Wjazd za zakaz 200 zł, bezczelne rozkopywanie, bo za takie można uznać pewien tutejszy przypadek 500 zł i sprawa w sądzie. Tak, więc nie jest tak lalala, leśnicy to ludzie, ale nie idioci. Szczególnie się proszą o bata, bandy spędowe (zlotowe) po kilka samochodów i kilkunastu poszukiwaczy przyjezdnych na jednej górce, zwierzyna tak głupieje, nie wie, w jakim kierunku uciekać, nie mówiąc o lęgu oraz grupy beztroskich idiotów paradujących po drogach z wykopanym żelaziwem i oprzyrządowaniem.

Tak się chyba utarło,że u siebie po cichu,a na gościnnych występach ,,stadion w Bydgoszczy'' i już nie wracają przez jakiś czas...

Zasady sa proste, wjazd za zakaz - kretynizm dałbym 500 a nie 200, rozkopywanie lasu jak surykatka nawet więcej. Zlot w lesie - nie skomentuję, tabuny kopaczy - poniżej krytyki. Więc przy zachowaniu kultury w lesie czyli samochodzik na parkingu, dołki zasypane, brak manifestacji celów w jakim sie przybyło, to podstawa braku problemów. Zloty z kopaniem źle mi się kojarzą i na własnej skórze doświadczyłem problemów ,,pozlotowych" więc jak ktoś się prosi o problemy i w taki sp[osób traktuje poszukiwania to Kolego Płaj masz absolutna rację - problemy będą. Ja mówiłem o kameralnym kopaniu nie ryciu i ewastacji z ewidentnym łamaniem przepisów.

popatrzcie, casami sam po takich tubylcach zakopuje żeby nie było na mnie

Z doświadczenia wiem, że co kraj to obyczaj.
Oczywiście Parki Narodowe czy rezerwaty wiadoma sprawa ale lasy uprawowe to wszystko zależy od nastawienia leśniczego.
Oczywiście zasypywanie dołków to podstawa ale nie zgodzę się z Płajem o szalejącej zwierzynie przy nawet kilkunastu poszukiwaczach na jednej górce. Czym jest kilkunastu poszukiwaczy w porównaniu z setkami grzybiarzy idących jak piechota szpalerem w poprzek lasu nawołujących sie co minutę ? Albo kilkunastu pilarzy z ciężkim sprzętem zwózkowym, który to czyni w ściółce spustoszenia jakich największa banda poszukiwaczy nie jest w stanie uczynić ?
Kilka lat temu byliśmy na akcji poszukiwawczej w Puszczy Poleskiej, która jest rezerwatem ścisłym i towarzyszący nam leśnicy z ALP zapytywali zdziwieni po co te dołki zakopujemy skoro dzik w jedną noc potrafi rozorać na głębokość kilkudziesięciu centymetrów kilkaset metrów kwadratowych lasu.
W podobnym miejscu na dawnym poligonie V2 podczas podobnej akcji nie mogliśmy dostać się na miejsce samochodami z powodu małych drzewek. Wtedy leśnicy kazali rozjechać je samochodami terenowymi a z dołkami sprawa wyglądała podobnie jak poprzednio.
W Bieszczadach niedaleko Cisnej napotkany leśniczy wskazał miejsca gdzie warto pokopać a i wspomniał, że cytuję: ... poszukiwacze to fajne chłopaki bo czyszczą las z niewypałów...wykopują i zostawiają więc wzywam wtedy wojsko i nie musza szukać tylko na gotowe przyjeżdżają...
Oczywiście nie pomyślał o przypadkowych znalazcach rozrywek czyli dzieciakach.
Takich przypadków mógłbym opisać więcej. Pokazują one, że ściganie poszukiwaczy w lesie to zwykłe czepianie się a nasza leśna aktywność nie nadwyręża zasobów leśnych. Może jedynie naruszać estetykę. Widok setek niezasypanych dołów co stanowczo należy potępiać.

JW

Owszem Jacku lecz jak zgłaszają :1

Nie spotkałem sie jeszcze z tyralierą grzybiarzy na przykładowo pasmie granicznym, owszem piszczałek tak, "lekko stapajacych". Nikt mi nie wmówi, że taka chmara zachowuje sie cicho wrzeszcząc klamra, bagnet albo daj piwo, zwłaszcza, że w większości są to ludzie nietutejsi i jednak boją sie o swoja dupe w kniejach. Zrywki odbywają sie w jednym rejonie i to tzw spustoszenie a i owszem, tak samo holowanie drewna, to nie jest jest partyzantka tylko wyselekcjonowany teren przez LP.



Więc spotkałeś chyba leśniczego z zespołem "Downa", miałem ostatnio przyjemnośc rozmowy z innym i jakos taka głupota do głowy mu nie przychodziła w rozmowie z obcym człowiekiem

Moża prosić o namiary do tego leśniczego ?

A zadajesz się z leśniczymi z zespołem Downa ?
Czy zarzucasz mi kłamstwo ?
Zanim zapytasz o resztę przykładów to kieruję do kilku odcinków "Było Nie Minęło"

Nic nikomu nie zarzucam, po prostu ciekawi mnie ten specyficzny przypadek, może nawet znam tego zwolennika czyścicieli niewypałów, zwykła ciekawość. O ile mi wiadomo to urzędnicy państwowi czyli osoby publiczne. Może być nawet na pw.

PREM napisał:
"przy zachowaniu kultury w lesie czyli samochodzik na parkingu, dołki zasypane, brak manifestacji celów w jakim sie przybyło, to podstawa braku problemów"
nic dodać, nic ująć - mówię to jako leśnik.
Z praktyki mogę powiedzieć, że największym problemem jest pozostawianie wykopanych niewybuchów. Negatywnie nastawia to do naszego środowiska zarówno leśników jak i :cop.

Jestem byłym leśniczym, sam latam z piszczałką i nigdy nie robiłem problemów "konkurencji" . Wolałem otwartość poszukiwaczy , respektowanie pewnych zasad wypracowanych w trakcie rozmowy , a rycie w lesie w ukryciu zawsze zapalało mi czerwoną lampkę co do intencji poszukiwaczy. Sam po dziś dzień na obcym terenie wolę zajechać do leśniczego, pogadać jak biały człowiek i nie ukrywać swoich zamiarów. Jeśli nie to nie, na siłę wrogów nie ma co szukać. Ale przy aprobacie leśniczego jest to nieocenione źródło wiedzy. Po zakończeniu też zajeżdzam do nie go za każdym razem bo w sumie nie mam czego się wstydzić . Dla nich też jesteśmy przydatni, że względu na nasze obserwacje (świeże pniaki , wnyki i itp).
Można żyć w symbiozie z ALP, SL i SG.

Mnie się raz zdarzyło trafić na stertę pocisków moździerzowych płytko zakopanych na dnie okopu. Niedaleko była orka po zrębie pod nowe nasadzenia i poszedłem tam szukać leśniczego, żeby dać mu cynk. Jak wysłuchał, z czym się zjawiłem, to machnął ręką i otworzył drzwi malucha, którym poruszał się po lesie. Na tylnim siedzeniu leżała sterta moździerzy, granatów i różnej amunicji przeróżnego kalibru. "Z saperami to zawracanie głowy - tłumaczył mi. - Zanim przyjadą, musiałbym na kilka dni robotę wstrzymać, a praktycznie wszędzie ten złom tu leży, więc trzeba by ich wzywać na okrągło. Pakuję do samochodu i jak wracam do domu to wrzucam te graty do rzeki,koło mostu. Zrób tak samo." Nie posłuchałem oczywiście, bo na sam widok urwiłapek mam dreszcze. Zasypałem dołek i wróciłem na miejsce po zrębie. Leśniczy bez problemów zgodził się, żebym z wykrywaczem chodził za pługiem i gdzie tylko zechcę. Urwiłapki zbierał za mną i znosił do malucha, a ja zbierałem inne ciekawe różności, bo sporo tam ich było:)) Kiedy leśniczy odjeżdżał, patrzyłem, czy maluch skaczący na wybojach,nie skoczy nagle powyżej drzew, ale jakoś się udało mu dojechać do mostu...

Przypadek pewnie skrajny, ale leśniczy ogólnie narzekał, że patrole saperskie strasznie ograniczono. Kiedyś, twierdził, sapera można było wezwać od ręki, posterunki były gęste, a teraz jest ich jak na lekarstwo i kiedy robota w lesie idzie pełną parą, to wzywaniem ich do każdego niewybuchu często nikt sobie nie zawraca głowy. I straszno, i smieszno.
Artur

tak się składa że znam większość Leśniczych z okolic Cisnej :) jak się tam najdziemy to se pogadamy o starych czasach :)
a to co się tyczy tych dziur to już tu kiedyś pisałem tzw. okoliczna Trupenn Grupa ludzie nie mający nic wspólnego z poszukiwaczami ich interesuje tylko kasa rozkopują szczątki i idą dalej a pozostałości po nich idą na przyjezdnych , przebijają nawet opony w autach które stoją w lesie na obcych tablicach , nie znoszą zwykłych poszukiwaczy bo to dla nich mniej kasy na alledrogo - koledzy po temacie to wiedzą o co kaman jak ich trafie to sam zadzwonię po leśniczego

Gary, ale ja jestem niezwykły poszukiwacz, więc mi chyba nic nie grozi :ups: