Przednią straż 12. Dywizji, która nadeszła w międzyczasie, skierowałem na skraj lasu, a szwadronowi kawalerii pozwoliłem zakwaterować się w doskonałych stajniach dworskich z nakazem wysunięcia własnej osłony na ostrzeliwane co dopiero wzgórze, a sam z moim sztabem nocowałem w lesie, w pobliżu armat. Noc była znów piękna i księżycowa, lecz chłodna, a że nie miałem ze sobą burki, zmarzłem nieco i z wielką przyjemnością udałem się wczesnym rankiem pieszo do Dylągówki, by rozprostować nogi i zagrzać się marszem.
W miłym dworze w Dylągówce gościłem przed półtora rokiem wraz z generalnym inspektorem artylerii, arcyksięciem Leopoldem Salvatorem, zwiedzając piękną stadninę dobrego mego znajomego Mariana Jędrzejowicza, znanego sportsmena i znakomitego hodowcy i najmilsze wyniosłem wspomnienie gościnnego przyjęcia i wysoce kulturalnej atmosfery. Obecnie nie było właściciela w domu, gdyż wyjechał z rodziną na zachód, wyprowadzając swe ukochane konie niemal w ostatniej chwili przed wejściem Rosjan podczas ich pierwszej jesiennej ofensywy na Małopolskę, lecz dworu i reszty dobytku pilnowała dzielnie siostra jego żony, panna Anna Jędrzejowiczówna, która cale swe życie poświęciła Dylągówce i pracy nad jej ludem. Potrafiła ona w tych ciężkich chwilach swą energią i od wagą osobistą, połączoną z taktem kobiecym, ochronić dwór i majątek od niejednokrotnych prób bezwzględnej rekwizycji i rabunku. Opowiadała mi, że miała poprzedniego dnia ostrą rozprawę z dowódcą wypędzonej następnie przez nas tylnej straży rosyjskiej, który groził jej spaleniem dworu, jeśli natychmiast wpływem swym nie nakłoni włościan do pomocy w sypaniu okopów. Zarządził on również zabranie wszystkich podwód chłopskich, nie dworskich, szczęściem spłoszyliśmy wówczas tak nagle tych Moskali, i zpierzchli w najwyższym pośpiechu, porzucając konie i załadowane już częściowo wozy. Panna Jędrzejowiczówna ugościła nas też wówczas najserdeczniej, a muszę przyznać, że byłem zgłodniały i że mi dawno nic tak nie smakowało jak ofiarowane mi tego dnia doskonałe poranne śniadanie. Po krótkim niestety postoju ruszaliśmy zaraz dalej, ale już świetnie nakarmieni, umyci i odświeżeni w tym gościnnym domu, a żegnając się, obiecałem zawiadomić natychmiast kochanego właściciela o zupełnym ocaleniu dworu i zabudowań i prawdopodobnej możności rychłego powrotu. Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski, "Wspomnienia Wielkiej Wojny"
|