Dodaję treść, gdyż kolega zapomniał :)
Nie można traktować archeologów-amatorów jak złodzieiMarek Poznański, doktorant archeologii i poseł Ruchu Palikota z Lubelszczyzny chce zmienić prawo tak, by amatorzy przeszukujący z wykrywaczami metali pola nie byli traktowani jak złodzieje. Prof. Andrzej Kokowski z UMCS: - Pan Poznański działa w swoim własnym interesie.
Prawo mówi, że osoba, nie będąca zawodowych archeologiem, która chce przekopywać ziemię w poszukiwaniu zabytków archeologicznych, musi mieć zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków. To co znajdzie należy do skarbu państwa.
Dziki, pomocny, archeolog Marek Poznański, doktorant archeologii w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN, poseł Ruchu Palikota zauważa, że w praktyce konserwator takie pozwolenie wydaje bardzo rzadko. - A wszyscy poszukiwacze traktowani są jak złodzieje. Tymczasem, wielu z nich moim zdaniem pełni bardzo pożyteczną rolę - mówi. - Gdyby nie oni wiele cennych artefaktów zostałoby zniszczonych. Ogromna większość z nich to odpowiedzialni ludzie, którzy absolutnie nie rozkopują w nocy stanowisk archeologów w poszukiwaniu skarbów ale raczej chodzą po polach rolników i zbierają to co wydobył pług. Sam tak robiłem.
Poznański był jednym z podejrzanych w sprawie, którą przez cztery lata zajmowała się prokuratura. Policjanci zatrzymali czterech mężczyzn. Dostali zarzuty paserstwa i przywłaszczenia zabytków archeologicznych. Ostatecznie śledztwo zostało umorzone. Prokurator Beata Syk-Jankowska tłumaczyła, że śledczy wzięli pod uwagę motywację podejrzanych. - To pasjonaci archeologii, znani w środowisku. Swoje eksponaty wypożyczali m.in. do badań - mówiła. Prokuratorom nie udało się znaleźć dowodów, że podejrzani świadomie niszczyli stanowiska archeologiczne.
Coś znalazłeś? Siedź cicho Opinię w tej sprawie pisał prof. Andrzej Kokowski, szef Instytutu Archeologii UMCS, który potem nie krył swojego krytycyzmu dla decyzji prokuratorów o umorzeniu.
- Osobiście przekazywałem prof. Kokowskiemu przedmioty, które znalazłem - mówi Poznański. - Z archeologiami współpracowali też inni, którzy dostali zarzuty w tym śledztwie. Nagle według tych samych archeologów staliśmy się przestępcami. Efekt jest taki, że współpraca z archeologami została mocno ograniczona. Nikt nie będzie się wychylał, chwaląc się, że coś znalazł na polu.
Od lat o "dzikich wykopaliskach" w okolicy Czermna, stolicy Grodów Czerwieńskich opowiada prof. Kokowski.
- Te opowieści są dla mnie znacznie wyolbrzymione - twierdzi Poznański. - Gdyby Czermno faktycznie było tak przeszukane przez "dzikich archeologów" to jakim cudem naukowcom z UMCS udało się znaleźć tuż pod powierzchnią ziemi słynny już skarb, srebrną biżuterię?
Poznański nie ukrywa, że zna też poszukiwaczy, którzy kierują się chęcią zysku: - Ubodzy ludzie. To co znajdą wiozą na targ staroci. Sprzedają za 20, 30 zł. To, że dzieje się to poza kontrolą archeologów jest właśnie efektem ułomnego prawa.
Stąd Poznański proponuje, by zmienić ustawę o ochronie zabytków, która "legalizowałaby" dzikich archeologów np. na wzór angielski, gdzie państwo skupuje od nich znaleziska.
Poseł: - Chciałbym szerokiej dyskusji środowiskowej na ten temat.
Jest kij, nie ma marchewki Sceptyczny w tej sprawie jest prof. Kokowski: - Byłbym ostrożny wobec zmian, które doprowadzą do wypuszczenia na pola zgrai hobbystów. Wątpię, by państwo miało środki na wykup tego co znajdą. Pan Poznański przekazał mi jedno znalezisko, kościany amulet średniowieczny. Przestaliśmy współpracować, bo nie potrafi dostosować się do obowiązujących zasad, chodził z wykrywaczem po polach, więc popełniał przestępstwo. Teraz chce zmienić prawo w swoim własnym interesie. To "dziki archeolog". Nie wierzę by prawo mógł zmienić ktoś kto nie ma wieloletniego doświadczenia i przede wszystkim wiedzy.
Prof. Kokowski przyznaje jednak, że problem z obecnie obowiązującym prawem jest. - Bo nie ma mocy. Najlepszym dowodem jest śledztwo umorzone po czterech latach, w niejasnych okolicznościach.
Marcin Rudnicki archeolog, pracownik Instytutu Archeologii UW znany z szerokiej współpracy z amatorami (wspólnie z nimi udało mu się m.in. odkryć w okolicach Nowej Cerekwi ponad tysiąc zabytków celtyckich, w miejscu, które zostało już przebadane archeologicznie): - Jeżeli ktoś sądzi, że zmiana w prawie doprowadzi do wypuszczenia na pola zgrai hobbystów oznacza, że nie ogarnia rzeczywistości. Ci ludzie już tam są. Codziennie wykopują dziesiątki przedmiotów - zauważa. - A państwo potrafi im jedynie pokazać kij. Potrzebna jest marchewka. To jedyne pragmatyczne rozwiązanie. Anglicy po wprowadzeniu w 1996 r. bardziej liberalnego prawa, mają fenomenalne rezultaty. Ogromna większość znajdywanych przedmiotów, to rzeczy, które nie mają dużej wartości. Państwo nie ponosi więc wielkich kosztów. Jeżeli nie jesteśmy zainteresowani zmianami tak, by mieć wiedzę i kontrolę nad tym co ludzie wkopują, powiedzmy sobie wprost, że zachowanie dziedzictwa kulturowego nas po prostu nie interesuje.
Debata w Sejmie 2 kwietnia poseł Marek Poznański organizuje w Sejmie debatę poświęconą problemowi. Wśród gości mają się znaleźć m.in. prof. Borys Paszkiewicz, specjalista w dziedzinie numizmatyki, historyk z Wrocławia, prof. Aleksander Bursche, archeolog z UW, który od lat mówi o konieczności zmiany prawa, prof. Stanisław Suchodolski, archeolog i numizmatyk, czy prof. Tomasz Nałęcz, historyk UW, doradca prezydenta RP.
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,11438963,Nie_mozna_traktowac_archeologow_amatorow_jak_zlodziei.html