Nie całkiem tak jest, że kupujesz ze wszystkim. Nie u nas niestety. Te hipotetyczne znalezisko teoretycznie należy zgłosić.
Jeśli znalezisko uważasz za skarb w rozumieniu art. 189 kc (rzecz mająca znaczniejszą wartość materialną albo wartość artystyczną lub naukową, odnaleziona w takich okolicznościach, że poszukiwanie właściciela byłoby oczywiście bezcelowe), to powinieneś zgłosić je staroście i miałbyś prawo do "odpowiedniego wynagrodzenia" (zwykle 10 proc.). To samo, jeśli jest to zabytek, ale nie archeologiczny.
Wydaje się jednak, że poszukiwanie właściciela nie jest bezcelowe. Dom jest stary, ale przecież jaskiniowcy go nie budowali. Poprzednich właścicieli można ustalić i odnaleźć (albo ich prawnych spadkobierców) i z dużą dożą prawdopodobieństwa można przyjąć, że ktoś z nich ukrył te przedmioty. I tak więc, zgodnie z art. 184 kc powinieneś znaleziska przekazać staroście. On powinien publicznie ogłosić możliwość ich odbioru, a jeśli po dwóch latach nikt się nie zgłosi, to, o ile znalezisko składało się z pieniędzy, papierów wartościowych, kosztowności lub rzeczy mających wartość naukową lub artystyczną, staje się ono własnością Skarbu Państwa. Tobie należy się 10 proc znaleźnego, o ile zgłosiłeś takie roszczenie już oddając przedmioty. Jeśli nie zgłosiłeś - figa z makiem. Pozostałe rzeczy możesz odebrać i są Twoje.
Jeśli znalezisko to zabytek archeologiczny (tu raczej to bez sensu, ale - żyjemy w Polsce) - powiadamiasz WKZ albo wójta i możesz liczyć na nagrodę w postaci dyplomu lub pieniężną do 30 -krotności średniej płacy (ale raczej zapomnij o jakichkolwiek pieniądzach). Każda nagroda i tak pod warunkiem, że WKZ o to wystąpi do ministra kultury (a nie ma takiego obowiązku). Żadna nagroda za znalezienie zabytku archeologicznego nie należy się automatycznie.
To tak na gruncie obecnych przepisów. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt nowej ustawy o rzeczach znalezionych, wedle której znalezisko należeć będzie w 50 proc. do znalazcy a w drugich 50 do właściciela nieruchomości, gdzie zostało znalezione. Czyli w rozważanym przypadku - byłbyś jedynym właścicielem,jeśli ta ustawa wejdzie w życie. Ale nie będzie to dotyczyć zabytków - one po staremu staną się własnością Skarbu Państwa, choć z treści projektu wynika, że ustawodawca zdaje sobie sprawę, że są przedmioty posiadające wartość naukową (czyli także historyczną, bo historia jest przecież dziedziną nauki) lub artystyczną, wcale jednak nie będące zabytkami. Z definicji zabytku wynika też, że aby za taki został przedmiot uznany, jego zachowanie musi leżeć w interesie społecznym. A czy w interesie społecznym leży zachowywanie wszelkich kosztowności,militariów i dokumentów? Skarb Państwa stałby się po prostu składnicą wszelkich szpargałów, łącznie z każdym skrawkiem papieru, każdą łuską, wszelkimi zardzewiałymi bagnetami, hełmami itd. (choć już, abstrahując od zachowania ich w interesie społecznym, samo przypisanie im wartości historycznej jest bardzo naciągane). Ale niechby to nawet były i dobrze zachowane szable albo ekstra odznaczenia. Po co to Skarbowi Państwa? Zachowanie ich, konserwacja, magazynowanie, katalagowanie, eksponowanie, utrzymywanie aparatu administracyjnego to potężne koszta. Moim zdaniem jest to jedna z ostatnich rzeczy, którą nasze państwo powinno zawracać sobie głowę. Właściciele prywatni są, co pokazuje praktyka, bardziej odpowiedzialni. Pazerność Państwa na wszelkie znaleziska, w tym i zabytkowe, wzbudza od zawsze mój niesmak. A 10-procentowe znaleźne (w najlepszych okolicznościach) to po prostu 90-procentowy podatek od szczęścia, jaki nałożyło na obywateli. Artur
|