Myślę że potrwa jeszcze dość długo i nie skończy się za życia naszych wnuków. Tak zwane przeczesane tereny są to tylko miejsca gdzie jest najłatwiej i najprościej o znaleziska. Wielu, bardzo wielu detektorystów leci po najmniejszej linii oporu. Omijają miejsca gdzie jest bardzo duże śmietnisko, a najczęściej w takich miejscach są niestety dobre znaleziska. Odpuszczają miejsca gdzie się ciężko chodzi bo są chaszcze, pagórki, trudno dostępne bagienka, tereny mocniej zasiedlone, kamieniste itp. Jednocześnie wychodzą coraz lepsze wykrywacze, wydajniej pracujące w terenach zaśmieconych, coraz głębsze. Kiedy zaczynałem 15 lat temu z okładem stare wygi od militarki marudziły że klamerki już gołym okiem nie znajdziesz, bagnet w lesie spod liści nie wystaje, hełmy się nie zdarzają pod płotem, a pancerne płyty okopowe nie robią za drzwiczki od chlewików czy utwardzenie placu na podwórku. Po erze grzybiarza z dobrym nosem i cewką saperską czy wędrującego od chałupy do chałupy szperacza zostały wtedy nikłe wspomnienia, kończyła się też era prostych wykrywaczy bez dyskryminacji z którymi żeby przeczesać dobrze niewielki lasek trzeba się było nakopać przez parę lat dołków. Wchodziły czasy sprowadzanych z zachodu wykrywaczy coraz głębszych, wyspecjalizowanych cewek, coraz bardziej wygodnickich poszukiwaczy. Jakieś 5 lat temu odpuściłem sobie militarkę, powoli przestałem chodzić z wykrywaczem, przestałem śledzić na sieci i giełdach staroci najnowsze trendy, nowinki techniczne, już cztery lata temu w ogóle nie interesowałem się i straciłem kontakt z znajomymi od szpadla i kolekcjonerami. Na początku wiosny tego roku pogrzebałem po sieci i dostałem lekkiego szoku. Znalezisk nie ubywa, chyba nawet jakościowo wręcz przeciwnie, detektory które kiedyś były technologicznym przełomem teraz są albo odlschoolową klasyką gatunku albo wręcz zeszły ze sceny, sklepy teraz oferują coraz lepsze wynalazki. Przybyło od groma nowych poszukiwaczy, jeszcze bardziej leniwych niż moja stara ekipa kiedyś i jeszcze bardziej głupszych i bez wyobraźni (a myślałem że to niemożliwe). Gdzieś tak w ciągu 3,5 roku dokonał się duży przełom w ilości poszukiwaczy i jakości sprzętu. Kupiłem wykrywacz i przestawiłem się na monetki, chodzę najczęściej z buta albo rowerkiem do 10 km od centrum miasta, nie narzekam na słabe miejscówki i brak pomysłów, tylko na brak czasu i swoje lenistwo. Jakiś wielkich znalezisk nie mam, ale też nie wysilam się za bardzo, bywa że połowę czasu na wypadzie spędzę na miedzy oglądając chmury czy czytając książkę. Powiedzmy że z jednego wypadu w przeciętną miejscówkę z czarnej otchłani pupy wyjętej przynosiłem jedną monetkę na godzinę w stanie nadającym się do kolekcji, chodząc z Ace 250 który szału nie robił z małą cewką a potem z większą. Chodzę po naprawdę takich miejscówkach oczywistych i łatwo dostępnych że aż czasem mi wstyd się przyznać kolegom. Uważam że jedna monetka w stanie czytelnym z obu stron i nie pokancerowana na godzinę to niezły wynik w takich miejscach potencjalnie przeczesanych i łatwo dostępnych na takim wykrywaczu którego niektórzy kijem nie ruszą. Nie wiem jak kiedyś mieli monetkarze, ale nie jest źle. Z obserwacji terenu i Internetu poznałem pięciu detektorystów którzy mieszkają i chodzą czasem po tym terenie w którym ja chodzę, pewnie jest ich z pięć razy więcej mimo że teren nie jest duży. Po zmianie cewki, wracałem na to samo miejsce i jeszcze potrafiłem coś dociągnąć z przeszukanego poletka czy ścieżki albo łączki. Teraz po sprzedaży Kanarka i przesiadce na lepszy i droższy wykrywacz mam zamiar znów nie wysilać się i przeczesać miejsca w których chodziłem. Paradoksalnie jeden nasz kolega którego spotykam w terenie czesze albo po mnie albo przede mną pola i się dublujemy, znaleziska mamy w podobnej ilości i jakości z moją drobną przewagą w kwestii guziczków i sreberek nie monetkowych, a jego w miedziakach i monetkach srebrnych, przy czym ja w militarce zdecydowanie go biję na głowę. Obaj doszliśmy do wniosku że przed nami na bank przeszukiwali te tereny detektoryści w liczbie mnogiej. Od wiosny słoik z PRLkami dwulitrowy się zapełnił i niedawno go oddałem koledze który zbiera takie moniaki. Dlatego uważam że Lubelskie nie jest jeszcze przeszukane, tylko że leniwych detektorystów przybywa a technika jeszcze nie na tyle osiągnęła przełomu żeby zrekompensować to lenistwo. Do tego nowe rzesze poszukiwaczy przeszukują te same tereny co poprzednicy i nadal coś znajdują, czasem w dużej ilości i niezłym gatunku i jakości :) Dosłownie dwa szlaki w Lubelskim są trzepane nagminnie i cały czas coś z nich wychodzi. Wczesną wiosną pojechałem na Podlasie, wstąpiłem do znajomego na chwilkę posłuchałem narzekania jego jak czasy są ciężkie. Jak mnie odwoził wyskoczyłem na siusiu z samochodu na pierwszej lepszej łączce obok szosy w lesie, potem pochodziłem z 20 min z Kanarkiem prowadząc cały czas luźną rozmowę z kolegą. Znalazłem z 4 monetki fajne, widelec aluminiowy z gapą i swastyką w stanie ideał, i medal mrożonego mięsa i kilka łusek. Kolega który chodził ze mną wtedy i gadał coraz bardziej się dziwił, on chodzi normalnie z Whitesem V3 Spectrą i do głowy by mu nie przyszło szukać w tym miejscu. Czasem tereny nie są przetrzepane ale po prostu nam brak innego spojrzenia na nie. Kolega przeszedł się po miedzach między polami które przetrzepał przez kilka lat w swojej wsi, po ośmiu wypadach ma tyle monet do konserwacji że na zimę ma zapewnioną robotę w długie telewizyjne wieczory. Nigdy nie chodził po miedzach, mało który z detektorystów to robi. Mój 10 letni siostrzeniec przeszedł z Ace 150 niewielki teren trawnika przed blokiem na osiedlu z czasu PRLu szukając meteorytów :D Efekt to 120 zł w drobniakach na slodycze, z pięć kilo złomu, srebrna biżuteria i złoty pierścionek oraz kolczyk, a także siekaniec Drahmy z wczesnego średniowiecza. Oczy wybałuszyłem jak to ujrzałem. Zajęło mu to tydzień po dwie godzinki dziennie, na widoku wszystkich na osiedlu, praktycznie pod ich oknami, w biały dzień kopiąc dołki na pokładach psich kup z 30 lat od kiedy ten blok stoi. Nie braku znalezisk się boje tylko rosnącego lenistwa za którym nie nadąży technika, u przyszłych poszukiwaczy.
Ps. Więcej ludzi chodzi teraz z wykrywką, ale są to najczęściej niedzielni poszukiwacze, mniej jest tych hardcorowych lub wręcz jest ich tyle samo. Ilość znalezisk ogólna w jakimś przedziale czasu jest taka sama na km2, tylko ludzi więcej i stąd mają wrażenie że są przetrzepane miejsca. Więcej osób się chwali znaleziskami w sieci, stąd moje wrażenie że ilość się zwiększyła, myślę że jest ich dokładnie tyle samo w Polsce co 15 lat temu :)
|