Kalciferny napisał(a):
martwią mnie te zasięgi , jak wszyscy wiemy nie wypada kopać na równym posianym polu i chodzimy wtedy po zaoranych wybojach , często jest przecież tak że momentami cewkę mamy 20 cm od powierzchni gruntu przecież , czy wybór większej cewki to najlepsza opcja żeby poprawić głębokość wykrywania monet ? nie znam się na wykrywaczach dlatego wolę pytać , tutaj taki prymitywny szkic szukania na zaoranym polu , dolna czerwona linia to granica łapania średniej wielkości monetek , czy tak to właśnie wygląda w praktyce ?? te kółeczka to monety :)
Nie musi być aż tak źle, jak na twoim rysunku, nawet z większą cewką, choć przy zwykłym przemiataniu tak z grubsza będzie. Możliwości są ze trzy:
- jak najmniejsza cewka. One mają oczywiście mniejszy zasięg, ale za to można nimi bardzo dokładnie dopasowywać się do kształtu bruzdy - machamy i posuwamy się wtedy WZDŁUŻ bruzdy, rzecz jasna. Oczywiście, to trochu upierdliwe i czasochłonne jest, nie mówiąc, że mało wygodne, ale efekty daje.
- z dużą cewką robimy i chodzimy dokładnie tak samo. Efekt będzie trochę gorszy bo jej część może wystawać znacznie poza grunt (bruzdę), więc straci się maksimum jej czułości w pożądanym miejscu.
- przelatujemy takie wąwozy machając sobie na płasko, ale tak naprawdę czekamy spokojnie aż pójdzie jakaś obróbka wyrównująca pole (a mają teraz takich różnych machin że hej, i po niektórych jest równo jak stół) i wtedy chodzimy komfortowo. Jeśli się chodzi na legalu u właściciela pola, to w zasadzie nie ma zwykle problemu, żeby łazić za broną idącą za siewnikiem, czyli na świeżo posianym. Też luksus, tylko ziemia pulchna i nie zawsze jest OK.
Żeby nie teoretyzować - przeleciałem raz takie jedno pole, jakieś ze 400m2, właśnie po cholernie głębokiej orce wedle punktu 1. Nawyciągałem od cholery złomu, coś tam oprócz złomu też było, ale w ilościach śladowych - monet - dwie resztki czegoś bliżej nieidentyfikowalnego.
Potem przechodziłem te pole jeszcze kilka razy, o tak, z ciekawości, po kolejnych orkach (też góry i doły) czy sprężynówkach (równo). W zasadzie mało co wyjąłem więcej - może z półtorej monetki i minimalną ilość śmiecia. I właściwie to tam, gdzie o po pole zahaczała linia WN, przy pierwszym razie 'pod parą' i trochę przeszkadzała.
Podobnie miewam na innych polach, które kontrolnie sprawdzam - minimalny procent zostaje...
Jak więc widzisz dokładne przyłożenie się do roboty skutkuje tym, że nawet w tak trudnych warunkach niewiele co może zostać zostać, czyli nieistotny procent tego co na początku.
Dużo zostaje zwykle tam gdzie jest nieodpowiedni sprzęt (lub nieodpowiednio ustawiony) do warunków albo operator jest niedoświadczony bądź to jakiś
speedy gonzales.
Trochę długa tyrada, ale po to, żebyś nie tracił wiary... ;)
Kalciferny napisał(a):
jeszcze takie pytanie jak to nie problem , jeśli średnich rozmiarów monetka to już jest wyzwanie dla wykrywacza na 30 centymetrach to znaczy że jak ktoś mówi że na pół metra znajduje obrączkę gołębia pocztowego bez problemu delikatnie mówiąc przesadza ?
Nie wierz wszystkiemu, co jest napisane w necie albo pokazane na YT.
Ale, żebyś znów nie tracił wiary - boratynka na 30cm jest realna w testach - na polu już mniej, ale jak widzisz monety można głęboko sięgać, a te większe - jeszcze głębiej...
Z tym, że miej świadomość - zdecydowana ilość koloru leży w warstwach przypowierzchniowych, a do tego bardzo często w towarzystwie żelaza, więc te wszystkie głębokości to rozumiesz, gdzie można sobie tak ogólnie wsadzić... ;)