Teraz jest poniedziałek, 29 grudnia 2025, 20:31

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Regulamin działu


Kliknij, aby przejrzeć regulamin



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: "Poszukiwacze mitów" - artykuł
PostNapisane: czwartek, 18 lipca 2013, 13:58 
Offline
Starszy Plutonowy
Starszy Plutonowy

Dołączył(a): sobota, 12 grudnia 2009, 19:49
Posty: 55
Niżej zamieszczam artykuł Leszka Adamczewskiego "Poszukiwacze mitów", zamieszczony w przedostatnim numerze tygodnika "Sieci" (nr 27 (31) 2013, 8-14 lipca 2013), w dodatku "Polska dla ciekawych", opowiadający o krążących historiach o skarbach ukrytych przez Niemców w czasie II wojny światowej na terenie Polski. Autor podchodzi do nich dość sceptycznie i demaskatorsko. ;)

Cytuj:
Leszek Adamczewski

Poszukiwacze mitów




Lista miejsc w Polsce, gdzie szuka się ukrytych przez Niemców pod koniec II wojny światowej skarbów, jest długa, bardzo długa. Ale poszukiwanych dóbr nikt nie znajduje, bo skarbów tych albo nigdy tam nie było, albo już dawno je odnaleziono. Szuka się więc mitów, w wielu przypadkach nadziei na nagłe wzbogacenie i lepsze życie.


W latach II wojny światowej Niemcy zrabowali w okupowanej Polsce setki tysięcy zabytków: od dzieł sztuki, przez cenne archiwalia po zbiory biblioteczne. Do Polski trafio też wiele zabytków przywiezionych przez Niemców z okupowanych ziem Związku Radzieckiego. I to są fakty. Dalej obracamy się już w sferze zarówno faktów, jaki i domysłów. Gdy grabieżcom zajrzało w oczy widmo klęski, tysiące skarbów kultury sprytnie ukryto. Na część z nich po wojnie trafili Rosjanie z tzw. brygad trofiejnych Komitetu ds. Sztuki (ówczesnego ministerstwa kultury) przy Radzie Komisarzy Ludowych ZSRR, część odszukali Polacy z ekip rewindykacyjnych, a reszty wystarczy poszukać w jakichś starych sztolniach, zamaskowanych schronach, lochach i tym podobnych pomieszczeniach, by się szybko wzbogacić, a przy okazji jeszcze wspomóc budżet państwa miliardami (starych) złotych.
Tak myśleli poszukiwacze skarbów, gdy na początku lat 90. XX wieku rodziła się druga fala polskiej „gorączki złota” (pierwsza była zaraz po wojnie). Każdy z poszukiwaczy czuł się już miliarderem, niektórzy na poczet nieodnalezionych jeszcze skarbów zaciągali pożyczki. Nie będę ukrywał, że w tamtych czasach kibicowałem poszukiwaczom, z długopisem w jednej i aparatem fotograficznym w drugiej ręce towarzysząc im w wielu akcjach. Tematyka ta dominowała w setkach moich ówczesnych publikacji prasowych i wydanych w latach 1992-2013 książkach. Ale już we wczesnych latach 90. ostrzegałem czytelników, że szukanie skarbów w wielu przypadkach opiera się na fantastycznych opowieściach, że zbyt optymistycznie poszukiwacze traktują hipotezy o wątłych podstawach merytorycznych, że świadkowie często się mylą, że niewłaściwie interpretują zapamiętane zdarzenia, że z igły robią widły, a nawet bezczelnie kłamią.
Nikt mnie nie słuchał. Gdzie więc są te wielkie, wyśnione przez poszukiwaczy skarby, które wówczas wydawały się na wyciągnięcie ręki: Bursztynowa Komnata, obrazy starych mistrzów z „Portretem młodzieńca” Rafaela Santi i średniowieczne rzeźby z toruńską „Piękną Madonną”? Gdzie są te skrzynie pełne sztabek złota? Zamiast tego znajdowano przeżarte przez korozję pistolety i karabiny, czasami przydomowe skarbczyki – zakopane przez Niemców przed ich wysiedleniem z obecnych ziem cenne dla nich przedmioty: maszynę do szycia, zastawę stołową, sztućce.
Przyjrzyjmy się zatem kierunkom poszukiwań polskich eksploratorów i odkrywców z przełomu XX i XXI w., by skonstatować, że wszyscy mieliśmy do czynienia z mitami.

Bursztynowa Komnata

Tego XVIII-wiecznego arcydzieła sztuki barokowej szukały po wojnie tysiące ludzi z niemal wszystkich kontynentów. Szukało też wielu Polaków, penetrując m.in. zakamarki ruin pałacu w Dzikowie koło Górowa Iławieckiego, zamki w Bolkowie, Człuchowie i Pasłęku, schrony kolejowe koło Spały czy sztolnie Gór Sowich. Na akcje poszukiwawcze wydano na świecie więcej pieniędzy, niż sama komnata była warta, a warta była sporo. W latach 90. szacowano ją na prawie 0,5 mld dolarów.
Jesienią 1941 r. hitlerowski Wehrmacht Bursztynową Komnatę zrabował z Pałacu Katarzyny w podleningradzkim Puszkinie (wcześniej Carskim Siole) i po przewiezieniu do Königsberga (Królewca) oddał w tymczasowy zarząd tamtejszemu muzeum zamkowemu. Pokrzyżackiego zamku królewieckiego komnata już nie opuściła. Po zdobyciu stolicy Prus Wschodnich przez Armię Czerwoną, między 9 a 11 kwietnia 1945 r., grupa żołnierzy radzieckich zorganizowała w zamku tęgą popijawę, podczas której podpalono zgromadzone w Sali Rycerskiej i przylegającej do niej klatce schodowej jakieś skrzynie. Akurat te, do których Niemcy złożyli zdemontowane panele komnaty.
Już 5 czerwca 1945 r. na ślady spalonego arcydzieła z Pałacu Katarzyny, w zniszczonym zamku królewieckim natknął się członek operującej w Prusach Wschodnich brygady trofiejnej Komitetu ds. Sztuki, prof. Aleksander Briusow i w prowadzonym przez siebie dzienniku po penetracji pogorzeliska w zniszczonej Sali Rycerskiej zanotował: „Trafiliśmy na brązowe zawiasy od drzwi z Carskiego Sioła” i „na fragmenty gzymsów, które mogą pochodzić z Bursztynowej Komnaty”. Konkludował: „Myślę, że powinniśmy zrezygnować z dalszych jej poszukiwań”.
Rosjanie zlekceważyli opinię Briusowai by odwrócić uwagę od skarbów kultury, które sami zrabowali, zainicjowali poszukiwania Bursztynowej Komnaty, nigdy zresztą nie przyznając, że to arcydzieło nazywane „ósmym cudem świata” spalili pijani czerwonoarmiści. W zamian za to wykonali kosztowną kopię komnaty w skali 1:1, która ponoć nie różni się od słynnego oryginału.

„Złoto Wrocławia”

Najcenniejsze dzieła sztuki z wrocławskich muzeów i kościołów ewakuowano z Breslau już w latach 1942-1943, wywożąc je do dolnośląskich miasteczek i wiosek, gdzie konserwator zabytków, prof. Günther Grundmann urządził sieć składnic muzealnych. Na początku lat 70. Dionizy Sidorski i Adam Wielowieyski we wrocławskim ośrodku Telewizji Polskiej zrealizowali film dokumentalny „Kim jesteś, kapitanie?”, którego bohaterem był tajemniczy Herbert Klose, obywatel polski narodowości niemieckiej. Przez lata raczył on oficerów UB i SB oraz dziennikarzy opowieściami o swej roli w przygotowaniach do ukrycia skarbów III Rzeszy na terenie Dolnego Śląska, przede wszystkim zaś depozytów bankowych z szykującego się do obrony Breslau. Stąd też skarby te nazywano „złotem Wrocławia”. Klose sypał nazwiskami, datami i miejscami, które wstępnie wytypowano na skrytki, chociaż bezpośrednio w ukrywaniu skarbów nie uczestniczył. Albo spadł z konia i złamał sobie rękę, albo... spadł z konia i dotkliwie się potłukł, w rezultacie dwukrotnie lądując w szpitalach. Jego rola w tajnych operacjach ukrywania skarbów - jak sam twierdził – była niewielaka. Jako policyjny weterynarz opiekował się tylko końmi.
Według Klosego na skrytkę „złota Wrocławia” Niemcy wstępnie wytypowali podwrocławską Ślężę, ale z niej zrezygnowano, gdy okazało się, że górę zajmuje wojsko. Nieco później pod uwagę wzięto górę Wielisławkę koło podzłotoryjskiej Sędziszowej i Ostrzycę koło Proboszczowa oraz zamek Grodziec. No i wspomniał on o konwoju, który wyjechał z Wrocławia do Karpacza i dalej kierował się w stronę Śnieżki, ale w rejonie Małego Stawu Klose właśnie spadł z konia i stracił przytomność...
Sprawę Klosego próbował zdyskontować uczestniczący w realizacji filmu „Kim jesteś, kapitanie?” młody oficer wrocławskiej Służby Bezpieczeństwa Stanisław Sidorek, który naprawdę uwierzył w ukryte na Dolnym Śląsku skarby. Szukał ich do końca życia, również po usunięciu ze służby. Niczego nie znalazł. Zmarł w 1998 r. Dwa lata wcześniej zmarł Herbert Klose. Pozostawili nam mit „złota Wrocławia”.

Międzyrzecki Rejon Umocniony

Zbudowane przez Niemców w drugiej połowie lat 30. XX wieku potężne umocnienia Ufortyfikowanego Frontu Łuku Odry-Warty poszukiwaczy skarbów przyciągają od dawna. Opierając się na opacznej interpretacji nieznanej szerzej publikacji Siergieja Sidorowa zamieszczonej w zapomnianym miesięczniku „Kultura Radziecka” w podziemiach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, jak po wojnie nazywano te fortyfikacje, szukali oni i nadal szukają skarbów kultury z Warszawy, Krakowa i Gdańska, chociaż autor wymienił te miasta - wraz z Poznaniem - jako te, z których pochodziły dobra kultury „zabezpieczone”przez Rosjan w 1945 r. na zajętych ziemiach III Rzeszy.
Do MRU trafiły bowiem tylko zabytki od września 1942 r. ewakuowane z Kraju Warty: dzieła sztuki i archiwalia, które pochodziły głównie z Poznania, ale także Gniezna, Gołuchowa i Łodzi. Niewielką część tych skarbów w październiku 1944 r. udało się Niemcom wywieźć dalej na zachód – do kopalni w Grasleben, a reszta w marcu 1945 r. wpadła w ręce radzieckiej brygady trofiejnej operującej na zapleczu 1. Frontu Białoruskiego. Wchodzący w jej skład major Siergiej Sidorow, autor późniejszej publikacji w „Kulturze Radzieckiej”, unikatowymi skarbami, wśród których były wazy greckie z gołuchowskiej kolekcji Izabelli z Czartoryskich Działyńskiej, znany z największej powojennej kradzieży w Poznaniu obraz Claude'a Moneta „Plaża w Pourville” oraz najstarsze polskie lub Polski dotyczące dokumenty, zapełnił 22 wagony pociągu specjalnego. W ostatniej chwili przed odjazdem dołączono doń zachodniopomorskie dzieła sztuki, które w ręce wojsk marszałka Grigorija Żukowa wpadły w zamku Pansin (obecnie Pęzino) koło Stargardu Szczecińskiego. Taki pełen skarbów pociąg dotarł do Moskwy. Przywiezione z okolic Meseritz (Międzyrzecza) łupy kulturalne złożono w przepastnych magazynach Muzeum Sztuk Pięknych im. Aleksandra Puszkina.
Zdecydowaną większość zabytków wywiezionych przez Sidorowa Rosjanie zwrócili w 1956 (dzieła sztuki) i 1958 (archiwalia). Nic nie wskazuje, by major, przeszukując podziemny labirynt fortyfikacji międzyrzeckich, przeoczył jedną komorę ze skarbami. Natomiast niektóre skarby z „transportu Sidorowa” nadal znajdują się w Moskwie, choćby wazy z kolekcji gołuchowskiej Izabelli...

„Złoty pociąg”

W drugiej połowie lat 90. XX wieku wydano majątek na rozkopanie części góry Sobiesz koło podjeleniogórskich Piechowic. Szukano tam dobrze zamaskowanego tunelu, w którym Niemcy jesienią 1944 r. mieli ukryć pociąg, przez dziennikarzy nazwany złotym. W jego dwunastu wagonach znajdowały się rzekomo skrzynie z tymi skarbami, których poszukiwano od końca wojny, a więc m.in. z Bursztynową Komnatą, „złotem Wrocławia” i skarbami pruskimi marszałka Rzeszy Hermanna Göringa. Poza setkami obrazów mistrzów światowego malarstwa wagony miały wypełniać też skrzynie ze sztabami złota i woreczki z brylantami.
„Złoty pociąg” wymyślił niejaki Władysław Podsibirski, chociaż wiele wskazuje na to, że ktoś mu tę ideę podsunął. Mnie wystarczył rzut oka na północne stoki góry Sobiesz i jej bezpośrednie sąsiedztwo, by utwierdzić się w przekonaniu, że to humbug, co zresztą w 1995 r. potwierdziła mi korespondencyjnie była uczestniczka powstania warszawskiego, którą wraz z koleżankami Niemcy wywieźli do Petersdorfu, czyli późniejszych Piechowic. Dotarły tam one na kilka dni przed rzekomym ukryciem pociągu i nie widziały ani wlotu do tunelu, ani prowizorycznie ułożonych torów kolejowej bocznicy, ani niczego, co wskazywałoby na przeprowadzenie w tym zakątku Rzeszy jakiejś tajnej akcji. Ale wczesną wiosną 1994 r. minister ochrony środowiska Stanisław Żelichowski zawarł tajną umowę z Podsibirskim, który zobowiązał się wskazać władzom miejsce ukrycia „złotego pociągu” za znaleźne „w wysokości 10 procent korzyści majątkowej, jaką odniesie Skarb Państwa Rzeczypospolitej”. Jego wskazówki były nic nie warte, więc Podsibirski rozpętał niewybredną kampanię informowania możnych tego świata – prezydentów, premierów, a nawet papieża Jana Pawła II – że nikt z władz polskich nie jest zainteresowany jego informacjami o ukrytym przez hitlerowców „złotym pociągu”.
Sporo zwolenników ma teza, że mityczny „złoty pociąg” w intencji człowieka, który wmówił to Podsibirskiemu, miał odwrócić uwagę od miejsca, gdzie skarby znaleziono naprawdę. Miejscem tym miałaby być „szczelina jeleniogórska” gdzieś koło Wlenia, a więc z przeciwnej strony Jeleniej Góry niż Piechowice. Mimo kilkuletnich starań nie udało mi się potwierdzić istnienia „szczeliny jeleniogórskiej”. Prawdopodobnie był to kolejny mit środowiska poszukiwaczy skarbów.

Na dnie szybu

Wielu mieszkańców Górnego Śląska od lat żyje skarbami, które około świąt Bożego Narodzenia 1944 r. przywieziono do kopalni Preussengrube AG w miejscowości Miechowitz, która po II wojnie światowej jako Miechowice stała się dzielnicą Bytomia. Tajemnicze skrzynie zwieziono windą nieczynnego od lat, ale w 1944 r. wyremontowanego szybu południowego i pozostawiono gdzieś na głębokim podszybiu w wyeksplotowanych wyrobiskach. Gdy do Beuthen (Bytomia) zbliżała się Armia Czerwona, urządzenia szybu wysadzono w powietrze.
Nikt nie wie, co przywieziono do kopalni i zwieziono pod ziemię, ale wszyscy tym się interesujący mówią tylko o skarbach, np. o przywiezionych z Krakowa skarbach gubernatora generalnego Hansa Franka albo o zbiorach z niemieckiego muzeum w Beuthen i Muzeum Śląskiego w Katowicach albo wręcz o hitlerowskim złocie. Nikomu też nie udało się przedostać do podziemnych wyrobisk w rejonie szybu południowego, choćby tych na głębokości 370 m, bo ponoć tam Niemcy przed wspomnianymi świętami prowadzili jakieś szeroko zakrojone prace górniczo-budowlane. Ryzykującym własne życie eksploratorom udało się zniszczonym szybem dotrzeć tylko na głębokość 210 m. by tam natrafić na ślady gigantycznej eksplozji i rumowisko niemożliwe do przebycia. Dotarcie do góry do niższych pokładów głębokiego na 520 m szybu okazało się więc niemożliwe.
Mimo zaangażowania w tę sprawę byłej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach i obecnego Instytutu Pamięci Narodowej, tajemnicy szybu południowego dawno zlikwidowanej kopalni węgla kamiennego nie wyjaśniono. Jest jednak bardzo mało prawdopodobne, wręcz niemożliwe, by gdzieś za rumowiskiem zniszczonego poniżej 210 m szybu ukryto jakieś skarby. Obrazy np. już dawno by zgniły...
I tak dalej można przytaczać kolejne miejsca w różnych częściach Polski, gdzie eksporatorzy szukają skarbów w potocznym tego słowa znaczeniu, których nigdy tam nie ukryto. Od podziemi podwałbrzyskich Gór Sowich po ruiny schronów mazurskiego „Wilczego Szańca”.

Dopisek redakcji o autorze:
Cytuj:
Autor jest poznańskim dziennikarzem i pisarzem. Napisał 20 książek poświęconych głównie tajemniczym lub sensacyjnym wydarzeniom z lat II wojny światowej, w tym losom skarbów kultury, m.in. „Zaginioną komnatę” (1993), „W jaskini czarnoksiężnika” (2006), „Podziemny skarbiec Rzeszy” (wspólnie z Pawłem Piątkiewiczem, 2009, wyd. II 2013) i „Skarby w cieniu swastyki” (2010, wyd. II 2013)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: "Poszukiwacze mitów" - artykuł
PostNapisane: piątek, 19 lipca 2013, 23:26 
Offline
Starszy Sierżant
Starszy Sierżant

Dołączył(a): niedziela, 30 czerwca 2013, 13:21
Posty: 75
Lokalizacja: W szczerym polu...
Bardzo ciekawy artykuł :1


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL