W sumie od 20 lat od kiedy się interesuje lokalnym historiami to poznałem takich historii o zakopanych skarbach/karabinach/armatach/tankietkach/mundurach/amunicji tyle że mógłbym napisać dobry tom literatury. Nie ma wiochy gdzie ktoś by nie słyszał o jakiejś historii z czymś schowanym czy zakopanym. Na te wszystkie opowieści sprawdziły mi się dotychczas tylko dwie, i to całkiem w innej wersji niż u opowiadaczy będących fanatycznie przekonanych że wiedzą prawdę. Dwie na dwieście, mniej więcej.
Kiedyś znałem gościa który mniej więcej co pół roku przyjeżdżał albo dzwonił do mnie żebym z kolegami wpadł do niego na wiochę i poszukał skrzynek po wycofującym się Carskim pułku. Ponoć skrzynki zabezpieczono i wsadzono dodatkowo w skrzynie z jaszczy. Trzy razy u niego byliśmy i trzy razy znajdowaliśmy zwykłe pociski z haubic. Za którymś razem nie wytrzymałem i powiedziałem facetowi chamsko żeby ....(dał mi spokój). Gość był normalny psychicznie, skończył dwa fakultety, miał małą firmę dobrze prosperującą, dwójka dzieci, żona, za każdym razem w miejscu które wskazywał faktycznie wychodziły Carskie znaleziska z I wojny. Ale w ten sposób to można było kopać do zdefekowanej śmierci i tak by gówno wyszło. Jestem pewien że coś w jego opowiadaniu było prawdą, ale co z tego ?
|