-warlock- napisał(a):
Dodam też, że podczas kursu kilkukrotnie powtarzano nam jedną, ważną sprawę. A mianowicie: W przypadku jakiegokolwiek podejrzenia wobec znalezionego przedmiotu, oczywiście chodzi o "rzeczy wybuchowe" mamy natychmiast przerwać wykopywanie i ... telefon na Policję lub bezpośrednio do jednostki saperskiej zajmującej się usuwaniem tego typu zagrożeń.
To oczywiście bardzo zdrowa zasada, tylko prawda jest taka, że stosując się do niej, poszukiwacze powinni nie podejmować z ziemi praktycznie niczego poza monetami, guzikami i temu podobnymi przedmiotami. Na "dzień dobry" mogę zademonstrować z 10 obiektów nie przypominających z pozoru niczego groźnego, od jakich roi się w dziale "Inne znaleziska", tzw. "coś od czegoś", które przy odrobinie wprawy mogą urwać dłoń na wysokości nadgarstka. Wątpię, żeby można było w 100% stosować się do tej reguły.
zdzicho napisał(a):
Przecież nie porównuję,nie mam ku temu żadnych kompetencji.Stwierdzam tylko fakt,ze Niemcy widzą potrzebę takich szkoleń dla poszukiwaczy.
Dziękuję -warlock- :1
Porównujesz, proponując żeby polscy "fachowcy" przeprowadzali analogiczne szkolenia u nas. Oni sami się kwalifikują do szkolenia u naszych sąsiadów, dopiero potem mogą komuś przekazywać wiedzę.
Nawiasem mówiąc, jednodniowe spotkanie nie zasługuje moim zdaniem na miano "szkolenia", tak samo jak jednogodzinne "szkolenie" BHP nie jest żadnym szkoleniem i wiedzą o tym wszyscy, którzy w nich uczestniczyli. Ale mniejsza o terminologię. Nie neguję sensu spotkań z saperami, neguję sens nadawania im formy jakichś szkoleń potwierdzanych certyfikatami z pieczątkami, które posiadacza takiego świstka papieru utwierdzają często w przekonaniu, że on już wszystko wie.