Cytuj:
Rozmowa z profesorem Bogusławem Gedigą, archeologiem z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, przewodniczącym rady naukowej Muzeum w Biskupinie.
- Jaką wiedzę ma młody człowiek, który rok wcześniej kończy studia?
- Zna pan takie przypadki?
- Oczywiście! Pan również może wygrać taki przetarg.
- Jestem socjologiem z wykształcenia.
- Może być pan nawet weterynarzem. Znam przypadki, w których przetargi na badania wygrywali ludzie, którzy zawodowo nie mają nic wspólnego z archeologią. Ktoś taki może zatrudnić sobie archeologów, z których tysiące klepią dziś biedę na zasiłku dla bezrobotnych. Oni przekopią teren i uwolnią go z zabytków. Bo przecież głównie o to chodzi.
Jak to wygląda w praktyce może przybliżyć co nieco ten wyrok Krajowej Izby Odoławczej:
http://www.noweprzetargi.pl/szukaj/2681-11.pdf gdzie w sprawie starły się dwie firmy archeologiczne. Jedna z nich, jako dorobek fachowy próbowała przedstawić osiągnięcia swoich podwykonawców, w tym m.in. jeszcze studenckie pewnego archeologa, które miały też rzekomo wiązać się jego działalnością gospodarczą, choć tę rozpoczął w dużo późniejszym terminie (po uzyskaniu tytułu magistra i nieco przed przystąpieniem do przetargu). A drugi fachowiec-podwykonawca tej samej firmy posługiwał się nie do końca przystającymi do wymagań przetargu referencjami wystawionymi przez Alinę Jaszewską, znaną detekterożerczynię, członkinię zarządu głównego SNAP, gdzie zasiada w towarzystwie takich tuzów jak choćby Dominik Abłamowicz. Łańcuszek podwykonawców i protegowanych w smrodliwym światku archeologów jest zadziwiający:))
Artur