Kowary - nic nie szkodzi.
Wracając do Krzaczyny k.Kowar to dotarłem w necie do informacji, że pewna grupa poszukiwaczy w niedługim czasie będzie dokonywać eksploracji odkrytych niedawno podziemi. Mają już prawie wszystkie wymagane pozwolenia. Wejście do podziemi znajduje się w jednej z hal fabryki maszyn (istniejącej do niedawna) a usytuowanej na terenie zakładu gdzie Niemcy wydobywali i uzdatniali rudę uranu oraz produkowali części do rakiet i silniki do torped. Na wejście natrafiono w posadzce hali w trakcie demontażu i złomowania jednej (jeszcze poniemieckiej) maszyny produkcyjnej (bliższych danych brak) Po przekroczeniu wejścia znajduje się podziemny korytarz niestety po kilkunastu czy kilkudziesięciu metrach zakończony zawałem spowodowanym materiałami wybuchowymi. Trzymajmy kciuki bo być może eksploratorom uda się rozwikłać kolejną tajemnicę dot. tajnych działań uciekających ze śląska nazistów i ustalić co znajduje się za zawałem.

Tez o tym słyszałem życzę im powodzenia, choć temat już obił mi się o uszy parę lat wcześniej z racji iż moj kumpel w latach siedemdziesiątych miał tam praktyki pewnego razu musieli zostać do 18 stej , maszyna na której pracowali z kumplem (poniemiecka dość wielkich rozmiarów) zaczęła wariowac wchodząc w wibracje które spowodowały przesuniecie się jej .Pod maszyna było wejście do jakby piwnicy , hałas był tak wielki że przyleciał majster, pogonił ich do domu ,rano wszystko było dokładnie skręcone .
Na marginesie :ten drugi kumpel w latach 90 wydzierżawił akurat tylko tą hale .....potem jeździł często na Pomorze podobno czymś handlowa podobno :? :D

Być może po wejściu do podziemi pomiędzy podstawą maszyny a zawałem coś się znajdowało. To przynajmniej kilkanaście metrów chodnika i to w pełnej trwałej obudowie a dalej sztuczny zawał. Przy odkryciu "zaistniało" bardzo wielu świadków którzy mając mniejszą lub większą wiedzę trzymali się w "klinczu" przez kilka lat . Dopiero chyba pierwszy prywatny właściciel terenu dogadał się z doświadczonymi i coś znaczącymi eksploratorami. Efektem ich działalności było przede wszystkim sporządzenie dokumentacji i uzyskanie wszelkich wymaganych zezwoleń . Zezwolenia są. Przypuszczam że grupie pozostało tylko dokończenie zbiórki odpowiednich pieniędzy na wynajęcie odpowiednich maszyn i ludzi aby pokonać zawał chodnika i przeprowadzić eksplorację . Nikt tej eksploracji niepostrzeżenie nie dokona. Miejmy tylko nadzieję że tzw." nasze chłopki uopki" tego tematu "nie zaduszą" jak zwykle bo też w takich czynnościach sprawują swój nadzór. Organizatorzy tej eksploracji muszą być bardzo czujni. W razie czego proponuję im walić wszystko na światło dzienne i pod publikę. Chłopki uopki bardzo boją się jasności bo ona ich wręcz paraliżuje.

wiosna wybieram sie tam na urlop więc wątek "na czasie"

Każde dolnośląskie miasteczko ma swoją tajemnicę. Powróćmy jednak do Białego Jaru i złota Wrocławia.
Odrzućmy 99 procent historyjek o jego ukryciu i przeanalizujmy to co nam pozostało. Pozostanie nam tylko kilka faktów tj. :
1. Złoto Wrocławia istniało faktycznie i zostało wywiezione w kierunku Jeleniej Góry na kilka tygodni przed całkowitym okrążeniem Wrocławia przez Rosjan.
2. W ukrywaniu tego złota brał udział niemiecki oficer kpt Herbert Klose.
3.Herbert Klose to jedyna osoba /od złota Wrocławia/ która wpadła w ręce UB
4.Po Herbercie Klose w archiwach UB i SB pozostały notatki i protokoły z jego rozpracowywania.

Z powyższych faktów wynika, że złoto Wrocławia trafiło do Karpacza gdzie w okolicach pomiędzy Orlinkiem a Dzikim Wodospadem zostało przeładowane z ciężarówki na sanie i w eskorcie ruszyło w kierunku Białego Jaru a raczej Samotni gdzie trafił nieprzytomny po upadku z konia Herbert Klose.
Moim zdaniem upadek Klosego z konia i utrata przytomności jest jedynym racjonalnym wytłumaczeniem dlaczego Klose nie potrafił wskazać ubekom dokładnego miejsca ukrycia złota.

Innej analizy być nie może.
Konwój ze złotem wyruszył z okolic Dzikiego Wodospadu a zakończył się w Schronisku Samotnia . Złoto ukryto po drodze.Nie wiadomo gdzie bo jedyny ocalały świadek był nieprzytomny (upadł z konia)
Jakimi drogami mógł wędrować konwój który poi drodze rozładował złoto. Moim zdaniem to mogły być trzy
trasy (w tym jedna przez okolice Białego Jaru). Oczywistym jest że trasy z map lat 40 a nie z lat współczesnych. Bardzo znaczące odcinki szlaków dzisiaj przebiegają w zupełnie innych miejscach jak kiedyś lub zupełnie nie istnieją na mapach czy przewodnikach.

Tu jest fajny artykuł
http://m.interia.pl/fakty/news,nId,1678662

Czy ten "upadek z konia", na tle tamtych wydarzeń nie wydaje się Wam nieco naciągany?
Warzą się losy dóbr gigantycznej wartości, a tu facet za to odpowiedzialny, uprawia obok woltyżerkę, wyścigi konne, lub inny "hipodrom" ? I to jeszcze nie jakiś zwykły facet, tylko solidny niemiecki wojskowy?
Wydaje mi się że po prostu zasłania się brakiem przytomności , pytany o fakty , o których powiedzieć nie chciał lub nie mógł.
Dzisiaj większość oficjeli pytana o fakty niewygodne również "nie pamięta" ," nie posiada wiedzy" , a niektórzy nawet "przejęzyczają się".

Oczywiście to tylko moje dywagacje.

Odrzućmy treści z artykułów i książek. Treści zeznań Klosego istnieją faktycznie i są do chwycenia w rękę. Tych dokumentów (zeznań i notatek) jest więcej niż by komuś się wydawało. Do dzisiaj są jednak ukrywane.
. Teren pomiędzy Dzikim Wodospadem a Samotnią czy Białym Jarem pod kątem poszukiwań jest rozległy. Analiza zeznań Klosego może zawęzić strefę poszukiwań.
Jeżeli chodzi o woltyżerkę to w tamtych czasach poruszanie się po takim terenie konno i na saniach było czymś zupełnie normalnym. Klose i Olenhauer wówczas mieli do dyspozycji konie i sanie lub popierdzielać z buta. No jeszcze jedno - mogli też poczekać kilkanaście lat na wyciągi kolejek linowych.

Chyba nie sądzi nikt z was że treść zeznań jest prawdziwa. Po mojemu to jest bajka do odwrócenia uwagi. Druga sprawa nie sądzę by cały ten skarb był ukryty tylko w jednym miejscu bo byłoby to głupotą.

Według zeznań Klosego to na kilka tygodni przed konwojem złota Olenhauer i Klose w rejonie pod Śnieżką .robili rekonesans z postojem na odpoczynek w Samotni. Rekonesans miał rzekomo na celu wybranie skrytki.
Gdyby tak było to Klose by znał skrytkę. Według mojej wiedzy Klose podczas tego rekonesansu dla Olenhaura był tylko osobą towarzyszącą. Olenhauer w Samotni spotkał się z kimś aby wyznaczyć termin ukrycia złota i polecić przygotowanie skrytek. Kiedy po kilku tygodniach konwój złota ruszył to w rejonie pomiędzy Dzikim Wodospadem a Białym Jarem czekały już gotowe skrytki a nawet więżniowie do rozładunku i maskowania.

Fischer5 - mas rację. Złoto Wrocławia zostało ukryte prawdopodobnie w siedmiu skrytkach.Tyle miejsc było wytypowanych przez Olenhauera.

Skąd wiadomo że zeznań i notatek jest więcej , skoro są ukrywane?
Kto je ukrywa i dlaczego?

Materiały były zgromadzone w tzw. teczkach. Każda teczka na pierwszych stronach ma karty tzw spisy zawartości - przeglądy akt. Jeżeli z teczki zabiera ktoś oficjalnie jakąś kartę lub dokument to w aktach teczki i karcie nadzoru dokonywany jest wpis o treści : tytuł dokumenty , data wypięcia z akt i do kogo dokument trafił. Kto kiedy i co wypinał z teczki można stwierdzić w minute po wzięciu jej do ręki.

Poczytajcie sobie ten artykuł i wyciągnijcie wnioski.
http://m.onet.pl/wiadomosci/prasa,1z412