatalogować i opracować.

Płaciła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, dla której to ledwie ułamek kosztów inwestycji. Wielkie pieniądze dzielono bez przetargów, bo liczyć miała się jakość prac, a tę gwarantowali fachowcy. W rzeczywistości zlecenia dostawał ten, kto dzielił się pieniędzmi z urzędnikami.

Sprawa wyszła na jaw cztery lata temu, gdy do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgłosili się poznańscy archeolodzy, którzy przez lata sami dawali łapówki, by uczestniczyć w autostradowych wykopaliskach.

Wczoraj - po trwającym ponad dwa i pół roku procesie - zapadły skazujące wyroki.

* Najwyższy - pięć lat i osiem miesięcy więzienia - dostał Marek G., specjalista ds. archeologii przy GDDKiA, a potem dyrektor Ośrodka Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego. To on był "mózgiem układu". W latach 1998-2005 przyjął co najmniej 918 tys. zł łapówek od archeologów z Poznania i Pułtuska. Część wypłacono na podstawie fikcyjnych umów na wykowanie np. informatora o badaniach archeologicznych dla inwestorów. Pięć lat temu Marek G., w zamian za zlecenie, zażądał od dyrektora Fundacji UAM Tadeusza K. 10 proc. wartości prac archeologicznych na budowie autostradowej obwodnicy Wrocławia.

* Na cztery i pół roku więzienia skazał sąd Tomasza Z. (urzędnika z GDDKiA, który razem z Markiem G. zlecał intratne prace) oraz Rafała M. (zastępcę G.). Tomasz Z. zarobił na łapówkach co najmniej 380 tys. zł., a Rafał M. - 262 tys. zł.

* Trzy lata będzie musiał odsiedzieć Marek C., były dyrektor Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, który łapówki dawał od 1998 do 2004 r. Był wtedy kierownikiem zespołu badawczego w muzeum i dyrektorem Centrum Badań Archeologicznych. Osobiście i za pośrednictwem innych naukowców przekazał Markowi G. 114 tys. zł. W zamian Fundacja UAM dostawała zlecenia na prowadzenie wykopalisk.

* Na dwa i pół roku trafi do więzienia inny archeolog Lech Cz., były kierownik zespołu badawczego PAN w Poznaniu. Wręczył Markowi G. co najmniej 54 tys. zł.

Jeśli wyrok się uprawomocni, wszyscy skazani trafią do więzienia. Odsiadki uniknął jedynie poznański archeolog Tadeusz K., który już w 2008 r. poddał się dobrowolnie karze trzech lat więzienia w zawieszeniu. Wszyscy oskarżeni muszą zapłacić grzywny. Najwyższą Marek G. - 90 tys. zł.

Wyrok nie jest prawomocny. Skazani, którzy stawili się w sądzie (Marek G., Marek C. i Lech Cz.), nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Nie wiadomo, czy złożą apelacje.


http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001, ... ienia.html


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Jak to z OODA bywało...
PostNapisane: poniedziałek, 25 października 2010, 23:14 
Offline
Weteran
Weteran

Dołączył(a): wtorek, 1 czerwca 2004, 15:31
Posty: 3672
Marek C., jest m.in. autorem książki pt. Skarby z autostrad :luv


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Jak to z OODA bywało...
PostNapisane: wtorek, 26 października 2010, 02:26 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): niedziela, 12 października 2003, 02:31
Posty: 1150
Lokalizacja: Warszawa / Betlahem / Amman
mirek napisał(a):
Co by nie mówić nasza (tzw. CASREX) współpraca z OODA zaczęła się od rozmowy z Gierlachem. I on dał nam zielone światło...

Co by nie mowic przez niego rowniez sie skonczyla.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Jak to z OODA bywało...
PostNapisane: wtorek, 26 października 2010, 13:00 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): czwartek, 26 listopada 2009, 13:31
Posty: 582
Osobiście raczej nie mam złudzeń, że Gierlach poszukiwaczy miał w d... i rozgrywał tylko swoje interesy. Z artykuł z 2006 r. nt. wystawy „Odkrywcy i rabusie w archeologii”:

"(...)Podczas otwarcia zabrał głos Marek Gierlach – dyrektor Ośrodka Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego, który podziękował władzom samorządowym za możliwość przedstawienia problematyki nielegalnych działań poszukiwaczy skarbów poprzez tą ekspozycję. Mówił o historii nielegalnych poszukiwań i sposobach zmarginalizowania zjawiska kradzieży i wywożenia cennych zabytków z kraju.
Wystawa archeologiczna została przygotowana przez Regionalny Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków w Białymstoku, Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich oddział w Warszawie oraz Ośrodek Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego.

- Wystawa powstała na zlecenie Generalnego Konserwatora Zabytków i jest pokazywana w innych urzędach marszałkowskich. Podstawową rzeczą jest to, że nie jest to ekspozycja muzealna. Wystawa ta jest pokazywana w takich miejscach, gdzie jest kontakt z polityką, biznesem, gdzie decydenci mogą zobaczyć, że poruszana problematyka jest ważna. Wystawa ta prezentowana była w Sejmie i w Senacie. Oglądali ją nasi parlamentarzyści i właściwie dzięki temu też została przeforsowana ustawa, dzięki której po raz pierwszy w naszym ustawodawstwie zapisano, że inwestor płaci za badania archeologiczne ratownicze, czyli np. jeśli będzie budowana nitka autostrady, to badania ratownicze sfinansuje Generalna Dyrekcja Dróg krajowych i Autostrad – powiedziała Iwona Górska, dyrektor Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Białymstoku (...)"
http://www.wrotapodlasia.pl/Templates/W ... RNODEGUID={4AB84985-3A7B-4E0F-ABD3-E64AECB008B7}&NRORIGINALURL=%2Fpl%2Farch_2%2Frok_2006%2FI_kwartal%2Frabusie.htm&NRCACHEHINT=NoModifyGuest


i z drugiej strony post użytkownika neyck z 22.03.07 w dyskusji po pierwszych doniesieniach o wykryciu afery:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,67,59405 ... k.html?v=2
Informacje są niepotwierdzone, ale osoba, która je wygłasza, sprawia wrażenie dobrze zorientowanej w temacie:

"To nie czubek, ale ostrze góry. Doły są jeszcze bardziej skorumpowane, tylko, że w mniejszym stopniu, biorąc pod uwagę przyjmowane lub przekazywane sumy. Ile kosztuję spychacz zamawiany w lokalnej firmie za godzine pracy, np. klasy Stalowa Wola w porównaniu z tym samym narzuconym przez lokalną fundację? Piszę tutaj na przykładzie woj. łódzkiego. Ceny lokalnego przedsiębiorcy są o nawet 50% niższe. Tylko nie można go zatrudnić nawet w formie uczciwego przetargu bo fundacja nakłada obowiązek na badającego przyjęcie spychaczy od siebie po
horendalnej cenie + trzeba na niego czekać i wykłócać się o jego terminowe przybycie. Dalej; stawka robotnika wykopaliskowego była zalecana nawet przez OODA, w porozumieniu z z centralną dyrekcją budowy autostrad, minimum 6 zł za godzinę, robotnik dostawał aż 4 zł za godzinę!!! Pieniądze i tak tkwiły w fundacji w Łodzi, listy podpisywane przez pracowników i tak były fikcją!!!

Dalej; w przypadku nadgodzin wykonanych przez robotników wykopaliskowych kazano obcinać im godziny i przepisywać listy obecności!!! W przypadku protestu wywalano opornych na zbity pysk!!! Cóż w regionach o wysokim bezrobociu mało kto protestował. Dalej; aby zwiększyć efektywność ekonomiczną stanowisk nakazywano tworzenie fikcyjnych obiektów archeologicznych, klasyfikująć np. plamy z z orki jako ziemianki itd. Dorzucano na wskazany badany ar ceramikę podnosząc w ten sposób wysokość zapłaty za przebadany odcinek. Im więcej ceramiki tym większe pieniądze otrzymywał ten, który wygrał w imieniu fundacji przetarg a koniec końców samam fundacja. Za utrudnieniu w przeprowadzeniu badań logicznie rzecz biorąc wzrastały koszty badania odcinka, był i jest faktor najwyższej trudności, wyrąb lasu, pod to podciągano młody sad, gdzie korzenie wychodziły jak z masła, zwiększano ilość korzeni wrzucając i specyficznie układają je na wykopie a potem opisując i odpowiedni fotografując. Kazano podpisywać rachunki za wodę do picia, której nikt nigdy nie dostarczył na wykop dla pracowników, sami musieli ją przynosić mimo, że przepisy mówią
wyraźnie co innego. Skandalcze było tez rozliczanie z pracownikami naukowymi i merytorycznymi, płacono dopiero jak w takim a takim terminie przekopie się narzuconą powierzchnie, na pieniądze czekano nawet trzy miesiące!!!! Ponoć fundacja nie płaciła firmie, która wygrała przetarg i zatrudniała archeologów, bo pani prezes fundacji bawiła za granica i sic! nikt inny nie mógł wypłacic pieniędzy w dużej fundacji. Przetargi o dziwo wygrywali tylko zaprzyjaźnieni z fundacją, np. żona człownka fundacji, która stawała do przetargu z pierwszym członem, panieńskim, nazwiska itd. Nie płacono za wykorzystanie własnego
specjalistycznego sprżetu, a jak się nie podoba to won! Badania były prowadzone tak, że włos się jeżył na głowie, to temat na długi i następny post.

Aresztowano niejakiego Marka G. z OODA, a chyba zapomniano o tych urzędnikach, którzy od lat z nim pracowali w OODA a wcześniej w ORBA (Ośrodek Ratowniczych Badań Archeologicznych). Co z Panem Rafałem M. wicedyrektorem ORBA za czasów profesora Bukowskiego a potem wicedyrektorem w OODA za czasów Marka G.

To stary układ wychodzący jak odrastająca głowa hydry. Rafał M. to syn Jaremy M. profesora historii, członka KC PZPR, pracownika i profesora partyjnej uczelni, bliskiego kolegi profesora G., szefa archeologii na WSH w Pułtusku, sekretarza POP PZPR na wydziale historii UW. Profesor G. no notabene były członek rady naukowej przy OODA. Ojca Pana Marka G> nikomu nie trzeba chyba przedstawiać, blisko powiązany koleżeńsko i PZPR-owsko z w/w. Marek G. niby mało znaczący urzędnik wojewódzkiego konserwatora zabytków w Ciechanowie a potem wojewódzkiej delegatury, pracował na poczatku jako niby konsultant w Generalnej Dyrekcji Budowy Autostrad, ORBA kierował nic nie wiedzący i usiłujący walczyć o dziedzictwo kulturowe (otwarty list do prasy w
podczas jego urzędowania) profesor B. potem zrobiony też członkiem rady naukowej OODA, jak odszedł na emeryturę. List wtedy był skierowany własnie przeciwko działaniom pana Marka G. i jego kolegów z agencji i zakusom na tak zwaną kasę. Pan Profesor G. przechodzi na emeryturę, potem postaje OODA z ORBY, szefem OODA zostaje Marek G. decydujący o wszystkim, ale razem z Rafałem M. wiecznym niewinnym wicedyrektorem trzymają czapę nad kasą wykopalisk autostradowych, dziwnym trafem na A1 na A2 najlepsze kąski do przebadania
dostaje profesor, wspomniany G. z WSH. Bada i bada co można było przebadać w krótszym czasie prawie latami, na WSH też powstaje fundacja, która jest przykrywką do różnych posunięć, ale tu kontrola jest pełna raczej bo to prywatna uczelnia. No mniejmy nadzieje, że tak i jest.
Znan jest sprawa sprzed kilku lat kiedy ORBA prowadziła swoje pseudonaukowe badania w miejscowości Tarczyny. Badaniami kierował Rafał M. pod nadzorem profesora G., który był naukowym konsultantem. Doszło akurat do zmian administracyjnych w Polsce, z Tarczyn zamiast ciechanowskiego zrobiło się województwo z siedzibą w Olsztynie, ale Marek G. usłużnie wydał z datą wstecz pozwolenie na prowadzenie prac archeologicznych. Zrobiła się afera, bo sprawe odkrył olsztyński konserwator i wszczął postępowanie prokuratorskie. Panowie się wywineli, dzięki swoim bardziej lub mniej politycznym układom i koneksjom koleżeńskim w samym Ministerstwie Kultury. Teren został przebadany pod budowę prywatnego parku archeologicznego, którego włascicielem jest Rafał M. i Marek G. a poprzednio kilku figurantów. Co zbudowano też za państwoe pieniądze na terenie skansenu areologicznego w tarczynach oprócz poprzedzających badań też za państwowe pieniądze nie wiadomo, ale kroczek po kroczku odpowiednie służby i do tego dojdą, no miejmy nadzieje. Tak wygląda marnotrawienie nszych pieniędzy na dołach, tak wygląda nauka polska zwana archeologią . Wstyd być archeologiem w Polsce, lepiej iść na bezrobocie. Królowa nauk została zbrukana przez Marków G., Rafałów M. i innych, których ABW już zamkneła na wniosek sądu do paki. Może , któregoś dnia znowu powiem, że jestem archeologiem, teraz się wstydzę,
niestety. Jest nas wielu wspaniałych ludzi, czarne owce trzeba wyciąć jak
chwast, aby nauka była tym czym powinna być, kształceniem młodych ludzi i świadkiem dziejów dla następnych pokoleń, a nie prywatnym folwarkiem ekipy spod gwiazdy budowania własnych domów na karbie podatnika. Niech budują za swoje, tak jak każdy ciężko, ale i z radością pracujący uczciwy drobny archeolog. Historia zawsze osądzi, ale niechaj i sądy zrobia tutaj swoje!!!!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Jak to z OODA bywało...
PostNapisane: środa, 7 marca 2012, 12:24 
Offline
Starszy Chorąży Sztabowy
Starszy Chorąży Sztabowy

Dołączył(a): poniedziałek, 27 lipca 2009, 19:44
Posty: 242
Jest "już" prawomocny wyrok Sądu Okręgowego.
Cytuj:
2012-03-06 17:55
Proces ws. korupcji przy budowie autostrad
Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał dziś dotychczasowe wyroki dla urzędników za korupcję przy budowie autostrad. Jak ocenił sąd, proceder miał charakter patologiczny.

Sąd Okręgowy w Poznaniu w procesie odwoławczym potwierdził istnienie układu korupcyjnego podczas badań archeologicznych prowadzonych przy budowie autostrad w latach 1998-2006.

Na ławie oskarżonych zasiedli trzej urzędnicy, którzy decydowali o wyborze wykonawcy prac archeologicznych na terenie budowy autostrad. Zostali oskarżeni o branie łapówek i domaganie się korzyści majątkowych od instytucji naukowych i firm, które dostawały zlecenia na te prace. Przed sądem stanęło też dwóch archeologów, którzy dawali urzędnikom łapówki.

W pierwszej instancji wszyscy oskarżeni zostali skazani na kary bezwzględnego więzienia. We wtorek sąd odwoławczy utrzymał wyroki dla urzędników, zmniejszył jednak kary dla archeologów.

Organizatora procederu Marka G., b. dyrektora Ośrodka Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego w Warszawie, a wcześniej pracownika Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad oraz GDDKiA, sąd skazał na 5 lat i osiem miesięcy więzienia. Sąd uznał, że przyjął on łapówki o łącznej wartości ponad 890 tys. zł.

Tomasz Z., b. naczelnik wydziału ds. środowiska GDDKiA, wcześniej pracownik Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad, przyjął nie mniej niż 355 tys. zł łapówek i został skazany na karę 4,5 roku więzienia i karę grzywny. Taki sam wyrok otrzymał Rafał M., który - jako zastępca dyrektora Ośrodka Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego - przyjął łapówki w łącznej wartości co najmniej 262 tys. zł.

Sąd odwoławczy uznał za udokumentowaną mniejszą o kilka lub kilkanaście tysięcy złotych kwotę łapówek wziętych przez urzędników, nie miało to jednak wpływu na wysokość kar.

Uzasadniając wyrok sędzia sprawozdawca stwierdził, że mimo skomplikowania sprawy wina oskarżonych była bezsporna.

- Jeśli chodzi o przydział ratowniczych badań archeologicznych pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, patologia tego systemu osiągnęła szczyt. Doszło do tego, że pewien archeolog, który spotkał się z propozycją korupcyjną i odmówił zapłacenia, zaczął obawiać się, jakie będą tego konsekwencje. Ludzie przestali się bać popełniać przestępstw. Bali się tego, co nastąpi po tym, jak odmówili płacenia łapówek - powiedział uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Wierzbicki.

Według sądu korupcja powoduje powszechny brak zaufania w życiu publicznym i niewiarę w struktury państwa. Za organizatora procederu sąd uznał Marka G.

- Oskarżony miał specyficzne poczucie sprawiedliwości. Żądając łapówek, mówił, "że się stara i szarpie i nic z tego nie ma", ale nie zrezygnował z posady urzędnika i nie zajął się badaniami archeologicznymi, tylko wolał rozdzielać środki na te badania - powiedział sędzia Wierzbicki.

Po ogłoszeniu wyroku Marek G. został aresztowany na dwa miesiące.

Wśród skazanych są też Marek C., były dyrektor Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, oraz były kierownik zespołu badawczego Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Poznaniu Lech Cz., którzy wręczali łapówki urzędnikom. Sąd pierwszej instancji skazał archeologów odpowiednio na 3 i 2,5 roku więzienia, sąd odwoławczy zmniejszył te wyroki na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.

Proceder korupcyjny polegał na wykorzystywaniu przepisów obowiązujących przy inwestycjach finansowanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Przepisy te pozwalały urzędnikom decydować o wyborze wykonawcy, kontroli i odbiorze prac. Oskarżeni żądali od instytucji badających archeologicznie tereny, po których przebiegały autostrady, ok. 7 do 10 proc. wartości zleconych prac, często wypłacanych poprzez fikcyjne umowy zlecenia.

Był to drugi wyrok w tej sprawie. Pierwszy zapadł październiku 2010 roku w Sądzie Rejonowym w Poznaniu. Od tego wyroku odwołali się oskarżeni. Wtorkowy wyrok Sądu Okręgowego jest prawomocny.


Źródło: http://niezalezna.pl/24731-proces-ws-ko ... -autostrad


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL