Teraz jest środa, 13 sierpnia 2025, 16:00

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Regulamin działu


Kliknij, aby przejrzeć regulamin



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Niebezpieczne skarby
PostNapisane: poniedziałek, 18 stycznia 2016, 12:30 
Online
Generał Broni
Generał Broni

Dołączył(a): poniedziałek, 24 września 2012, 22:42
Posty: 3935
Lokalizacja: Górny Śląsk

Ostrzeżenia: 1
Artykuł z 2008r., ważny i pouczający.
Cytuj:
Gk, PAP, Rzeczpospolita 20-04-2008

Niebezpieczne skarby

W Europie za oddanie do muzeum znalezionych rzeczy poszukiwacze dostają nagrody. W Polsce można dostać dyplom albo zarzuty.

To było w listopadzie 2007 roku. Przyszło dwóch policjantów i pracownik uniwersytetu. Zapytali, czy mam w domu zabytkowe przedmioty. Od razu zaprowadziłem ich do mojego pokoiku w piwnicy. Jak zwykle wyjąłem kilka pudełek i z dumą zaprezentowałem zbiory - mówi Piotr Kania, rolnik z Gródka nad Bugiem. Nie było tego wiele, bo większość znalezisk od razu trafiała do muzeów w Hrubieszowie, Zamościu i Lublinie. Zbiór kilkuset monet rzymskich, znalezionych przez Kanię, można oglądać w Muzeum Zamku Królewskiego w Warszawie.

Kania od dziecka zbierał to, co leżało na jego polu. - To miejsce, w którym ścierało się wiele kultur - opowiada 44-letni rolnik. - Osiedlały się tu plemiona Gotów i Wandali. Można więc znaleźć pozostałości osad plemiennych i kurhany. W czasie orki pługi wydobywały sporo drobiazgów.

Jak na rolnika z wykształceniem zawodowym dużo wie o bardzo odległej historii i swobodnie o niej opowiada. Przez lata rosła jego kolekcja monet rzymskich, grotów, kościanych narzędzi i ozdób. Rozpoczęła się także współpraca z archeologami. Byli blisko, bo całymi latami prowadzili wykopaliska w okolicach Gródka. - Ja im oddawałem to, co znalazłem, a oni dawali mi książki. Rozmawiali ze mną i tłumaczyli - wspomina pan Piotr. - Zaczęło mnie to wciągać. Zwłaszcza gdy okazywało się, że moje znaleziska są cenne. Niestety, nie było czasu na naukę w szkołach. Traktowałem to tylko jako hobby.

Jako amator na poszukiwania mógł sobie pozwolić tylko w niedzielę. Gdy zauważał coś wystającego z ziemi, natychmiast dzwonił do Lublina i zawiadamiał archeologów. Potem dowiadywał się, że uratował cenne stanowisko grobowe. Przez lata rosła też kolekcja dyplomów i podziękowań. W 1997 roku minister kultury Zdzisław Podkański uhonorował go dyplomem za wkład w zachowanie dóbr dziedzictwa narodowego.

Policjanci, którzy odwiedzili Kanię w listopadzie ub.r., stwierdzili, że muszą zatrzymać wszystkie znalezione przedmioty. Kiedy rolnik pomógł im zanieść wszystko do samochodu, usłyszał, że sam również jest zatrzymany. - Pojechaliśmy do Lublina. Tam mnie przesłuchano i zostałem na noc w areszcie. Nie dali mi nic do jedzenia. Następnego dnia po rozmowie z prokuratorem wypuścili do domu. Nie miałem nawet pieniędzy na bilet powrotny - opowiada Kania. Ale wcześniej archeolog amator usłyszał zarzuty: przywłaszczenie znalezionych przedmiotów i paserstwo.

- Teraz musimy to zweryfikować - mówi Beata Syk-Jankowska z lubelskiej prokuratury. - Trzeba powołać biegłych, którzy dokładnie stwierdzą, jaka jest wartość zabezpieczonych przedmiotów. - Kania to samorodny talent - ocenia prof. Andrzej Kokowski, archeolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. - Przez lata z nim współpracowałem. Miał kilka naprawdę znaczących odkryć i był dla nas bardzo cenny. Dzięki niemu ocaliliśmy wiele zabytków. Wiedziałem, że Kania zawsze ma w domu coś ze swoich znalezisk. Byłem jednak spokojny, bo i tak wszystko trafiało do muzeum. On po prostu musiał się tym nacieszyć. Policja łapie przestępców, a gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. I wygląda na to, że Kania będzie takim wiórem.

Rolnik wyjaśnia, że nigdy niczego nie ukrywał. W rozmowie z prokuratorem powiedział, że teraz kupi sobie wędkę, bo zbieranie zabytków jest zbyt niebezpieczne. - A on mi na to, że mam dalej zbierać - mówi rozżalony Kania. - Tylko wszystko musi trafiać do muzeum w ciągu trzech dni. To bzdura. Moje pole to drugi Biskupin. Zamiast je uprawiać, musiałbym biegać codziennie do muzeum. Tu pod nogami leżą narzędzia krzemienne sprzed trzech tysięcy lat.

Przypadek Piotra Kani pokazuje, że znalezienie skarbu może być nieszczęściem. Zgodnie z ustawą o ochronie zabytków wszystko, co leży w ziemi, jest własnością skarbu państwa. Prawo opisuje dokładnie, na jakich zasadach można prowadzić poszukiwania. Ich miejsce i czas musi być opisane we wniosku do konserwatora zabytków. Trzeba też zapłacić za pozwolenie. A na koniec złożyć raport i wszystko oddać. - A co w tym dziwnego? - pyta prof. Kokowski. - Czy można biegać ze strzelbą po lesie i polować? Czy wędkarze nie muszą kupować pozwoleń? Dlaczego w archeologii ma być inaczej?

Prawo regulujące poszukiwania jest takie samo w wielu krajach europejskich. Z tą tylko różnicą, że w większości z nich znalazcy otrzymują nagrodę. Jej wysokość jest równa rynkowej wartości danego znaleziska. W Wielkiej Brytanii tylko w 2007 roku amatorzy zgłosili do muzeów ponad 70 tysięcy przedmiotów. Brytyjski odpowiednik naszego ministra kultury i sztuki uznał, że są bohaterami ratującymi dziedzictwo Królestwa.

W Polsce miłośników archeologii traktuje się na równi z rabusiami. Policja chętnie zbiera informacje o tym, kto, co i gdzie znalazł. Monitorowane są aukcje w serwisach internetowych. Zgodnie z prawem próba sprzedaży znaleziska jest przestępstwem. Większość ludzi, a takich zbieraczy amatorów mamy w Polsce prawie 100 tysięcy, jednak o tym nie wie. Po kilku spektakularnych akcjach policji poszukiwacze skarbów wpadli w popłoch. Zbierane latami przedmioty trafiają do skrytek u rodziny lub znajomych. Niektórzy nawet ponownie zakopują je w lesie.

- Nic dziwnego, że się boją - wyjaśnia Mirek, moderator w serwisie internetowym poszukiwanieskarbow.pl. Kilka miesięcy temu na aukcji internetowej pojawił się niecodzienny przedmiot. Wyglądał jak zwykły kawałek żelastwa. Dariusz Chodkiewicz, miłośnik archeologii, od razu rozpoznał w nim zabytek. Natychmiast umówił się ze sprzedającym i skłonił go do wycofania oferty z internetu. - Próbowałem namówić na kupno jakieś muzeum. Nie byli w stanie wyłożyć kilku tysięcy od ręki. W końcu sam zapłaciłem - opowiada. Okazało się, że trafnie rozpoznał zabytkowy przedmiot. Był nim rzadki okaz miecza celtyckiego z drugiego wieku przed naszą erą. Jego czarnorynkowa wartość jest kilkakrotnie wyższa. Dla archeologów to okaz bezcenny.

- Cena była okazyjna, bo ten człowiek nie wiedział, co sprzedaje. Teraz ja mam problem - mówi Chodkiewicz. - W świetle prawa sam stałem się paserem, bo miecz pochodzi z rabunku stanowiska archeologicznego. Oczywiście oddam go do muzeum, bo po to go kupiłem. Tylko chyba nie odzyskam pieniędzy. Będę musiał zadowolić się dyplomem. Jednak Tomasz Nowakiewicz, wykładowca archeologii na UW, nie jest zwolennikiem wypłacania nagród. - Tu nie chodzi tylko o pieniądze. Choć nagrody są konieczne w niektórych przypadkach, nie mogą stać się sposobem utrzymania dla nieuczciwych poszukiwaczy - mówi. I dodaje: - Już teraz mamy dobrze zorganizowaną grupę, która szuka skarbów wyłącznie z chęci zysku. Tymczasem dla archeologów poza skarbem ważne jest jego otoczenie. To ono mówi o życiu ludzi i ich historii. Amatorzy wyciągający z ziemi same przedmioty bezpowrotnie niszczą kontekst tych znalezisk.

Nowakiewicz twierdzi, że w Europie nagrody pieniężne nie są najważniejsze. Ludzie oddają znaleziska, bo mają świadomość, że są to skarby dziedzictwa narodowego. Tak jest np. na duńskim Bornholmie. Miejscowi entuzjaści archeologii znoszą do muzeum znalezione złote blaszki, którymi przed wiekami płacili wikingowie. Jedyną nagrodą jest uznanie w miejscowym środowisku. Taką postawę wzmacniają lokalne media. - Na Bornholmie przyjęło to formę współzawodnictwa - dodaje. - Polaków trzeba dopiero tego nauczyć.

Nowakiewicz zajmuje się bardzo odległą przeszłością, więc miał prawo przegapić fakt z czasów znacznie nam bliższych: zaledwie pół wieku temu państwo także próbowało namówić Polaków do bezinteresownego współzawodnictwa pracy. Wówczas nic z tego nie wyszło i w efekcie komunizm odszedł do lamusa historii. A odkąd zaczęto ludziom godziwie płacić, przestali kraść i zaczęli rzetelnie pracować. Może jednak warto wyciągnąć z tego wnioski?

Niektóre nazwiska zostały zmienione


...sorry za źródło, innego nie znalazłem: http://polska.newsweek.pl/niebezpieczne-skarby,4652,1,1.html

Film dokumentalny ukazujący sylwetkę archeologa amatora Piotra Kani, "Poskramiacz historii. 40 hektarów historii", Polska 2007.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Niebezpieczne skarby
PostNapisane: poniedziałek, 18 stycznia 2016, 14:20 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): sobota, 19 lutego 2011, 14:39
Posty: 4407
"Wiedziałem, że Kania zawsze ma w domu coś ze swoich znalezisk. Byłem jednak spokojny, bo i tak wszystko trafiało do muzeum. On po prostu musiał się tym nacieszyć. Policja łapie przestępców, a gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. I wygląda na to, że Kania będzie takim wiórem."rzecze profesor.Najpierw rolnik był cenny,a teraz wiór :n A nie można było sytuacji rolnika prawnie uregulować żeby nikt się go nie czepiał? Takie informacje można mnożyć. Puki błąd ortograficzny - piszemy póki prawo jest takie,a nie inne,to takie sytuacje będą mieć miejsce.Policja nie kształtuje prawa,a tylko je egzekwuje.W każdym kraju te kwestie są jakoś regulowane.
Nawet w tej osławionej Anglii i Walii musisz mieć zgodę właściciela ziemi,musisz znalezisko zgłosić i musisz się z właścicielem ziemi podzielić.Jedynym wyjściem jest dążenie do zmiany prawa i z drugiej strony działania samych poszukiwaczy na rzecz przestrzegania kodeksu poszukiwacza.
Myślę,ze nie ma w Europie takiego kraju,w którym można kopać gdzie się chce nie pytając nikogo o zgodę i robić ze znaleziskami co się chce,a już na pewno z nikim się nie dzielić.
Obawiam się jednak,ze spora część poszukiwaczy woli aby było tak jak jest.Już teraz przecież pasjonaci zakładają prywatne muzea,współpracują z archeologami czy oddają znaleziska do muzeów lub regionalnych izb pamięci.A inni po cichutku,bez zgody,nawet nocą...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Niebezpieczne skarby
PostNapisane: poniedziałek, 18 stycznia 2016, 15:50 
Offline
Podporucznik
Podporucznik

Dołączył(a): niedziela, 12 października 2014, 12:07
Posty: 272
Lokalizacja: Podlaskie
Film jest gdzieś do obejrzenia online?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Niebezpieczne skarby
PostNapisane: poniedziałek, 18 stycznia 2016, 16:19 
Offline
Generał Broni
Generał Broni

Dołączył(a): wtorek, 4 listopada 2008, 13:19
Posty: 1051
Lokalizacja: Szczecin
zdzicho napisał(a):
Nawet w tej osławionej Anglii i Walii musisz mieć zgodę właściciela ziemi,musisz znalezisko zgłosić i musisz się z właścicielem ziemi podzielić.


A uzyskanie od właściciela zgody jest bardzo trudne, zaklepują sobie ludzie miejscówki na długie lata i obcy zgody nie dostanie. Szczególnie Polak krótko na emigracji bez znajomości języka. I co robią chłopaki ? Łażą w nocy. Nigdzie nie ma miodu jakby na to hobby nie patrzeć.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: spider10.5 i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL