zdzicho napisał(a):
jwaldek Właśnie podałeś doskonałe argumenty przeciwnikom poszukiwań.
"czy zawsze na 100% jesteś pewien, że miejsce gdzie chodzisz nie jest stanowiskiem archeologicznym"
To się przygotuj do poszukiwań i się dowiedz.
tak? a wiesz ile czasami trzeba nawalczyć się żeby urzędnik raczył poinformować o tym czy jest stanowisko, dla części WKZ informacje o stanowiskach to dane tajne.
pisałem pisma, odwołania, procedury miesiącami się ciągnęły bo nikt nie miał czasu i chęci odpowiedzieć.
sami rolnicy nie wiedza czy na ich terenie jest stanowisko czy nie. przykład - były kopane jakieś rurociągi, cala gmina z nadzorem archeo , właściciel pola mówi ze i u niego byli i powiedzieli że ma czyste pole i niczego nie ma. wchodzisz na pole a tam skorup tyle, że możesz grabiami zbierać. i co kopać czy nie kopać'? zakładam, że tutaj dla przyspieszenia inwestycji archeolodzy przymknęli oko co jest częstym przypadkiem
zdzicho napisał(a):
" Czy jeśli wybierasz się na poszukiwania to masz przy sobie pozwolenie z WKZ?"
No właśnie by się przydało podobnie jak zgoda właściciela terenu
to spróbuj to pozwolenie załatwić jeśli rekreacyjnie sobie chodzisz 2 razy w tygodniu na godzinkę gdzieś w teren. zanim to pozwolenie załatwisz to rolnik obsieje pole (teraz wiele pól dosłownie jest dostępnych tylko 1 dzień). mi uzyskanie informacji z WKZ zajęło 3 miesiące.
rolnik - pozwolenie ok to nie problem.
co zrobić gdy rolnik mówi- jak pan coś znajdzie to proszę nie informować archeologów bo u brata byli archeolodzy na polu i dwa sezony kopali, pole nieobsiane, ziemia zniszczona itp a pole będzie problem żeby sprzedać potem na działkę budowlaną bo zrobiono stanowisko.
kolejna wioska - pytam rolnika o pozwolenie a on mówi, że nie pozwoli bo archeolog powiedział, że jak wpuści gdzieś na pola poszukiwaczy to straci dotacje z UE co jest oczywiście kłamstwem ze strony archeologa, który odwiedził każdego gospodarza w tej wsi (a wiem, że na jego działce nie ma jakiegokolwiek stanowiska archeologicznego)
ile takich fibul i innych "cennych " zabytków przypadkowi poszukiwacze wyrzucają na złom
Super :D
"bo nie wiedza co ich spotka "w nagrodę"?
zdzicho napisał(a):
A co ich spotka?Od dawna proszę o jakiś udokumentowany przykład,ze poszukiwacza,który znalazł i uczciwie
sytuacji problematycznych jest więcej tylko nikt nie che się tym chwalić żeby nie mieć kolejnych problemów.
tak kilka fibul - jakie muzeum by to przyjęło skoro są przypadki gdzie i takich siekierek nie chcieli i kazali iść z tym do domu albo na złom wywalić bo mają tego całe piwnice.
zdzicho napisał(a):
Nie ma takiego kraju gdzie się kopie tam gdzie się chce i kiedy chce.
Nie ma ale są czyste zasady i pewność decyzji, w UK procedure załatwisz w kilka dni a w polsce pół roku walki i nie masz pewności czy będziesz miał papier na jedno poletko gdzie leży kilka boratynek a jeśli znajdziesz coś cennego to nie ma procedury która reguluje co gdzie i jak załatwić tak np aby to na 100% trafiło do muzeum z podpisem znalazcy jako darczyńcy (niekoniecznie z nagrodą w zamian).
z tego przykładowego zatrzymania - powiedz co by się stało z tymi fibulami i boratynkami gdyby ten poszukiwacz zaniósł je do WKZ? gdzie potem te zabytki można by obejrzeć, gdzie o nich poczytać. czy jeśli okazało by się, że to nic cennego to sprawnie i szybko ktoś by mu to zwrócił?
rozmawiałem z kilkoma archeologami , głównie w terenie podczas ich prac, opowiadali ciekawe rzeczy o historii danego miejsca itp. potem pytam gdzie efekty tych prac będę mógł zobaczyć , poczytać bo interesuje się historią mojej wsi a on mi mówi szczerze, że tych znalezisk pewnie nigdy nigdzie nie zobaczę a może jakieś opracowanie powstanie za XX lat dla celów naukowych na uniwersytecie w ilości sztuk powiedzmy 20.
Z drugim archeologiem rozmawiam w innej wsi i pytam co znaleźli - opowiada o skorupach a potem wspomina, że były też śmieci typu szelągi toruńskie czy guziki ludowe.
Tak, jak kolekcjonuję właśnie takie śmieci jak guziki, tylko, że one nigdy nie zainteresują archeologa, dla nich mogą zgnić w ziemi Aale według opisanego artykułu to cenny skarb