Nie wiem czy tu czy do H.i R. :666
http://fabryka-historii.pl/dyskusje/nie ... m-skarbow/Antyweb to jeden z najpopularniejszych polskich blogów o nowych technologiach i internecie. Okazuje się, że może także dobrze rozbawić. Szczególnie wtedy, gdy podejmuje tematy, których – bądźmy szczerzy – nie da się podjąć tak po prostu.
Fragment artykułu z antyweb.pl
14 marca Jan Rybczyński, który dzieli się swoimi przemyśleniami na łamach antyweb.pl, opublikował tekst “Urządzenia, które gwarantują więcej emocji niż smartfon, tablet czy konsola – wykrywacze metali”. Nie da się jednak pisać o wykrywaczach metali czy może szerzej – o poszukiwaniu skarbów, nie będąc poszukiwaczem skarbów. To tak, jakby dawać porady lekarskie, nie będąc lekarzem albo spowiadać, nie będąc księdzem. O ile jednak każda osoba w tym kraju zna się na medycynie a każdy Polak jest – szczególnie w ostatnich dniach – watykanistą, o tyle nie każdy jest i nie każdy może być poszukiwaczem skarbów. Bo żeby powiedzieć cokolwiek na ten temat, trzeba spędzić wiele godzin w terenie i dwa razy tyle w książkach. Jan Rybczyński – i to, niestety, czuć już po pierwszych zdaniach artykułu – był w muzeum, przeczytał zapewne kilka tekstów o poszukiwaniu skarbów i widział dwa razy Indianę Jonesa. Może nawet przetestował wykrywacz metali, ale tylko w domu lub w przydomowym ogródku. A jeśli zrobił to w terenie, to… mam dla niego złe wiadomości, bo w ten sposób złamał polskie prawo. I właśnie z tego powodu nie mogłem przejść obok tego tekstu obojętnie. Publikując tekst w tak popularnym blogu, jakim jest antyweb.pl, trzeba się po prostu liczyć ze słowami i z konsekwencjami, jakie te słowa mogą wywołać.
Prowadzenie poszukiwań bez zezwolenia jest wykroczeniem. Grozi za nie grzywna, areszt albo kara ograniczenia wolności. Należy wspomnieć tu przede wszystkim o ustawie z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Zawiera ona odpowiedzi na wszystkie a na pewno na najbardziej istotne pytania związane z poszukiwaniem skarbów. Najważniejszy jest jej art. 111. Stanowi on, że każdy, kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Zatem poszukiwanie skarbów bez pozwolenia jest czynem karalnym. O tym Jan Rybczyński, zachęcając na łamach popularnego blogu do nabywania magicznego sprzętu, który przy użyciu nowoczesnych technologii odnajdzie za nas ukryte monety, nie wspomniał ani słowem. Pamiętać również należy, że zgodnie z art. 35 ustawy o ochronie zabytków wszystkie odnalezione przedmioty należy bezzwłocznie przekazać odpowiednim instytucjom, gdyż stanowią one własność Skarbu Państwa. O tym akurat było, ale bez szerszego kontekstu.
Panie Janie – poszukiwanie skarbów to filozofia a wykrywacz metali to jedynie jej narzędzie. Nie wystarczy mieć wykrywacz metali, by być poszukiwaczem skarbów. Odnajdowanie zagubionych, porzuconych bądź ukrytych przedmiotów ma sens dopiero wtedy, gdy staje się ono inspiracją do poznania czy nawet odkrywania historii, gdy pozwala na postawienie nowych pytań, na które znaleźć można odpowiedzi jedynie w książkach, archiwach, czasami też w podaniach i legendach. To właśnie, obok niesamowitych emocji, które towarzyszą odkrywaniu nawet najdrobniejszych przedmiotów, stanowi istotę poszukiwań.
Nie chcę, by zabrzmiało to tak, jakbym miał wyłączność na pisanie o poszukiwaniu skarbów. Niech pisze każdy, ale wiarygodnie, biorąc odpowiedzialność za to, co się pisze. Tym bardziej w wiodącym polskim blogu o nowych technologiach.
Antyweb, w tym również Jan Rybczyński, wiele razy pomógł mi w dokonaniu właściwych wyborów, ale tym razem, gdybym chciał zasugerować się tym, co zostało napisane, dałbym się wpuścić w maliny i to w dodatku z poważnymi konsekwencjami. Tym bardziej przeraziłem się, czytając słowa, z których wynika, że być może był to dopiero pierwszy tekst o wykrywaczach metali i poszukiwaniu skarbów. Jako autor historycznego blogu fabryka-historii.pl i zarazem – w pewnym sensie – aktywny członek polskiej blogosfery, na zakończenie pozwolę sobie na, być może, zaskakującą, małą dygresję – z blogowym odniesieniem. Joanna Ryfka, prowadząca znanego wśród miłośników nie historii a mody blogu „Szafa Sztywniary”, jest autorką znanego już dziś wśród internautów słowa „szafiarka”. Słowo to określa kobietę, która prezentuje w różnego rodzaju mediach swój styl ubierania. Spotkałem się kiedyś z informacją, że marzeniem Ryfki jest to, by słowo to znalazło się w Słowniku Języka Polskiego. Moim marzeniem jest natomiast, by to, co robię ja i cała rzesza poszukiwaczy skarbów w Polsce, zaczęło mieć poważne znaczenie w metodologii badań historycznych, by to, co ja nazwałem kiedyś na łamach blogu fabryka-historii.pl „detektorystyką”, znalazło się nie tylko w Słowniku Języka Polskiego, ale obok takich nauk pomocniczych historii jak archeologia, archiwistyka, genealogia czy numizmatyka.
Niestety, wczoraj, z chwilą publikacji Jana Rybczyńskiego, całe środowisko polskich poszukiwaczy skarbów zrobiło w tym zakresie jeden krok w tył.