Osobiście takich zjawisk jak powyższe to żem ja nie przeżył, ale.... Poleźli my we dwóch na rekonesans do lasu, no i każdy polazł swoją ścieżką, lecze byliśmy mniej więcej od siebie w odległości około 300 metrów, cały czas w łączności radiowej. Las pusty, żadnego człeka. W pewnym momencie zacząłem czuć się jakoś nie swojo. Nie wiem jak to nazwać czy opisać, lecz czułem, że cały czas ktoś mnie obserwuje, ktoś łazi za mną. Dreszczyk emocji, zimny pot, zacząłem się bać, mimo, że drzew było niezbyt dużo także, nikogo kto by się skradał czy czaił nie było (nikt by nie mógł mnie podejść). Dostałem takiej schizy, że krzyknąłem do kumpla po radyjku, że spier.... stąd bo tu gó...no w tym lesie jest, po czym niezwłocznie udaliśmy się w kierunku samochodu i zakończyliśmy rekonesans. Dodam tylko, że pogoda była wtedy fajna, nie było, żadnej mgły, aura taka jak w przysłowiowej złotej jesieni. Las wyglądał niemalże identycznie jak na tym zdjęciu tylko drzew było o wiele mniej :
[ img ]
Sam już nie wiem czy to był rodzaj schizy jaką sobie wkręciłem, czy rzeczywiście coś nie tak z tym lasem. Z rozmowy z kolegami od szpadla i kieliszka dowiedziałem się, że oni też jakoś dziwnie się w tym lesie czuli. Na koniec dodam fakt, że od tego miejsca w, którym mój strach osiągnął szczyt jakieś 400 metrów dalej był pomnik w skale upamiętniający brutalny mord na jakieś tam dziewczynie, który wydarzył się u schyłku XIX wieku - o tym się dowiedziałem później, co byście nie nie gadali, że przez to sobie wkręciłem bajkę o jej duchu. Zasadniczo w duchy nie wierzę, ale pierwszy raz w życiu tak się czułem, no i jeszcze moi koledzy..... Coś w tym musi być.