"A no tym, że za stodołom dziadka, może być "kontekst", a na haudach już go nie ma. A właśnie ten "kontekst" jest dla nich najważniejszy."
To prawda. Ale jak myslisz? W swietle dzisiejszego prawa co legitymizuje "legalnosc" poszukiwan? Kwitek WKZ. Mozesz nie miec oczu, mozesz nie miec nog ani piatej klepki ale powinines miec kwitek. Reszta to tylko uazsadnienie koniecznosci posiadania bitetu. Bo jesli szukasz tam gdzie kontekst moze wystapic to masz na karku archeo bo godzisz w ich religie. Jesli szukasz tam gdzie kontekst moglby nie wystapic masz na pienku z konserwami bo przeciez szukasz zabytkow a na takie poszukiwanie musisz kupic bilet. I kolko sie zamyka. To jest opresja doskonala. Konserwator zabytkow wydaje zezwolenie na poszukiwania w rejonie do ktorego nic nie ma. A archeolog strzeze kontekstu, ktory jeszcze nie zostal ujawniony.
Doskonale rozumiem Twoje dociekanie i zreszta sam podobnie dryfowalem. Powiem, ze bede wkrotce tydzien na urlopie na wlasnej niedawno zakupionej ziemi i... pojde z wykrywka bo wszak nie zdaze "zalatwic" zezwolenia. Powiem tak: skrycie wierze, ze to szambo legislacyjne wyschnie i wywietrzeje (z glow psom ogrodnika). Ale znajac realia urzednicze w Polsce wiem, ze juz jestem wrogiem. Bo sie nie poddam i tak.
Wracajac do hald, teoretycznie moga pochodzic z miejsc jeszcze nie ujawnionych odkryc archeologicznych. Zreszta... nawet haldy przebadane i wyrzucone przez archeo okazaly sie w nie tak odleglej historii zrodlem problemow. Reasumujac uznaniowa definicja zabytku nadaje juz z gory okreslony status miejscom ich znalezienia. To smutne. Mozna podjac ryzyko i walic glupa w razie przypalu ale musialbys miec porzadek w domu.
|