Luklen, na coś się trzeba zdecydować. I nie chodzi tutaj już tylko o inwestorów, ale ogólnie o rozstrzygnięcie sprawy własności zabytków, która jest kluczowa także dla poszukiwaczy i kolekcjonerów. Albo się akceptuje stan obecny, ale wtedy trzeba być konsekwentnym i nie marudzić, że policja zarzuca przywłaszczenie każdemu, kto trzyma w domu znalezione rupiecie lub paserstwo, gdy się to kupiło ze świadomością, że zostało przez kogoś innego znalezione (najlepszym przykładem jest sprawa Sapera). Albo się tego stanu nie akceptuje i domaga jego zmiany ze wszelkimi konsekwencjami, z których też trzeba sobie zdawać sprawę. Przy czym nie można tych konsekwencji ekstrapolować z obecnego stanu, jak to robisz.
@: "Nie wyobrażam sobie że inwestor po przeprowadzonych badaniach otrzymuje dziesięć zasobowców o śr.1 m które ma na przykład przechowywać w odpowiednich warunkach zaleconych przez konserwatoraniby są jego własnością ale nie może ich sprzedać"
Ja tam sobie wszystko mogę wyobrazić.
Dlaczego nie mógłby ich sprzedawać? O to chodzi, że mógłby, bo byłyby jego własnością.
Poza tym obecnie konserwator nie określa
warunków przechowywania. Decyduje tylko o
miejscu przechowywania, miejscu, gdzie zabytki mają trafić (zwykle jest to muzeum). A decyduje właśnie dlatego, że są własnością Skarbu Państwa. Art. 35 ust. 3:
Cytuj:
Miejsce przechowywania zabytków archeologicznych odkrytych, przypadkowo
znalezionych albo pozyskanych w wyniku badań archeologicznych bądź poszukiwań,
o których mowa w art. 36 ust. 1 pkt 12, określa wojewódzki konserwator
zabytków, przekazując je, w drodze decyzji, w depozyt muzeum lub innej jednostce
organizacyjnej, za jej zgodą.
z tym że ust. 4 tego przepisu mówi:
Cytuj:
4. Przekazanie zabytków archeologicznych muzeum lub innej jednostce organizacyjnej
może nastąpić w przypadku, gdy jednostka ta zapewni:
1) ich trwałe przechowanie;
2) przeprowadzenie inwentaryzacji i odpowiednich prac konserwatorskich;
3) udostępnianie tych zabytków w celach naukowych.
Czyli to muzeum musi zapewnić przechowywanie, ale żadne konkretnie warunki nie są tak naprawdę określone. Trwałe przechowywanie najczęściej oznacza walnięcie po prostu wszystkiego do piwnicy. Wypada skończyć z tą fikcją. Jeśli coś jest naprawdę cennego (nie tylko w sensie materialnym ale też naukowym), to państwo, jak zaznaczyłem, miałoby prawo pierwokupu. Niech sobie przechowuje, bada, inwentaryzuje i konserwuje.
A z nabożnym stosunkiem do reszty wypada po prostu skończyć. Udostępnianie w celach naukowych? Toż badania archeologiczne i opracowanie wyników powinny właśnie wyczerpać naukowy aspekt sprawy. Jeśli archeolodzy nie dają z tym rady, to po co w ogóle te badania, naukowe przecież z nazwy? Nie można badać czegoś w nieskończoność i tym tłumaczyć konieczność przechowywania po wsze czasy. Inwentaryzacja - po co to robić po raz wtóry, skoro już badania archeologiczne wymagają inwentaryzacji badanego materiału. Konserwować? A po diabła wszystko konserwować? Inwestor, jeśli nie byłyby mu w ogóle do niczego potrzebne znaleziska, nie byłyby wiele warte albo nie miałby gdzie ich trzymać, mógłby je z powrotem zakopać w ziemi i już. Akurat w przypadku zabytków archeologicznych to niewielki problem.
Wiem, że to radykalne postawienie sprawy, nie wszystkim się spodoba, ale też wcale nie uważam, że to jedyne rozwiązanie. Możliwe są pośrednie. W każdym razie stan obecny uważam za najgorszy z możliwych. Bezwzględne przypisanie prawa własności do zabytków archeologicznych, a z mocy art. 189 kc w gruncie rzeczy do wszystkich zabytków, których właściciel nie jest znany, jest prawdziwym źródłem problemów. Mglistość definicji zabytku też swoje robi, ale jest drugorzędna. Bądź co bądź, przesadne certolenie się z zabytkami jest moim zdaniem stawianiem wozu przed koniem. To tylko przedmioty. Świat musi być tak urządzony, żeby ludziom było lepiej a nie przedmiotom.
Artur