@ Idel: "W pewnym miejscu jest ciekawa uwaga nt. warunków jakie musi spełnić poszukiwacz aby uzyskać zezwolenie. Jest coś w stylu: muzeum musi wyrazić chęć przyjęcia zabytku."
Tylko że takich warunków nigdzie w przepisach nigdzie nie ma. Rozporządzenie z dnia 9 czerwca 2004:
http://isip.sejm.gov.pl/DetailsServlet? ... 0041501579 mówi, iż "dokument potwierdzający gotowość muzeum lub innej jednostki organizacyjnej do przyjęcia zabytków archeologicznych odkrytych w trakcie prowadzenia badań archeologicznych" (par. 3 ust. 4 pkt. 3) wymagany jest tylko przy staraniu się o zezwolenie na badania archeologiczne. Postępowaniem z zabytkami znalezionymi w trakcie poszukiwań rozporządzenie się nie zajmuje i pozwolenie nie może być od tego w żaden sposób uzależnione. Reguluje to i tak sama ustawa nakazując powiadamiać WKZ o takim znalezisku i traktując je jak własność Państwa. Tak czy owak zezwolenia na poszukiwania mogą być wydawane tylko dla trenów wpisanym do rejestru, a poza nimi WKZ nie ma nic do gadania:
http://www.eporady24.pl/poszukiwanie_za ... ,2011.html I tu chyba kryje się tajemnica tych wszystkich mętnych artykułów prasowych. Miesza się tam badania archeologiczne, które każdorazowo wymagają zezwolenia, bez względu na to, czy mają być prowadzone w miejscach wpisanych do rejestru czy nie z poszukiwaniami. I miesza się wymagania formalne co do zezwoleń na te dwa rodzaje działalności.
Cytat z artykułu w GP: "
By rozpocząć legalne poszukiwania, trzeba zgromadzić wiele dokumentów. Kto prowadzi poszukiwania bez nich, zapłaci grzywnę, zostanie skazany na karę ograniczenia wolności lub aresztu. Do wniosku o pozwolenie na prowadzenie badań archeologicznych (sic!!!) trzeba jednak dołączyć (...)."Większość archeologów po prostu uważa, że poszukiwacze mają za dobrze. Wkleję tu relację z wizyty FDJ i Sapera w katowickim WKZ:
"Jak obiecywałem tak zrobiłem i wraz z Saperem udaliśmy się z zapowiadaną wizytą do miejscowego WKZ-tu.
Po kilkugodzinnej rozmowie wnioski sa następujące:
1. Urzędnicy nie mają zielonego pojęcia jak interpretować ustawę z 2003 roku a jeszcze gorzej jest z rozporządzeniem do niej z czerwca 2004
2. Wbrew temu co niektórzy tutaj sądzą WKZty doskonale zdają sobie sprawę z tego, że działają nie do końca zgodnie z prawem wydając pozwolenia na badania archeologiczne poszukiwaczom.
3. Wiedzą, że w rozporzadzeniu nie ma procedur wydawania zezwoleń na poszukiwania wykrywaczem ale nie mając jasnej wskazówki od ministra boją się interpretować rozporzadzenie na nasza korzyść.
4. Urzędnik, z którym rozmawiałem, konsultował się z kilkunastoma swoimi odpowiednikami w kraju i nikt z nich nie wiedział co z tym fantem zrobić. Wszyscy zatem przyjęli pozycję "dupochronu"
5. Prosiłem o pokazanie mi na stronie WKZtu druku, który miałbym wypełnić by uzyskac pozwolenie na poszukiwania. Jak się domyslacie nie potrafił mi takowego wskazać.
6. Wyjściem z sytuacji okazała sie moja propozycja, abym zwrócił się do nich na piśmie, a oni przekażą to prawnikom w ministerstwie.
Reasumując
Mój rozmówca rozbroił mnie stwierdzeniem, że skoro minister Merta nie wie jak to rozporządzenie stosować to skąd oni urzędnicy mają to wiedzieć. WKZty doskonale zdaja sobie sprawę, iż rozporządzenie określa dokładnie zakres pozwoleń, i że dotyczą one tylko i wyłącznie obiektów wpisanych do rejestru ale wydaje się im, że skoro archeolodzy muszą przedłożyć tyle dokumentów to niemożliwym jest by poszukiwacze mieli by tak łatwo :)
Zatem będąc cesarzami w swych imperiach naginają prawo w znaną nam stronę, a KOBiDZ utwierdza ich w tym przekonaniu organizując szkolenia dla Policji, na których wbija się funkcjonariuszom kłamstwa co do nielegalności naszego hobby.
Powtórzę jeszcze raz:
Mój rozmówca określił jako niezgodne z prawem zmuszanie nas do ubiegania się o pozwolenia na prowadzenie badań archeologicznych !!!"
http://odkrywca.pl/poszukiwania-bez-zez ... tml#661868Artur