Przy moim domu stoi duży budynek gospodarczy, gdzie przed wojną były stajnie, garaże warsztat i magazyn. W czasie wojny po konfiskacie majątku za nie przyjęcie volkslisty, na piętrze szopy mieszkała moja rodzina, zaś dom zajęło kilka rodzin przybyłych z Niemiec. Na szopie w specjalnie zrobionym pomieszczeniu ukrywał się mój dziadek, któremu nie udało się uciec za granicę, był na liście. Pradziadek też był na liście i nie miał szczęścia dorwali go, trafił do obozu po dwóch latach udało się go wyciągnąć, ale po kilku dniach zmarł. Od najmłodszych lat, ta szopa (strych domu był pusty) była moim pierwszym terenem prawdziwych i owocnych eksploracji, a że po wojnie był to skład rzeczy niepotrzebnych to była pełna różności i zakamarków, eksploracje zajęły mi kilkanaście lat. Przed każdą wyprawą przygotowania, ciuchy, latarka i potem nieprzespana noc, sny o "skarbach". Łatwiej mi napisać czego tam nie znalazłem, niż to co tam można było znaleźć, np.: dużo mebli, sekretarzyk żaluzjowy z 1872r., skrzynie, szafy, regały i to wszystko pełne skarbów, sporo książek, lampy naftowe pokojowe, wiszące, obrazy, kufle do piwa, zastawy stołowe, narzędzia, radia, gramofony, płyty szelakowe, banknoty, monety, obligacje, papiery rodzinne, rowery, zabawki, np. ciekawy pojazd dla dzieci czterokołowy, dwuosobowy z napędem jak drezyna, my nazywaliśmy go dygacz, uprzęże końskie, skrzynie po granatach, po p.panc, mundur, buty, pas, ładownice, bagnet, maska p.gaz żołnierza wehrmachtu, dezertera, Ślązaka, który dostał od babci cywilne ciuchy, mundur zjadły mole. Kompletny mundur wujka p.por. WP, który uciekł na Węgry, wałczył w Afryce, zginął we Włoszech, też zjadły mole, została mi tylko garstka guzików. W czasie moich eksploracji mundury już były dosyć „nadgryzione”. To tak w dużym skrócie.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
|