No i ta socjotechnika dla ubogich: "z zebranej przez nas dokumentacji NIEZBICIE wynika, że...",
"nasi eksperci ustalili ponad WSZELKĄ WĄTPLIWOŚĆ, że ...." , "nasze mikrofony niczego nie zarejestrowały, ale to kolejny DOWÓD na występowanie w domu państwa X. paranormalnych zjawisk" (niby duch wiedział i się ukrył), ten śmiertelnie poważny głos prowadzącego (i mina), to pseudonaukowe słownictwo, mające pokazać, że mamy (my?) do czynienia z zespołem autentycznych znawców i ekspertów.
I te tanie chwyty oraz rekwizyty: okulary i muszka Trojanowskiego, sugerujące co najmniej, że facet jest tęgim naukowcem w Oxfordzie; to baczne wpatrywanie się za opuszczonych okularów w obiektyw kamery albo tekturową teczkę zwaną szumnie dokumentacją, te telefonistki "odbierające" telefony od telewidzów (program nie jest emitowany na żywo, chyba dzwoni żona do Trojanowskiego).
Najgorsze jest to, że zwykle NDW korzysta z gościnności jakichś lekko lub mocniej szurniętych osób, u których ugruntowuje tylko ich schizofreniczne przekonania; te zazwyczaj zaniedbane mieszkania i domy naprawdę ubogich ludzi, często bezrobotnych i chorych, czasem starych - ludzi wierzących w ... i czekających na cud. Bezrobotny, któremu śni się co noc zmarły wujek, który we śnie pokazuje, gdzie ukrył ogromne bogactwo. Zrozpaczone, straszliwie ubogie małżeństwo,w którym mężczyzna wierzy, że sąsiad rzucił na nich urok i stąd właśnie wynikają wszystkie niepowodzenia, bieda i choroby domowników.
Od pewnego momentu jest to tragiczne.
|