Jeśli jeszcze się nie zdecydowaliście na "Noc patagonów", to poniżej cały wstęp do książki:
Każdego dnia setki odkrywców z wykrywaczami metalu kluczą śladami bezimiennych kupców, rycerzy, rzemieślników, kurierów, awanturników i żołnierzy. W pogoni za historią przemierzają rozległe pola i gęste lasy. Eksplorują miejsca bitew i stare trakty. W skupieniu penetrują zapomniane ruiny, resztki okopów i rozstaje dróg. Odnajdując zagubione, porzucone bądź ukryte przedmioty, zapełniają białe plamy na kartach historii.
Poszukiwanie skarbów to dla nich więcej niż pasja. To misja i obowiązek. Szlachetna służba na rzecz historii. W Polsce – w większości ignorowani, lekceważeni i niedoceniani – działają na peryferiach nauki i granicy prawa, w nierównej konfrontacji z rutyną biurokracji. Oskarżani o grabież, wypełniają zabytkami muzealne gabloty. Niezrażeni krytyką badaczy, dostarczają materiału do naukowych rozpraw. Pomawiani o niszczenie dziedzictwa, stają się odkrywcami miejsc zaginionych. Z dobrej woli, niczym strażnicy przeszłości, troskliwie doglądają cmentarzy i grodzisk.
Fenomen poszukiwania skarbów w Polsce trwa od dwóch dekad. Wciąż jednak nie wypracowano jeszcze czytelnych reguł współpracy detektorystów ze światem nauki. Nieśmiało próbują nieliczni – po obu stronach. Doświadczenie pokazuje, że ryzyko bezwzględnie się opłaca. Tam, gdzie jest współdziałanie, wzrasta liczba zgłaszanych znalezisk. Tam, gdzie współpraca trwa, wspólne badania przynoszą efektowne odkrycia. Polscy łowcy skarbów, motywowani sukcesami, z nadzieją wyczekują rozwiązań, które ucywilizują ich hobby. I ich samych – w oczach ogółu.
Sami zaczynali skromnie i niepozornie, wiele lat temu, w przydomowych warsztatach i zaciszu domowych piwnic. To tam, w absolutnej dyskrecji, łącząc pracę i pasję, tygodniami składali własne konstrukcje. Choć toporne i wadliwe, wskazywały nieśmiało miejsca przyszłych odkryć. Legendy o cennych depozytach ze starych karczm, młynów, leśniczówek, parków, dworów, pałaców i majątków, przekazywano z ust do ust na targach staroci. Tak wiele lat temu rodził się mit o polskich łowcach skarbów. Mit, który trafił na podatny grunt.
Dziś środowisko polskich poszukiwaczy skarbów liczy kilkadziesiąt tysięcy osób. Przybywa ich z dnia na dzień. Choć to grupa niespójna, niejednorodna i wewnętrznie podzielona, od wielu lat przyświeca jej jeden cel – znaleźć dla siebie miejsce w świecie nauki i sprawić, by to, dla czego stracili głowę, bardziej niż do tej pory służyło historii.
Coraz rzadziej działają w odosobnieniu. Coraz częściej łączą się w grupy i kluby. Sami, wbrew wszystkim i wszystkiemu, organizują wyprawy, opracowują odkrycia; uczą szacunku do przodków i przeszłości.
Są wśród nich tacy, którzy pasji odzyskiwania utraconych bogactw oddali się bez reszty, stając się nadzieją polskiej archeologii. Są jednak i tacy, dla których nie ma granic i świętości. To ich odkrycia, zamiast do muzeów, trafiają do prywatnych kolekcji i to oni dziś, nęceni wizją łatwego i szybkiego zarobku, w dużej mierze odpowiadają za niejasny status poszukiwaczy skarbów w Polsce.
Są jeszcze i tacy, którzy wymykają się wszelkim opisom. To wirtuozi pasji. Ta książka to opowieść o kilku z nich.
|