Cytuj:
Najnowsze raporty w UK wskazują, że ich strategia się nie sprawdziła, a propagowanie poszukiwań oraz luzowanie wymagań w stosunku do archeologii inwestycyjnej doprowadziło do niepowetowanych strat w zakresie dziedzictwa narodowego. To samo potwierdzają moi koledzy z komisji europejskich. Nie znam szczegółów bo to nie moja działka ale z tego co słyszałem to idą zmiany.
O zmianach mowi sie od dawna. Swoja droga UK tez ma swojego pana G co prawda nie policjanta, oraz kilku "betonowych" archeologow. Nie jest tez zadna tajemnica, ze calkiem jeszcze niedawno UK mial chyba bardziej restrykcyjne prawo niz Polska. Wiec jesli amplituda zdarzen znow wychyli sie w dol rysujac mniej sprzyjajace warunki poszukiwan nie bede zdziwiony bo z wiekiem zrozumialem, ze ludzi zlej woli jednak jest wiecej wbrew temu w co wierzyl Czeslaw Niemen.
Daje sie tez zauwazyc olbrzymia presja archeo z krajow z archeologia w typie socjalistycznym na archeo krajow gdzie wciaz szanuje sie szczatkowe ale jednak swobody. Oczywiscie wszystko to w trosce o nauke, pamiec historyczna, dziedzictwo a nie zwykla wladze.
A propo tych policjantow i donosow, prosze sobie wyobrazic, ze na niezliczona ilosc godzin spedzonych na polach, plazach a takze w parkach w UK nigdy z reka na sercu nie bylem obiektem interwencji policji. Wielokrotnie mijalismy sie, wielokrotnie bylem przez policje widziany nigdy zas nie podeszli do mnie z zapytaniem: co robie, czy mam zgode, co znalazlem itd. Dzien dobry owszem uslyszalem od nich nie raz, szczegolnie gdy szukalem na plazach. Fenomen? W tym tak inwigilowanym UK! Dlatego o ile rozumiem zasadnosc uczulania policy o prowadzonych badaniach archeo o tyle informowanie policji, ze ktos zamierza uprawiac hobby jest zwyklym obarczaniem policji dodatkowa i niepotrzebna praca. I zeby bylo bardziej absurdalnie hobbysci najczasciej sami informowali swiat o swoich dzialaniach w tak modnych i powszechnych do niedawna relacjach w mediach spolecznosciowych.
O lyzke pytalem, bo "nawiedzeni" archeo nawet masowo wychodzace luski z okresu pierwszej wojny swiatowej traktuja jako zabytek i dziedzictwo narodowe co jest naduzyciem roli jaka pelni archeologia w Polsce, ktora nazywam na wlasny uzytek pseudonauka.
Kolega przytomnie zauwazyl, ze owa lyzka jest pamiatka, z calym szacunkiem ma wartosc tylko dla odkrywcy i kolekcjonera, pomimo, ze moze byc przedmiotem datujacym gdyby nalezala do nieopisanego pochowku.
Owszem ma wartosc. Sentymentalna. A to ze ktos wrazliwy historycznie zaduma sie nad jej losem przegladajac kolekcje albo tez posiadaczowi bedzie przypominac chwile, kiedy zostala odnaleziona i o ile nie mamy zadnych innych faktow potwierdzonych z nia zwiazanych wcale nie uczyni ja zabytkim a ewentualne przypuszczenia o jej przemieszczeniu z miejsca wyprodukowania do miejsca znalezienie absolutnie nic nie wniesie do nauki ponad to co juz wiemy dotychczas.
Nawiasem mowiac sledzenie i badanie zjawisk historycznych jest zajeciem raczej historykow i pasjonatow.
Tak sie nam rzeczywistosc uksztaltowala, ze juz nie istnieja w przestrzeni dotyczacej znalezisk, zadne inne slowa opisujace stary przedmiot procz jednego - zabytek i innej jego formy - zabytek archeo.
Moim zdaniem to takze jest naduzyciem, oszukiwaniem spoleczenstwa przez instytucje ktora to sama w sobie ideowo jest reliktem historycznym, zeby nie napisac zabytkiem.
Instytucje, ktora wykorzystujac swoja pozycje zawlaszcza przestrzen wspolna dla zwyklego pozmnazania dochodow a nie w imie nauki bynajmniej!
Mam nadzieje, ze kolejne czesci serialu PZE wykaza czarno na bialym intencje "naukowcow". I
Indolencja a wrecz bezplodnosc zawodowa archeologow kieruje uwage archeologii na
wulgaryzm. A co bedzie gdyby odpukac jakis kolejny kryzys gospodarczy zamknal inwestycje drogowo budowalane? Jaki obszar zaatakuje wyglodniala horda "naukowcow"?
Duzo mozna pisac, spierac sie, przekonywac a patrzac z boku, najczejsciej, w pewnym uproszczeniu wyglada to tak: poszukiwacze szukaja i znajduja, archeolodzy badaja to co odkryli poszukiwacze, inny ktos przypadkowy lub pracownicy budowlani (bo sami jakos niewiele znajduja) a historycy potem tocza debaty odnosnie wlasnych analiz skutkow i przyczyn wydarzen zwiazanych z odkryciami wiec po co zamieniac sie miejscami?