„Dzień Dobry” 1934, nr 235, s. 12.
DZIEN DOBRY Sobota, 25 sierpnia 1934 r.
Załącznik:
scr_n.jpg
Po raz pierwszy od czasów wprowadzenia nowego kodeksu karnego znalazł się na wokandzie sądowej artykuł 207, który mówi o odpowiedzialności „za ofiarowywanie się osobie tej samej płci do czynów nierządnych z chęci zysku”. Na ławie podsądnych w sali nr 2 w Sądzie okręgowym zasiadł wczoraj
odrażający okaz jakiegoś tworu, ubranego w męski ubiór więzienny o kobiecym dyszkancie.
Zygmunt Walenda, lat 24, znany w świecie rozpusty pod przezwiskiem „Czarnej Ziuty”, trafił w ręce wymiaru sprawiedliwości, odpowiadając za swe zboczenia, z których uczynił sobie proceder.
Walenda chodził w niewielkich hotelach, ubierał się bardzo modnie, posiadał kosztowne futra i całe składy
jedwabnej bielizny damskiej, a że przytem zapuścił długie włosy, które trefił starannie w loki, przeto niktby nie domyślił się pod tem przebraniem… mężczyzny.
Władze więzienne miały z Walendą poważny kłopot, gdyż umieszczenie go w oddziale kobiecym byłoby sprzeczne z regulaminem, a w oddziale męskim niemoralne, Walendzie przeznaczono więc na Dzielnej osobną celę.
W uwagę zasługuje moment aresztowania zboczeńca, którego
ujęto w domu schadzek przy ul. Wielkiej w towarzystwie pewnego inżyniera. Walenda „usidlił” inżyniera na balu maskowym, gdzie robił furorę wspaniałą toaletą.
- „Bezsprzecznie” po otwarciu wczorajszej rozprawy sadowej, Walenda rozejzawszy się niespokojnie po sali sądowej, oświadczył cienkim głosem, że wszystko szczerze powie, byle tylko zarządzono tajność rozprawy, bowiem
krępuje się publiczności.
Mówiąc to, oskarżony podnosi rękę do głowy, kobiecym ruchem, jakby chciał poprawić sobie loczki. Gest trafia w próżnię, gdyż głowa aresztanta ogolona jest maszynką.
Oskarżony do winy się nie przyznaje.
- Rzeczywiście, uchodziłem „za kobietę”, gdyż sprawiało mi to przyjemność - mówi. - Od dziecka
bawiłem się lalkami…
Przewodniczący, prezes Duda, zarządza tajność rozprawy, która przeciągnęła się do wieczora.