U mnie widać cały cyt."Zakonnicy z Opatowa bez zgody konserwatora zabytków zniwelowali i utwardzili 3,5 tys. m kw. terenu tzw. żmigrodu, wpisanego do rejestru zabytków. Zdaniem prokuratury nie doszło do przestępstwa. Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej Chodzi o obszar w rejonie klasztoru Bernardynów w Opatowie. Od połowy lat 90. jest on wpisany do rejestru zabytków jako domniemane grodzisko, pierwotnie wiązane z lokalnym ośrodkiem pogańskiego kultu Żmija. Podczas badań archeologicznych stwierdzono tam m.in. relikty osady neolitycznej.
Właścicielem znacznej części tego terenu, który przypominał wyglądem pofałdowane nieużytki, jest zakon bernardynów. I to właśnie grunt zakonników, o powierzchni ok. 3,5 tys. m kw., na przełomie 2015 i 2016 roku zniwelowano, wysypano żwirem i utwardzono, a potem był on wykorzystywany m.in. jako parking.
Nakazali likwidację parkingu
Jak twierdzi czytelnik "Wyborczej", zrobiono to bez pozwolenia konserwatora zabytków, choć jest ono konieczne.
Okazuje się, że rzeczywiście tak było, a konserwator w połowie ubiegłego roku złożył w tej sprawie zawiadomienie. Sprawą najpierw zajmowała się prokuratura w Opatowie, a potem w Sandomierzu. - Zawiadomienie mówiło o zniszczeniu zabytku archeologicznego, tzw. żmigrodu, poprzez niwelację terenu i utwardzenie działki - potwierdza Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Okazuje się, że sandomierska delegatura Urzędu Ochrony Zabytków wydała też decyzję nakazującą likwidację parkingu i przywrócenie terenu do poprzedniego stanu. Uzasadniano to m.in. tym, że podczas prac w niektórych miejscach usunięto grunt nawet na głębokość 80 centymetrów i tym samym doprowadzono do uszkodzenia obiektu wpisanego do rejestru.
Ale zakonnicy odwołali się od tej decyzji do ministra kultury. Resort dopatrzył się błędów formalnych i uchylił decyzję. Chodziło np. o to, że nie powiadomiono zakonników o wizji lokalnej.
Będą się odwoływać
Konserwator zabytków dokumenty uzupełnił i, jak dowiedziała się "Wyborcza", kilka dni temu wydał nową decyzję popartą m.in. opinią Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Nakazuje w nim likwidację utwardzenia gruntu oraz przywrócenie obszaru do poprzedniego stanu. - Nie mogliśmy nie zareagować. Doszło do częściowego zniszczenia stanowiska, zmiany jego charakteru i wyglądu bez uzyskania stosownej zgody - przyznaje jedynie Marek Florek z sandomierskiej delegatury UOZ w Kielcach.
Co ciekawe, prokuratura w Sandomierzu pod koniec roku odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
- Z uzasadnienia wynika, że zabytki archeologiczne leżą głęboko i brak jest danych, że zostały usunięte - tłumaczy Prokopowicz. Z uzasadnienia wynika też, że utwardzenie działki "nie było prowadzeniem robót budowlanych". - Badał to nadzór budowlany - mówi. Osoby przesłuchiwane w tej sprawie zapewniały też, że "nie chciały zniszczyć zabytków".
Ojciec Kryspin Florys, gwardian klasztoru Bernardynów, zapowiada, że zakonnicy znów będą się odwoływać od decyzji konserwatora. - Konserwator jest w błędzie, twierdząc że to parking. Sprawa jest w toku i nie będziemy jej komentować - stwierdza zakonnik."
|