Ryjec napisał(a):
USTAWA GENERALNIE NIE JEST ZŁA. WIĘKSZOŚĆ Z NAS NIE POSZUKUJE ZABYTKÓW, 99,99 % TEGO CO ZNAJDUJEMY NIE WYCZERPUJE ZNAMION USTAWY! SZUKAMY ZŁOMU KOLOROWEGO, W KTÓRYM CZASAMI JEST JAKIŚ STARY PRZEDMIOT, NIE BĘDĄCY ZABYTKIEM! ZABRONIONE JEST POSZUKIWANIE ZABYTKÓW BEZ ZEZWOLENIA ( tu znaczenie ma intencyjność), A NIE ZNALEZIENIE ICH PRZYPADKOWO PRZY POSZUKIWANIU JAKIEGOŚ KOLOROWEGO NIE WIADOMO CZEGO, co los da!NA STANOWISKACH ARCHEO, NA TERENIE ZABYTKÓW, NIE MOŻNA SZUKAĆ NAWET ZŁOMU i to jest zrozumiałe i akceptowalne.
Przyjacielu Ryjec, oczywiście że tak, ale to nie jest nic odkrywczego. Otóż taka interpretacja miała zastosowanie do momentu kiedy SNAP i spółka nie zaczęli insynuować, że człowiek z detektorem to hiena cmentarna:
https://opinie.wp.pl/marcin-michalski-r ... 407025793aDzisiaj owszem, można sobie założyć, że poszukuje się złomu kolorowego, co więcej można nawet faktycznie poszukiwać tego typu rzeczy, ale nie zmienia to faktu, że ryzyko zatrzymania w terenie a następnie przeszukania mieszkania jest takie samo dla każdego kto posługuje się detektorem, bez względu na to czego faktycznie szuka. I teraz, jeżeli poszukiwacz meteorytów, obrączek gołębich, złomu czy czegokolwiek innego, natknie się na przedmiot zabytkowy, dajmy na to fibulę z OWR, to co on biedy ma zrobić z takim przedmiotem?
a) Zgodnie z przyjętymi zasadami ochrony zabytków należałoby zgłosić lokalizację znaleziska do WKZ, ponieważ może to być nowe miejsce na mapie stanowisk archeologicznych. Kiedyś takie zgłoszenia miały miejsce, natomiast w chwili obecnej robią to tylko szaleńcy lub pijani. Owszem, możesz zawsze powiedzieć, że znalazłeś przedmiot będąc na rybach czy grzybach i być może dostaniesz nawet nagrodę jeżeli fibula była ze złota. Ale jeśli okaże się, że znalazłeś ją za pomocą urządzenia technicznego, to nie dość że nie dostaniesz żadnej nagrody, to jeszcze dostaniesz karę grzywny i ryzyko więzienia, nie mówiąc już o przepadku detektora.
b) Zabezpieczyć i zabrać do domu, aby nie gniła w ziemi - jeszcze gorzej bo w przypadku kontroli miejsca zamieszkania fakty będą działały na Twoją niekorzyść. 2+2=4. Detektor + przywłaszczony zabytek = więzienie.
c) Zostawić w miejscu znalezienia i nie informować nikogo - zdecydowanie najlepiej w obecnej sytuacji, przy czym realizowane na masową skalę, to ogromna strata dla nauki, która mogłaby czerpać pełnymi garściami z zaangażowania detektorystów. Także strata dla dziedzictwa narodowego jako takiego, bo każdy kolejny rok przerzucania ziemi pługiem i doprawiania nawozami azotowymi to przyspieszone niszczenie przedmiotu aż do jego całkowitej degradacji.
Czy w tej sytuacji strategia przyjęta przez PZE nie jest jedyną słuszną? Czy gdyby nazywali się P.Z.Z.Z.K. i reprezentowali zbieraczy złomu kolorowego, to ktokolwiek chciałby ich zapraszać do ministerstwa na jakiekolwiek konsultacje? Raczej nie.
Zwróć uwagę, że PZE zaoferowało ochronę prawną na wypadek powyższych scenariuszy. Doskonale więc rozumie sytuację. Stara się wynegocjować jak najlepsze warunki dla poszukiwaczy, zarówno poszukujących przedmiotów zabytkowych jak i nienoszących znamion zabytku lub będących zabytkami pospolitymi. Ja również liczę na to, że w przyszłości, w wyniku tych konsultacji i innych działań, osoba nieszukająca zabytków tylko złomu kolorowego, będzie mogła robić to bez konieczności ciągłego oglądania się za ramię. Liczę też na to, że osoba zainteresowana historią swojego regionu, intencjonalnie poszukująca zabytków, będzie mogła to robić w pełni legalnie i z pożytkiem dla nauki. Ale to nie nastąpi z dnia na dzień. I nie jest to wina PZE tylko autora powyższego artykułu oraz jemu podobnych.
PS. Nie jestem członkiem PZE. Po prostu piszę o swoich odczuciach w tym temacie.