Spraw wszczynanych przeciw poszukiwaczom, z uwzględnieniem miltarystów, jest w sumie bardzo mało - kilka, kilkanaście w roku. W skali środowiska to właściwie nic nie znaczy. Dotkliwe są jednak nagonki medialne związane z każdym przypadkiem i ugruntowywanie w opinii publicznej bezpodstawnego przeświadczenia, że byle moneta, łuska czy jakikolwiek stary grat to zabytek, a zardzewiały zamek czy nawet cały masuer to broń. I o ty chyba chodzi inspirującym te sprawy. No i efekt odstraszający - choć ja już z pewnym rozbawieniem obserwuję panikę, jaka wybucha po każdej wpadce poszukiwacza, by po kilku dniach wszyscy otrzeźwili i odpalili wykrywki nadrabiając czas stracony na bicie piany na forach:))) Pomysł z DAS jest o tyle dobry, że nie mieliby w sumie wiele do roboty, a potencjalnych płatników składek mogłoby by być sporo. Ale czy to łykną - nie mam pojęcia. Bez sensu jest o tym dyskutować, zanim ich ktoś o to nie zapyta. Równocześnie czytając deklaracje osób,które są gotowe płacić 250 zł rocznie trochę mi się śmiać chce. Statystycznie ryzyko wpadki jest minimalne. Statystyczny poszukiwacz wpada raz na parę tysięcy lat (jeśli założymy, że jest nas jakieś 30 tys., a rocznie wpada 20 osób). Nie wydaje mi się też, aby istniała jakaś zorganizowana akcja wyłapywania poszukiwaczy. Po prostu działające przy wojewódzkich komendach zespoły do spraw walki z przestępstwami przeciwko zabytkom,o ile nie maja żadnych wyników, starają się robić od czasu do czasu dobre wrażenie na przełożonych udając, że coś im się udaje. Ale nie są to zespoły powołane specjalnie do utrudniania życia poszukiwaczom. Przestępstw przeciw zabytkom jest mnóstwo - najdotkliwsze są kradzieże (z kościołów, muzeów i prywatnych kolekcji), rynek fałszerstw i przemyt za granicę. Tak wiec wydaje mi się, że rozsądnie byłoby, gdyby każdy odłożył sobie 1-2 tys. na wypadek kłopotów z prawem, bo podstawowa opieka prawna wcale nie jest taka rujnująca. Pomoc przy pisaniu pism, zażaleń, składaniu wniosków dowodowych i ogólne porady przed przesłuchaniami można zresztą uzyskiwać przez sieć. Np. cennik na portalu:
http://www.eporady24.pl/cennik.html
pozwala się ogólnie zorientować, ile to może kosztować. ten portal polecam nie przypadkiem, bo mają jakikolwiek pojęcie o problemach poszukiwaczy, polecam choćby ich ekspertyzę dotyczącą kwestii pozwoleń na wykopki:
http://www.eporady24.pl/drukuj_pytania-2011.html
Ogólnie jednak w Polsce nie ma chyba adwokatów wyspecjalizowanych w tej tematyce i często im trzeba najpierw tłumaczyć skomplikowanie naszych spraw:)) Byłoby dobrze, gdyby stworzyć choćby listę tych,którzy mają o tematyce jakiekolwiek pojęcie i gotowi byliby się podjąć prowadzenia sprawy. Trzeba jednka pamiętać, że przy równym rozproszeniu poszukiwaczy w Polsce byłaby to głównie pomoc na telefon i on-line, bo dojazdy adwokata-speca z drugiego końca Polski byłyby za drogie.
Artur