peperybka napisał(a):
Bo widzisz dla mnie wojewódzki konserwator zabytków to wojewódzki konserwator zabytków, inspektor od zabytków to inspektor od zabytków, a archeolog to archeolog. Policjant to policjant a sędzia sądu rejonowego to sędzia sądu rejonowego (chociaż oboje mogą być z wykształcenia prawnikami).
I tak jak napisałem wyżej skoro archeolog (jako archeolog) nie podejmuje żadnej decyzji w sprawach własnościowych o których tutaj rozmawiamy nie ma żadnego powodu aby o nim wspominać i straszyć dzieci ;)
No i to jest wlasnie klasyczny blad w zalozeniu :) - archeologiem sie JEST a konserwatorem (inspektorem, muzealnikiem, wykladowca, drogowcem, etc) sie BYWA - bardzo czesto zreszta zamiennie lub naraz!
Drugi Twoj blad polega na tym, ze probujesz na sile oddzielic w poruszanych kwestiach - nie tylko w tym watku - tych ktorzy "cos moga" (np. WKZ) od tych co (w Twoim przekonaniu!) "nie moga" - czyli cala reszte. Otoz nic bardziej mylnego! :) W tak niewielkim srodowisku na rowni z przepisami licza sie rowniez opinie... I to licza sie bardzo, jako ze w obowiazujacym porzadku prawnym nikt poki co nie zmusi WKZ np. do wydawania pozwolen na poszukiwania. Przy niejednoznacznosci przepisow nie ma po prostu takiej sily, o ile WKZ nie jest do tego przekonany. A teraz zgadnij kto go moze latwiej przekonac:
a) nieznany poszukiwacz "z ulicy",
b) piekarz lub pielegniarka,
c) dobrze znane od lat srodowisko, np. lokalnych muealnikow? :)