Ciekawe ile jeszcze ludzie wytrzymają tego wszystkiego to się naprawdę robi nieśmieszne :roll:

Dopóki będzie kiełbasa, wytrzymają. I to z uśmiechem i zgiętym karkiem. Wystarczy poczytać Forum.

Czy myśliwy zaszedł komuś z poszukiwaczy za skórę ?
Bo wyczuwam jakąś zazdrość wręcz zawiść. Nawet adminowi puściły zawory :D
Z połączenia łowiectwa ,wędkarstwa i poszukiwań widzę tylko korzyści.
Choć nie wszyscy mogą otrzymać pozwolenie na posiadanie broni (na szczęście) to przeważnie ci zawiedzeni wyżywają się na myśliwych.
Frustrację proszę na archeobeton wylewać a od myśliwych się odstosunkować :ang
Darz Bór
Darz Dół
Darz Woda

Zazdrość z powodu czego? Masakrowania zwierząt dla "sportu"?
W kwestii posiadania pozwolenia na broń to akurat duża część myśliwych nie powinna jej posiadać, bo stanowi zagrożenie dla siebie i innych.

Od 25 lat posiadam zezwolenie na broń, a nigdy nie zabiłem nawet karpia. Tak dla kontrastu.
Po prostu nie potrafię tej fascynacji zabijaniem zrozumieć, ale uznaję to, że każdy jest inny :D

Nie odczuwam i nigdy nie odczuwałem w stosunku do myśliwych zazdrości. Kiedyś czułem litość, teraz wstręt.

Kwestia jest kultura członków (można użyć innego określenia) danego koła.
U mnie były wojny, prostaki były przeganiane z otoczenia obejścia i z całkowicie prywatnej drogi prowadzącej na prywatną łąkę przez prywatny podwórek.
Nie potraficie być kulturalni, proste, na około chodzicie.
Tutaj to jedyne sluszne rozwiązanie to tzw wściekły chłop z widłami.
Do tego doszło strzelanie srutem w kierunek obejścia, uszkodzenie dachu i prawie postrzelenie człowieka który naprawial elewacje budynku.
Było naruszanie zasad polowania, w tym odległości i kierunku oddawania strzału.
Miarka się przebrała, próba kontaktu z kołem to kpina i każdemu odradzam to rozwiązanie.
Numeru telefonu nie idzie odnaleźć, kontakt na jakiegoś box-a na poczcie lub przez kolegów tych co strzelali, tez kpina.
Ja wziąłem telefon i zadzwoniłem do zarządu okręgu a nie do tej padaki na dole.
Lowczy okręgowy przeprosił i powiedział ze jeżeli taka dytuacja się powtórzy to by nie dzwonić do niego tylko wezwać niezwłocznie policję.
Od 5 lat do teściów woze dzieci bez obaw, koło domu w zimie siedzi ze 20 bazantow, sarna oprowadza młode i niedługo będą biegaly zające.
Dostali tzw kocich mordek.
Ogólnie w większości uprawiane u nas myślistwo niewiele ma wspólnego z prawdziwą ideą tego sportu.
Strzelanie do byka czy saren na 100-150 metrów z luneta to niestety zwykła egzekucja.
Wystarczy delikwentowi odkręcić szkło i niech kunszt pokaże strzelając z otwartych, tu mu odległość pewnego strzału spadnie maks do 60m.
A na taką odległość mało który będzie w stanie podpuscic zwierzę, chyba że strzela kolo pasnika.
A i dopisze jeszcze jedna sprawę, odszkodowania za straty w uprawach.
Miły pan co mierzy obszar strat puki patrzysz na niego to kółko idzie po ziemi, jak nie patrzysz zacdyna lewitowac i nie obraca się.
Odszkodowania za zasiewy w wysokości kilku stowek to osmieszanie się.
Tu znajomemu pomógł prawnik czy tam radca, koszt około 300 złotych.
Z tego co kolo wyplacalo czyli maks 1000 zrobiło się nagle kilka tysięcy.
Do tego płacz, lament i próby dogadania się bo skąd my tyle pieniędzy weźmiemy.
A no zacznijcie większe składki płacić.
Proste.

Zanim zaczniesz głupoty pisać zapoznaj sie z przepisami, nikt ci nie dopuści broni do polowan indywidualnych bez optyki, to raz ....a zreszta łowisko to nie sttrzelnica i poluje sie barrdzo czesto w gownianych warunkach oświetlenia, dwa dopuszczalny dozwolony dystan strzału to 200 metrow, a trzy sarna na rui podejdziee ci bez wiekszych problemow na dystans 10 - 15 metrow, kilka razy kozla mialem tak, ze moglem go kolba zatłuc zamiast strzelać, rzecz jasna odpuscilem bo co to za przyjemnośc.
Na marginesie , widze ze w odpowiednim momencie zmienilem hobby :666

...i ze słownikiem. Przepraszam za off-top ale aż mnie głowa rozbolała gdy usiłowałem przeczytać co tam napisałeś.

Bardzo słuszne pytanie.

Argo to nie jest moje hobby, ja tylko napisałem jak z tymi co to hobby uprawiają radzić sobie.
Odnies się do całości wypowiedzi.
Do liczenia szkód i strzelania w stronę budynków.
Bo jakoś to co najważniejsze umknęło Ci.
Pracuje z kilkoma myśliwymi i temat zawsze urywa się jak trzeba zapłacić za szkody, czy to w uprawach, czy ogrodzeniach.
Dziwnym trafem identyczna reakcja.
Jak chcesz to do końca dnia mogę wymieniać co robią myśliwi i jak łamią prawo zarówno użycia broni jak i łowieckie.
I w 90% będą to własne doświadczenia a nie gdzieś tam w internecie.

Ustosunkowałbym sie moze , ale doszedłem do wniosku ze nie ma juz po co i ze Wasza opinia na temat mysliwych jest mi obojetna, więc po co mam tu pisac kolejnego posta i wyjasniac gosciom ktorzy są zaimpregnowani na argumenty czy dyskusję ?
W zasadzie wchodze na forum jeszcze z przyzwyczajenia, ale widze ze przyzwyczajenia podobnie jak hobby takze trzeba bedzie zmienić.
Zycze udanego spuszczania sie nad problemem w swoim gronie. :666

Napisałem pw.
Nie miałem na celu obrażać kolegi.
Po prostu sytuacja jest identyczna jak z detektorystami.
Kilku wyłomow robi syf reszcie.

Podpisuję się pod tym obiema rencamy i nogamy.
Chociaż w sumie nie mam nic przeciwko polowaniom, pod warunkiem jednak, że można by też było polować na myśliwych, w ten sam sposób, w jaki oni polują na niewinne zwierzaki. :ang

Generalnie nie mam nic przeciwko myśliwym, chociaż nie sądzę, by mnie to kręciło. Jak mam postrzelać, to wolę do papieru, niż do żywego. Jednakże człowiek jest wszystożercą, więc musi zjadać także zwierzaki, musi więc je zabijać, chyba, że ktoś woli zjadać żywe. Ponadto człowiek tak rozwalił równowagę w przyrodzie, że teraz jest konieczność jej moderowania, do czego także przyczyniają się myśliwi (na przykład konieczność redukowania populacji dzików, która powiększa się gwałtownie, ze względu na ogromną bazę pokarmową w postaci płodów rolnych dostępnych cały rok jak choćby kukurydza, a także ze względu na lekkie zimy.
Człowiek ma prawo do korzystania z zasobów natury, natomiast trochę niepokoi mnie, że obecnie to jest traktowane jako sport, rekreacja. Łowiectwo powinno być zaspakajaniem koniecznych potrzeb życiowych. Podobnie też nie rozumiem, czemu niektórzy wędkarze "sportowi" się szczycą tym, że wypuszczają rybę po złowieniu, a sami w pogardzie mają "mięsiarzy", którzy zabierają rybę by zjeść. Mięsiarz złapie, ile mu potrzeba do życia. Rekreacyjny czerpie przyjemność z polowania, tak długo łowi i zestresowaną i okaleczoną rybę wypuszcza, aż zaspokoi swoje ego. Ale jest przecież wspaniałomyślny i dba o środowisko. Nie wiem ponadto, jak wygląda przeżywalność tak wypuszczonych ryb. Pewnie wsadziłem kij w mrowisko, ale mam prawo tak te sprawy postrzegać. :ups: