nomennescio napisał(a):
Gdyby nie "praca" przebieglych bieglych sady "same" okreslilyby wyrokami, ze nasze hobby nie jest okradaniem dziedzictwa narodowego (pomijam przypadki celowe).
Tu zawodzi jeden z czynnikow, od ktorego zaleza losy poszukiwaczy. Cos co powinno byc filarem jasnosci i rzetelnosci. Biegli. Warto wiec przesledzic funkcjonowanie tej instytucji.
Na Boga. Objawił się tu jeden, który życiorysy chce sprawdzać i wąchać biegłych i Ty się w to wpisujesz.Ile razy mam pisać, że to nie wina policjantów, prokuratorów, biegłych, sędziów, że zatrzymują bądź nie, że oskarżają bądź nie, że wydają takie lub inne ekspertyzy, że skazują bądź nie. To wina prawa.
Jak się poszukiwania uznaje za przestępstwo zagrożone więzieniem, to należy dokładnie określić definicje zabytku. Problem w tym, że jak do tej pory minister nie wydał żadnego rozporządzenia o jednolitej, powszechnie obowiązującej wykładni ustawy. Stąd wszyscy zainteresowani powołują się bezpośrednio na ustawę interpretując ją jak im się żywnie podoba. Rozumiesz? Gdyby w ustawie zapisano precyzyjnie co jest zabytkiem i jakie zabytki powinny być zachowane, to poszukiwacz by wiedział czego unikać, policjant nie miałby podstaw do ścigania, a biegły nie pisałby głupot.
frank słusznie napisał, że:" biegły tak je określił bo tak uważa, inny może mieć odmienne zdanie,". Krytykujemy tę ekspertyzę, ale nieszczęście polega na tym, że w świetle tej wadliwej ustawy ten biegły mógł tak napisać, bo on tak ustawę interpretuje. Kto mu zabroni? Skoro nie ma jednolitej wykładni, to każdy może ustawę rozumieć jak chce.
Ze słowami franka" Wystarczy jeden, lub kilka niepodważalnych" też się zgadzam/ coś ostatnio często sie zgadzamy :D /. Więcej nie napiszę aby nie zapeszyć.