Cytuj:
Bezprawnie burzą zabytkową przędzalnię. Sprawa u prokuratora
W Mysłakowicach trwa bezprawna rozbiórka znanej w całej Europie przędzalni z 1844 roku. Nowy właściciel - firma złomiarska z Wałbrzycha - postanowił zrównać ją z ziemią wbrew protestom konserwatora zabytków. Sprawa trafiła do prokuratury.
- Przędzalnia to najcenniejszy budynek Zakładów Lniarskich "Orzeł", perła architektury przemysłowej, wszyscy europejscy specjaliści znają ją i zachwycają się - mówi dr arch. Piotr Gerber z Instytutu Historii Architektury i Sztuki Politechniki Wrocławskiej. - Pamiątka po czasach, gdy Śląsk był potęgą włókienniczą. Miała zapewnić pracę bezrobotnym tkaczom Kotliny Jeleniogórskiej, którzy nie wytrzymywali konkurencji mechanicznych zakładów z Wielkiej Brytanii - opowiada dr Gerber. - 170 lat temu supernowoczesna, bo ten murowany budynek ma konstrukcję żeliwną, żeby ograniczyć zagrożenie pożarowe - tłumaczy dr Gerber. - To niemożliwe, że ktoś burzy tak cenny zabytek!
"Serce się kraje"
Niestety, możliwe. Mieszkańcy Mysłakowic zauważyli rozbiórkę w ubiegłym tygodniu. Początkowo wydawało się, że nowy właściciel - spółka Proda-Metal z Wałbrzycha, która zajmuje się handlem surowcami wtórnymi i złomem - porządkuje teren. Ale zaczęła rozbijać 170-letni budynek przędzalni.
- Serce się kraje nam wszystkim, gdy na to patrzymy. Ten zakład przetrwał najgorsze chwile w historii, dzięki niemu nasze miasto było słynne na cały kraj. Żaden mieszkaniec nie podchodzi obojętnie do tego zabytku. A teraz ktoś bezczelnie równa to z ziemią - mówi Krzysztof, którego rodzice pracowali w ZL "Orzeł" od 1945 r.
Pan Zbigniew przepracował w zakładzie 40 lat: - Kiedy patrzę na tą rozbiórkę, cisną mi się na usta same przekleństwa. Chciałbym móc to powstrzymać, ale tu jednostka nic nie zdziała. Trzeba sprawę nagłośnić. Może nawet poprosić o pomoc ministra kultury. Przecież to jeden z piękniejszych zabytków w Europie. Sam król zbudował tę przędzalnię - przypomina.
Król, czyli pruski władca Fryderyk Wilhelm III, który miał w pobliżu swoją rezydencję. Stać go było na taką kosztowną inwestycję. Fabryka się rozbudowywała, w 1867 roku powstała nowa przędzalnia posiadająca 14 tys. wrzecion, a tkane tu lniane wyroby budziły zachwyt całej Europy. W 1887 roku zdobyły złoty medal na Wystawie Światowej w Paryżu. Przez ponad 150 lat niemal wszyscy okoliczni mieszkańcy byli zatrudnieni w zakładach lniarskich lub uprawiali len na okolicznych polach. Teraz w zakładzie pracuje ok. 50 osób, zabytkowe budynki (jest ich sześć) niszczeją.
Prace rozbiórkowe trwają
- O rozbiórce dowiedziałem się w środę - mówi jeleniogórski konserwator zabytków Wojciech Kapałczyński. - Właściciel zwrócił się o zezwolenie na prace budowlane do starostwa i dowiedział się, że ma dostać zgodę konserwatora zabytków. Ale nie wystąpił o nią, tylko zaczął burzyć przędzalnię. Natychmiast wysłałem pracownika, który na miejscu sporządził protokół i nakazał wstrzymanie robót. Niestety, bezskutecznie - opowiada wzburzony konserwator. Szef spółki Proda-Metal (nie udało się nam z nim wczoraj skontaktować, miał wyłączony telefon) tłumaczył na portaluwww.nj24.pl , że rozbiórki nie przerwał, bo nie otrzymał dokumentu z nakazem. Poza tym stwierdził, że obiekt zagraża bezpieczeństwu i grozi zawaleniem, więc trzeba temu zapobiec.
- To nieprawda, podpisał protokół z oględzin mojego pracownika, gdzie wpisany był nakaz natychmiastowego przerwania robót - mówi Kapałczyński. - Jeśli obiekt groził zawalaniem, miał go ogrodzić i nie ruszać. Oczywiście, wysłaliśmy także pismo pocztą.
Ale prace rozbiórkowe nie zostały wstrzymane, wczoraj nie było już połowy budynku dawnej przędzalni. - Złożyłem zawiadomienie o przestępstwie do prokuratury. Mogę oczywiście nakazać odbudowę zniszczonego budynku, ale przecież to już nie będzie to samo. Strata jest nie do odrobienia i dlatego za tę rozbiórkę należy się wysoka kara, bo inaczej na naszych oczach zniszczą wszystko.
Źródło:
http://wyborcza.pl/1,75248,15340840,Bez ... atora.htmlPytanie; obiekt był wpisany do rejestru, czy nie?