Jakiś czas temu (oj to dawno już było) zamieściłem w lokalnym tygodniku, krótki artykuł, który wywołał burzę! Po kilku tygodniach nazbierało się tyle informacji, że można było pisać kolejny (udało się zebrać wypowiedzi poszczególnych osób). Problemem byli Niemcy, którzy przekupowali obecnych właścicieli, by poszperać w piwnicach i ogródkach. Zresztą sami poczytajcie... Jak to wygląda w Waszych okolicach? Problem to tylko Warmii i Mazur, czy może też Śląska (to na pewno) i Wielkopolski (to jeszcze bardziej prawdopodobne)?
Niemcy wrócili po swoje!
Ładna pogoda i piękne tereny przyciągają do Iławy i okolic turystów nie tylko z całej Polski ale również i Europy – głównie z Holandii i Niemiec. Ci ostatni przyjechali w nasze tereny jednak nie tylko na letni wypoczynek. W poniemieckich budynkach i przydomowych ogródkach szukają skarbów, które przed latami zostały ukryte przez ich przodków.
Gdy w 1945 roku w obawie przed nadciągającymi wojskami radzieckimi zarządzono ewakuację mieszkańców, wielu z nich ukryło cały swój dobytek w najróżniejszych miejscach. Informacje o rodzinnych skarbach przekazywane były zapewne z pokolenia na pokolenie. Ponad 60 lat później Niemcy wracają na nasze ziemie, by, według nich, odzyskać to, co należy do ich rodzin. W grę wchodzą najróżniejsze rzeczy: dzieła sztuki, wyposażenie mieszkań a może nawet biżuteria, broń, książki, porcelanowe zastawy i inne drogocenne rzeczy, które należało ukryć, a których nie można było zabrać ze sobą. Wiele z tych rzeczy może mieć dzisiaj wielką wartość. Wielu z nich nie zabrano, gdyż ich właściciele przekonani byli, że jeszcze tu wrócą. Nie wrócili. Dziś powracają tu ich potomkowie. Bez problemu rozpoznają domy i okolice. Znają to wszystko ze sporządzonych i przekazywanych sobie map i starych zdjęć. Co ich tu przywiodło? Czy tylko chęć odzyskania rodzinnych pamiątek? A może żądza szybkiego wzbogacenia się? To wiedzą tylko Ci, którym już się udało...
"Pierwszy raz przyjechali do nas w połowie lipca. Z dwóch dużych samochodów wysiedli. Chcieli, żeby ich do piwnicy wpuścić i samych zostawić. Najpierw pytali, ile my tu mieszkamy i czy ktoś przed nami tu był. Gdy powiedzieliśmy, że my tu od początku, to wyciągnęli pieniądze i powiedzieli, że dostaniemy, jak damy im ścianę w piwnicy rozłupać i ogródek rozkopać. Tyle z niemieckiego zrozumiałam. Gdzie ja im będę dawała w ogródku kopać, jak mi tam ziemniaki rosną? Do piwnicy też nie wpuściłam. Strach Niemców samych zostawiać. Jeszcze co pokradną..."
"Zauważyłem trzech mężczyzn, którzy od kilku dni kręcili się po moim polu. Okazało się, że to Polak i dwóch Niemców. Powiedzieli wprost, że wiedzą, gdzie jeszcze przed wojną zakopano ich rodzinne pamiątki i czy mogą rozkopać kawałek pola. Powiedziałem, żeby po żniwach przyjechali, bo teraz mi w szkodę wejdą. Następnego ranka znalazłem na polu wielki dół i kawałki drewna oraz rozdarte prześcieradło. To musiała być jakaś skrzynia!"
"Ze dwa lata już miną, jak znaleźli dzieciaki tą skrzyneczkę przy dębie. Po niemiecku pisane było. Mapa, srebrne monety z Hindenburgiem i trochę złota w niej było. Oj co my tu przeżywaliśmy! Szukaliśmy, ale już więcej nie było. Tylko broń i mundur pod podłogą na strychu. Niemcom to sprzedaliśmy, jak się we wsi pokazali. Dobry interes my na tym zrobili. Oni chyba też, bo zadowoleni odjechali."
Przypominamy wszystkim, że nikt nie ma obowiązku wpuszczania nikogo do swoich domów, piwnic, strychów i ogródków. W ostatnim czasie natrafiliśmy na wiele podobnych historii, które świadczą o dużym zainteresowaniu Niemców prowadzeniem prac poszukiwawczych na własną rękę. Zazwyczaj obiecują pieniądze właścicielom poniemieckich domów za znalezione rzeczy. Jednak wartość poszukiwanych przez nich przedmiotów może okazać się w rzeczywistości dużo wyższa. Przestrzegamy więc wszystkich czytelników przed pochopnymi decyzjami a w przypadku niespodziewanych odwiedzin prosimy o kontakt z naszą redakcją!
Niemcy wrócili po swoje – ciąg dalszy...
Gdy kilka numerów temu poruszyliśmy temat zainteresowania Niemców wieloma przedwojennymi budynkami, parkami, ogródkami, piwnicami i strychami, nie myśleliśmy, że zjawisko to jest tak częste i powszechne, i że mamy z nim do czynienia nie tylko w okolicznych wsiach, ale również i w Iławie.
Już pierwszego dnia po publikacji artykułu dotarło do nas wiele sygnałów, że opisywane przez nas zjawisko to nie tylko jednorazowe i przypadkowe odwiedziny sąsiadów zza zachodniej granicy, ale coroczne wyprawy potomków byłych mieszkańców naszych ziem. Jak wskazują nasi czytelnicy, nierzadko przeradzają się one w wręcz nagabywanie dzisiejszych właścicieli budynków i okolicznych terenów. Nie pomagają odmowy ani tłumaczenia – bywają Niemcy, którzy każdego lata próbują swoich sił, licząc, że zmienili się właściciele, że coroczne wizyty coś zmienią. I wielokrotnie tak właśnie się dzieje. W czerwcu tego roku wnukom byłych właścicieli udało się spenetrować strych jednego z budynków na Osiedlu Gajerek. Do dziś nie wiadomo, co udało im się wynieść z budynku. Wiadomo jednak, że mieszkańcy otrzymali od Niemców drobne prezenty. Bardziej wytrwali są mieszkańcy wybudowanego w latach trzydziestych Osiedla Lubawskiego. Jak podkreślają, każdego lata przybywają tu wręcz pielgrzymki Niemców, którzy nie tylko robią zdjęcia, zadają pytania, rozmawiają, ale również oferują prezenty, czy nawet gotówkę. Potrafią być niemili czy nawet wulgarni, gdy zabrania się im robienia zdjęć w środku budynków, czy spacerów po przydomowych ogródkach. Podobno tego lata Osiedle Lubawskie przeżywa prawdziwy najazd sąsiadów zza zachodniej granicy. Bądźmy więc czujni – nie wiadomo, co kryją ściany, strychy i piwnice wielu poniemieckich budowli.
|