http://m.lublin.wyborcza.pl/lublin/1,10 ... z407xM63vuSąd rejonowy w Tomaszowie Lubelskim skazał 50-letniego Andrzeja R. za niszczenie zabytków. Mężczyzna za pomocą wykrywacza metalu szukał skarbów na starożytnym cmentarzysku. - Wreszcie nasz kraj doskoczył do tych, którzy uważają, że kultura ma wartość, którą należy chronić ze wszystkich sił - mówi prof. Andrzej Kokowski, dyrektor Instytutu Archeologii UMCS.
O trzech mężczyznach, którzy z wykrywaczami metali szukali skarbów na starożytnym cmentarzysku, napisaliśmy w "Wyborczej" w kwietniu 2014 roku.
Jak profesjonaliści
Do zdarzenia doszło w Ulowie pod Tomaszowem Lubelskim. W miejscowości znajduje się zespół cmentarzysk i osad z końca starożytności - datowane są od końca IV w. do początku VI w. Część należała do Gotów a część do Herulów. Ich odkrycie na początku tego wieku wywołało w środowisku europejskich archeologów duże poruszenie. W kwietniu 2014 roku trwały tam kompleksowe badania archeologiczne, w których brali udział archeolodzy, geografowie, mikrobiolodzy, a także studenci UMCS.
5 kwietnia rano kiedy studenci wyruszali w kierunku stanowisk archeologicznych, nagle zobaczyli na polu trzech mężczyzn z wykrywaczami metalu i saperkami. - Już na pierwszy rzut oka widać było, że są profesjonalnie przygotowani - mówiła "Wyborczej" dr Barbara Niezabitowska-Wiśniewska z Instytutu Archeologii UMCS, kierowniczka badań w Ulowie. - Mieli drogi sprzęt, ubrani byli w kamizelki. Grupa studentów i wykładowców liczyła ok. 20 osób. Część z nich od razu pobiegła w stronę poszukiwaczy, po drodze robili im zdjęcia komórkami i aparatami - relacjonowała archeolog.
Działali z premedytacją
Dwóch mężczyzn od razu uciekło, trzeciego zatrzymali studenci, którzy natychmiast wezwali policję. Na miejsce przyjechali mundurowi z Tomaszowa Lubelskiego. Zatrzymany mężczyzna tłumaczył, że poszedł na spacer, a na polu spotkał dwóch nieznajomych. Według niego to oni dali mu pochodzić z wykrywaczem, bo był ciekaw, jak to jest. W zaparkowanym w lesie samochodzie policjanci znaleźli trzy pary gumowców, każdy w innym rozmiarze. Dyrektor Instytutu Archeologii UMCS prof. Andrzej Kokowski zaznacza, że mężczyźni z wykrywaczami doskonale wiedzieli, co było na tym terenie. - Działali z olbrzymią premedytacją. Mimo że w tym dokładnie miejscu jeszcze nie zaczęliśmy pracować to cały ten obszar jest stanowiskiem archeologicznym wpisanym do rejestru wojewódzkiego konserwatora zabytków. To częsty proceder. Zdarza się, że tacy poszukiwacze znajdują cenne materiały archeologiczne i sprzedają je w tzw. drugim obiegu - podkreśla naukowiec.
Straty nie do odrobienia
50-letniemu Andrzejowi R., mieszkańcowi Tomaszowa Lubelskiego, postawiono zarzut niszczenia zabytków. W ubiegłym tygodniu zapadł wyrok w jego sprawie. Mężczyzna dostał karę pół roku więzienia z zawieszeniem na trzy lata. Musi zapłacić także 1 tys. zł grzywny i wpłacić 6 tys. zł na konto fundacji SPDV, która działa na rzecz ochrony zabytków. - To jeden z najsurowszych wyroków za podobne przestępstwa w historii. Widać, że nagłaśnianie takich spraw ma sens. Do tej pory "poszukiwacze skarbów" najczęściej nie byli nawet ścigani z uwagi na brak dowodów, czasem ich działania traktowano jako wykroczenia - mówi Niezabitowska-Wiśniewska.
Prof. Kokowski zaznacza, że służby odpowiedzialne za walkę z przestępczością wreszcie doceniły wartość dziedzictwa kulturowego. - Do tej pory prokuratorzy czy sędziowie nie wiedzieli, jak oszacować straty w dziedzictwie. W końcu zaczynamy rozumieć, że to są one nie do odrobienia. Wreszcie nasz kraj doskoczył do tych, którzy uważają, że kultura ma wartość, którą należy chronić ze wszystkich sił.
Andrzej R. nie wydał swoich kolegów. Pozostałych dwóch mężczyzn nie udało się złapać, mimo że studenci przekazali mundurowym zdjęcia poszukiwaczy.