Hej, jakiś czas temu kolega oferował kontakt do kogoś kto bezboleśnie i z zachowaniem nazwiska znalazcy (i najlepiej bez zbędnych pytań) przyjmuje zabytkowe rzeczy. Wątek został usunięty i nie wiem kto to oferował.

Saper pomaga w ten sposób
memberlist.php?mode=viewprofile&u=1112

Albo Jacek. Ja złapałem grypę i mam lenia :)

Nie wiem czy Jacek taki chętny, chciałem pozbyć się ciężaru to kontakt jest ... :roll:

Selim

W sumie to zawsze można zakopać tam gdzie się to znalazło i zapomnieć :)
Kolejna sprawa, nie wiem jak obecna zawierucha dziejowa wpłynęła na takie kwestie. Czy druga strona barykady też się nie zaczęła obawiać.

Się zacznie podrzucanie fantów do wykopów przy remontach dróg czy wodociągów.

Teraz sprawa sie trochę komplikuje moim zdaniem. Pochodzenie zabytku też jest ważne, a między archeologami również toczy się rywalizacja, czasem walka. Osobiście jestem zdania że zabytek któremu nie jest potrzebna szybka konserwacja może poczekać, oczywiście opisany, z miejscem znalezienia i w dobrych rękach.

Filip, druga strona barykady i przed zawieruchą miewała nieprzyjemności.

Powinno się przy WKZach stworzyć coś jak okno życia dla zabytków- podrzutków :P

Popieram pomysł :h

Ja mogę się zapytać znajomych Archeo ale oni działają w Wielkopolsce i w lubuskim ,oddałem sporo artefaktów bo nieraz celowo nabywam od innych i przekazuję do archeologów ważne znaleziska z mojego powiatu .Oczywiście za darmo -jedyne koszty ponoszę ja :D ale mam z tego satysfakcję.
Jak coś to na pw.

a dostajesz na to jakieś kwity że przekazałeś ?

Wszędzie gdzie się da archeolodzy twierdzą ,że artefakt wykopany z ziemi dla nauki jak i ich samych nie przedstawia żadnej wartości tak więc w skrócie takie okno musiałoby się nazywać "okno śmieci" :)

Archeolog nie jest osobą upoważnioną do takich czynności. Oczywiście ma szereg możliwości na ''zalegalizowanie'' takiego przedmiotu, ale po pierwsze nie każdy lubi moczyć ręce w "takich" sprawach, po drugie jeśli są już tacy, którzy to robią, przechwytują raczej te zabytki, które są dla nich atrakcyjne pod różnymi względami (możliwość opublikowania, coś niosącego za sobą ważną pulę informacji, sprytny znajomy w lokalnym muzeum itp.). Nie ma też problemu (jeśli publikuję się taki zabytek) na wymienienie znalazcy z imienia i nazwiska. Jednak za to czy nie znajdzie się jakiś nadgorliwiec, który po przeczytaniu ww. artykułu zacznie szukać dziury w cały i narazi znalazcę na nieprzyjemności, ręczyć nie można, a jeśli ktoś to robi, kłamie.

Nie tylko znalazcę, ale również archeologa który nie powiadomił organów w sytuacji gdy istniało uzasadnione podejrzenie itd, blebleble.