|
Może nie koniecznie dokładnie w temacie wątku, ale .... chodzę ja sobie dzisiaj na poletku po lewej od kamieńskiej, jakąś godzinkę. W pewnym momencie podjżdża do mnie dwójka rowerami, ona i on. Niby nic dziwnego, ciekawscy .... Dzień dobry, dzień dobry ... i na wstępie, pytał pan o zgodę żeby szukać ?? Nie, mówię (taki drugi rekonesans na polu, które nie wiedziałem jeszcze do kogo należy). To nasze pole, proszę zejść, słyszę. Oki, wiadomo z właścicielami gruntów się nie dyskutuje, zchodzę. Jak już zszedłem słyszę .... uwaga, najlepsze... wiesz, bo my też mamy wykrywki, może pogadamy ? Bo my tu już sobie zaczęliśmy szukać, może się dogadamy ? Na co mnie mało szlag nie trafił, bo najpierw mnie zdjęli z pola (szału zresztą nie było) a później chcieli się zaprzyjaźnić. Niech mnie ktoś klepnie, czy to ja jestem dziwny, czy oni zaczęli nie po kolei ? Ja wychodzę z założenia że nikomu nie braknie i poszukiwacze trzymają się razem, a tu kubeł na głowę ....
|