"Prawdziwa plaga kleszczy wciąż jest jeszcze przed nami. Dojdzie do niej w 2020 roku"
Polscy naukowcy ostrzegają. Najpierw czeka nas plaga myszy, a później kleszczy. Dlaczego?
Dzięki polskim naukowcom zdecydowanie łatwiej będzie przewidywać kiedy i gdzie może dochodzić do inwazji kleszczy, które roznoszą bardzo niebezpieczną boreliozę. Trudno w to uwierzyć, ale kluczowe znaczenie mają żołędzie i myszy.
Według badania Lasów Państwowych niemal 40 procent Polaków w ogóle nie chodzi do lasu, nawet jeśli mieszka blisko niego, ponieważ obawia się kleszczy, które są nosicielami niebezpiecznych chorób. Nie ma się im co dziwić, ponieważ na roznoszoną przez te stawonogi boreliozę w ostatnich latach zapada coraz więcej osób.
Niestety, choroba sieje spustoszenie w organizmie, a dotychczas nie odkryto skutecznej metody jej wykrycia. Borelioza może przebiegać bezobjawowo nawet kilka lat, po czym nagle się uaktywnić. Z tego właśnie powodu jej skutków zwykle nie wiążemy z ugryzieniem kleszcza sprzed lat, a to może się źle skończyć.
Wiemy, że liczebność kleszczy na tle lat zwiększa się, ale nie każdego roku jest ich zarojenie. Prognozowanie aktywności tych pajęczaków pomoże nam uniknąć niepotrzebnego narażania się na ich ugryzienie, a co za tym idzie, zmniejszy liczbę zachorowań.
Dotychczas lekarze nie potrafili skutecznie prognozować liczebności kleszczy, ale właśnie się to zmieniło za sprawą młodych naukowców z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dowiedli oni, że inwazje kleszczy są związane z opadem żołędzi i myszami. Jak to możliwe?
Okazuje się, że kluczową rolę w tym temacie odgrywa tzw. rok nasienny. Dęby i buki cyklicznie co 5-8 lat, nie do końca wiadomo z jakiego powodu, jakby się ze sobą umówiły, wydają wielokrotnie więcej nasion niż zwykle. Właśnie takie zjawisko obserwowaliśmy jesienią ubiegłego roku. Dla naukowców to niezwykle cenna wskazówka.
Obserwacje wykazały bowiem, że im więcej jest w lesie żołędzi, tym więcej jest też myszy. Liczebność tych gryzoni może w roku następnym po roku nasiennym wzrastać nawet 12-krotnie. To oznacza, że w bieżącym roku musimy się liczyć z inwazją myszy.
Gdy dęby czy buki produkują bardzo dużo nasion, dostępność pokarmu dla małych ssaków drastycznie rośnie, co skutkuje zwiększeniem się liczebności ich populacji w kolejnym roku. Podobnie jak nasiona są paliwem dla liczebności małych ssaków, tak później małe ssaki dla kleszczy - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Z kolei im więcej jest myszy, tym więcej jest też kleszczy, ponieważ myszy są nosicielkami krętka boreliozy, który bardzo łatwo przekazywany jest kleszczom.
Gdy gryzoni jest bardzo dużo, kleszczom łatwiej jest odnaleźć gospodarza, co zwiększa ich przeżywalność. Co więcej, gryzonie są świetnym rezerwuarem boreliozy, oznacza to, że kleszcze żywiące się na małych ssakach mają większą szansę by zarazić się od nich krętkiem boreliozy - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Naukowiec nie ma dla nas dobrych wieści. Prawdziwa plaga kleszczy wciąż jest jeszcze przed nami. Dojdzie do niej w 2020 roku.
Dwa lata po roku nasiennym można oczekiwać większej liczebności przenoszących boreliozę kleszczy - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Liczebność kleszczy jest też uzależniona od warunków atmosferycznych. Bardzo gorące i suche okresy letnie są zabójcze dla tych stawonogów, podobnie jak mroźne i bezśnieżne zimy. Kleszcze najlepiej czują się w zimy łagodne, gdy chroni je pokrywa śnieżna.
To wieloczynnikowy proces, w którym pogoda odgrywa bardzo ważną rolę. Mikroklimat w warstwach roślinności zamieszkiwanej przez kleszcze jest ważnym czynnikiem regulującym ich liczebność. W naszym umiarkowanym klimacie, wysokie temperatury latem połączone z niską wilgotnością powietrza mogą prowadzić do zwiększenia się śmiertelności tych pajęczaków, gdyż poniżej pewnego progu wilgotności powietrza nie są one w stanie absorbować wody z atmosfery. Podobnie, długie zimy o wyjątkowo niskich temperaturach mogą wywołać wysoką śmiertelność kleszczy zimujących w glebie. Z drugiej strony, pokrywa śnieżna może chronić kleszcze przed niskimi temperaturami - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Wzrost średnich temperatur powietrza to bardzo niekorzystny proces, który zwiększa aktywność kleszczy i będzie stanowił dla nas problem w przyszłości.
Ocieplenie klimatu oraz coraz cieplejsze zimy są jednym z czynników uznawanych za odpowiedzialny za rozszerzanie się zasięgów geograficznych kleszczy. Zawirowania w regionalnej pogodzie mogą też prowadzić do nietypowych okresów aktywności tych pajęczaków, jak np. znane są przypadki, gdy ciepła zima w Niemczech doprowadziła do pojawienia się kleszczy w zimie - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/20 ... NU1uTuPnMM