W minionym roku już 20 lutego kleszcz mi zaatakował rocznego pieska ,jamnika szorstkowłosego,z którym wspólnie polujemy.Wcześniej był oczywiście zabezpieczany różnymi środkami przeciw kleszczom,ale w styczniu i lutym nie był,wydawało mi się ,że w tym czasie nie ma zagrożenia.!!Dobrze,że trafiło na weta prawdziwego fachowca i mi psiaka z tego wyprowadził.Tydzień czasu kroplówek,zastrzyków itp itd!Przeżyłem horror i on też! Ja się też zawsze pryskałem jakimiś wynalazkami przeciw kleszczom i wydawało mi się ,że jest ok,a jednak ok nie było.Pokapowałem się ,że te środki kleszcze tylko odstraszają ,a nie zabijają.Ja po przyjściu z lasu do domu byłem rozsiewaczem kleszczy,które wnosiłem na swoim ubraniu,po prostu łaziły dalej po domu,aż kogoś ugryzły.Z nami mieszka moja mama,osoba starsza,która siedzi tylko w domu,a pole nie wychodzi i w domu złapała kleszcza!!!Stąd się pokapowałem ,ze to ja je przynoszę.Zacząłem czytać w internecie co by można na to zaradzić i znalazłem super środek,który faktycznie działa .Jest to permetryna.Robię z tego roztwór,którym pryskam odzież do lasu,po przyjściu do domu wszystko wkładam do worka i jeszcze raz na to pryskam.Odzieży to nie niszczy,a kleszcze zabija .Od tego czasu już na sobie kleszcza nie miałem. :1
|