A tu wkleję swoją ściągawkę nt. przeszukań. Faktycznie - zebranie wszystkiego w jednym miejscu, bez zbędnych komentarzy to dobry pomysł. Jeśli ktoś uważa, że popełniłem jakieś błędy merytoryczne, albo ma rzeczowe uwagi, proszę o maila na priv, zmienię treść w trybie w edycji (aby nie zaśmiecać wątku zbędną dyskusją).
Przed przeszukaniem policja wzywa z reguły do dobrowolnego wydania przedmiotów, których posiadanie jest zakazane lub pochodzących z przestępstwa oraz mogących stanowić dowód w sprawie. Przy sugestii "jakieś wykopane, monety,metale, hełmy" ktoś może pęknąć i je wydać. Sam się trochę podkłada przyznając niejako, że uważa, że popełnił jakiś czyn zabroniony. Uważam, że o ile się nie ma Bursztynowej Komnaty lub skrzyni z pełnosprawnymi mauserami, nie należy nic wydawać i oświadczyć, że przedmiotów, o które Panowie pytają, niestety, nie posiadamy. . Policja musi dokonać wtedy przeszukania.
Policja nie musi mieć nakazu. W sytuacjach nie cierpiących zwłoki może przystąpić do przeszukania po okazaniu legitymacji (tzw. wejście na blachę). Jeśli maja nakaz (sądowy lub prokuratorski) - muszą go okazać. Policjantów można spisać i zadzwonić do ich przełożonego z prośbą o potwierdzenie ich tożsamości.
Przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru i poszanowania godności osób, których ta czynność
dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości (art. 227 kpk). Podczas przeszukania ma się prawo przybrać osobę towarzyszącą - warto zawołać kolegę, sąsiada lub kogoś z rodziny. To dodaje otuchy. Jeśli policja nie ma nakazu, po przeszukaniu do protokołu należy zgłosić żądanie dostarczenia zatwierdzenia tego przeszukania przez prokuraturę. Prokuratura ma na to 7 dni. Jeżeli przeszukanie nastąpiło bez uprzedniego polecenia sądu lub prokuratora, a w ciągu 7 dni od dnia czynności nie nastąpiło jej zatwierdzenie, należy niezwłocznie zwrócić zatrzymane rzeczy osobie uprawnionej,
chyba że nastąpiło dobrowolne wydanie. Na postanowienie o zatwierdzeniu przysługuje zażalenie do sądu. Jeśli jest nakaz, przysługuje i tak zażalenie.
Podczas przeszukania policja musi sporządzić spis i opis zajętych rzeczy. Należy żądać opisania każdego przedmiotu jak najdokładniej - nie "moneta" czy moneta srebrna z 1911 r", ale średnica, grubość, metal, spisać wszystko z awersu i rewersu, znaki szczególne - uszczerbienia, rysy, przetarcia, niedobicia, patyna itd. W przypadku łusek - tak samo - wymiary, znaki szczególne, wszystkie symbole z denka - co do literki i co do cyferki. W końcu "zabytki" to nie ziemniaki:))) A jest to też kwestia zabezpieczenia się przed przypadkowym zniszczeniem, zagubieniem i ewentualnym dochodzeniem roszczeń z tego tytułu. Nie ma co się spieszyć - jak nad każdym pierdołem będą siedzieli kilkanaście minut to odechce im się zabierania kilogramów pospolitego szmelcu. Jeśli policjantom nie będzie się chciało - nie popisywać protokołu i wnieść do niego stosowne oświadczenie o odmówieniu przez policję dokładnego spisania i opisania rzeczy. Jeśli robić będą porządnie - przed popisaniem protokołu uważnie przeczytać spis i opis porównując go z każdym przedmiotem. Jeśli jakakolwiek literka czy cyferka się nie zgadza (np. pfenig zamiast pfennig. I to wcale nie przesada - szwabski pfennig np. Republiki Weimarskiej, na którym napisane byłoby pfenig to byłaby sensacja numizmatyczna...) - żądać poprawek. Jak im się nie będzie chciało - odmówić podpisania i wnieść oświadczenie do protokołu albo podytkować przez następne kilka godzin własne poprawki. Odpowiednie oświadczenie w razie uchylania się policjantów od sprządzenia rzetelnego spisu i opisu mogą (i powinny) wnieść do protkokołu także osoby przybrane przez nas do przeszukania (one go podpisują). Bardzo dobrze by to wszystko wyglądało w zażaleniu. Można też wnieść oświadczenie, że zabrane przedmioty są pamiątkami rodzinnymi, prezentami, tworzą kolekcję zbieraną przez lata (zakupy na bazarze itd). Kopię protokołu i spisu i opisu rzeczy muszą zostawić.
Podczas przesłuchania - jeśli stawiane są od razu zarzuty i znajdujemy się w charakterze podejrzanego - można odmówić składania wyjaśnień. Zawsze jeszcze będzie na to czas, a po otrząśnięciu się z pierwszego szoku, będzie łatwiej. Można też bez podania powodów odmówić odpowiedzi na poszczególne pytania. Podejrzany może (i powinien) złożyć wniosek o dostęp do akt sprawy, robić z nich notatki, kopie itd. Warto brać zwłaszcza kopie swoich zeznań - bo po krótkim czasie nie pamięta się, co się mówiło. Ale w ogóle - warto wiedzieć co w papierach jest i do wszystkiego się w razie czego ustosunkować. Może składać wnioski dowodowe, oświadczenia itp.
Może wnieść o obrońcę z urzędu. Na każde postanowienie prokuratury w trakcie postępowania przysługuje mu zażalenie.
Jeśli nie są stawiane od razu zarzuty i występujemy w charakterze świadka, trzeba uważać, bo świadkowi przyłapanemu na kłamstwie może być przedstawiony zarzut składania fałszywych zeznań. Świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli udzielenie odpowiedzi mogłoby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność
za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe. W praktyce równie dobrze można zasłaniać się brakiem pamięci w stosunku do pewnych niewygodnych pytań.
Tak czy owak, trzeba sobie na spokojnie przygotować linię obrony, wziąć adwokata i być dobrej myśli. Mglistość definicji zabytku (legalna definicja z art. 3 pkt. 1 Ustawy o zabytkach: "przedmiot, którego zachowanie leży w interesie społecznym, ze względu na posiadaną wartość naukową historyczna lub artystyczną”).jest bronią obosieczną - można ją naciągać do każdego przedmiotu, ale równie dobrze każdą opinię można podważać i wykazywać, że dany przedmiot zabytkiem nie jest. Dla zobrazowania problemów, które nastręcza uznanie czegokolwiek za zabytek posłużę się cytatem z artykułu prof. Michała Witwickiego z „Ochrona zabytków nr 1 /2007, który to artykuł dotyczy co prawda zabytków architektury, ale tok myślenia ma zastosowanie uniwersalne do wszelkich zabytków - ruchomych i nieruchomych:
„Podstawą ustalenia wartości musi być analiza porównawcza, powołująca inne obiekty, wydarzenia, zjawiska, mogące mieć wpływ na ocenę badanego obiektu. Dopiero na tym tle można umieścić go we właściwym miejscu w hierarchii wartości obiektów historycznych. Ocena wartości zabytkowej wymaga pogłębionej wiedzy, a przynajmniej orientacji w różnych dziedzinach wiedzy historycznej. Z pewnością nie jest to zadanie dla laika, a nawet dla fachowca o wąskiej specjalizacji. Niekiedy wymaga współdziałania specjalistów z kilku dziedzin nauki historii. Zabytkoznawstwo jest wiec bogatą dziedziną wiedzy, służącą do precyzyjnego ustalenia wartości lub ich braku, niezależnie od wieku obiektu. To stwierdzenie jest ważne, nie wszystko bowiem co stare, nie wszystko co się może komuś podobać jako obiekt dawny, a nawet nie wszystko co może być przedmiotem prac naukowych można uznać za zabytek, podlegający ochronie prawnej. „
W przypadku poszukiwacza zmagającego się z organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości sama "zabytkowość" i tak jeszcze nie wystarczy - bo musi być UDOWODNIONE, że go znaleźliśmy, co też wcale nie jest łatwe, o ile sami się nie przyznamy. Znany mi jest przypadek kolegi, któremu zatrzymano ok. 500 przedmiotów ( z tego ok. 300 monet - od Rzymu po III Rzeszę) i pierwszy biegły wszystko uznał za zabytki (w tym psie medaliki z lat 80-tych XX w.!!!), a drugi (powołany po złożeniu zażalenia na opinię pierwszego) - tylko 3 z nich (w tym kopię grotu włóczni kupioną na jarmarku). Postępowanie umorzono po 9 miesiącach i zwrócono właścicielowi wszystko łącznie z wykrywaczem. Jeszcze gorzej ma policja i prokuratura z "dobrami o szczególnym znaczeniu dla kultury". Tutaj, fragment zeznania biegłego (archeologa) w pewnej sprawie sądowej (za: M. Trzcińki "Przestępczość przeciw zabytkom archeologicznym. Problematyka prawo-kryminalistyczna", Wolter-Kluwers, 2010):
"(...) zadano biegłemu pytanie, czy zabezpieczone zabytki należą do kategorii dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury. Biegły odpowiedział na to pytanie negatywnie, argumentując iż za ,za kryterium dobra o szczególnym znaczeniu dla kultur' winna być przyjęta unikatowość, informatywyność, wartość artystyczna oraz symboliczna danego wytworu, czyli - im dany okaz rzadszy, im więcej zawiera w sobie informacji z zakresu szeroko rozumianej kultury materialnej,duchowej i społecznej, im bardziej można go określić jako dzieło sztuki oraz im większe ma znaczenie symboliczne dla grupy społecznej, religijnej czy narodu,tym jego znaczenie dla kultury wzrasta, staje się dobrem o szczególnym dla niej znaczeniu. Z drugiej strony im bardziej dany okaz jest przedmiotem typowym,pospolitym, dostarczającym informacji głownie w kategoriach statystycznych, tym jego znaczenie dla szeroko rozumianej kultury jest mniejsze".
Tak więc już na etapie śledztwa jest mnóstwo możliwości do wykorzystania. A jeśli mimo to prokuratur sformułuje akt oskarżenia, to mamy dwie instancje sądowe na jego obalenie lub zminimalizowanie zarzutów.
Wbrew temu, co niektórym się wydaje, nikt nie musi udowadniać swojej niewinności (że nie jest wielbłądem) . Wręcz przeciwnie - to na organach ścigania spoczywa obowiązek udowodnienia winy. Obowiązuje tez zasada in dubio pro rea - wszelkie wątpliwości tłumaczy się na korzyść podejrzanego. W praktyce, jeśli wyjaśniamy, że np. Żelazny Krzyż kupiliśmy na giełdzie staroci, a policjant "podchwytliwie" zapytuje czy mamy dowód zakupu, to nie jest to powód do paniki i utraty głowy (K..., paragonu nie mam!!!), tylko spokojnie powtarzamy, że kupiliśmy na giełdzie - żadnego obowiązku gromadzenia paragonów nie ma (zresztą na giełdach nikt ich nie daje). W związku z samym pytaniem o Żelazny Krzyż tez nie należy wyrywnie uznawać, że sprawa przesądzona i to zabytek (K.. przechlapane, zabytek mam!!!) - to już kwestia zmagania się z biegłymi, o czym było wyżej. Ale naprawdę - trzeba brać adwokata, stare porzekadło mówi, że najtrudniej być obrońcą we własnej sprawie - zwykle podchodzimy do tego zbyt emocjonalnie. Adwokat ma dystans i doświadczenie, dostrzega to, na co nie zwrócilibyśmy uwagi, a co może szybko i sprawnie ukręcić sprawie łeb.
Artur
|