Sprawa jest dość skomplikowana. Z jednej strony w naszym interesie jest mieć zgodę właściciela terenu w formie pisemnej ponieważ w razie problemów my nie będziemy mieć aż takich problemów. Tak byłoby najwygodniej. Z drugiej strony wiemy jak trudno namówić rolnika żeby taką zgodę podpisał. Jednak chętnie rolnicy zgadzają się w formie ustnej opowiadając jeszcze co gdzie kiedyś stało i się działo. Niestety świeże rozporządzenie Ministra Kultury i DN z czerwca 2017 dopisało nam niestety ten "kwiatek"związany z prowadzeniem poszukiwań....Czyli już nie tylko prace konserwatorskie przy zabytkach lub prowadzenie wykopalisk archeo. Teraz jak wszyscy to wszyscy i babcia też-czyli my detektoryści . Mowa jest ,cyt:
dokument potwierdzający posiadanie przez wnioskodawcę tytułu prawnego do korzystania z nieruchomości, uprawniającego
do występowania z tym wnioskiem, albo oświadczenie wnioskodawcy o posiadaniu tego tytułu, a w przypadku
gdy z wnioskiem występuje podmiot zamierzający prowadzić te działania, zgodę właściciela lub posiadacza
nieruchomości na ich prowadzenie albo oświadczenie, że właściciel lub posiadacz tej zgody nie udzielił; Tyle rozporządzenie.
Ale ja osobiście nie widzę aby obowiązkiem była zgoda pisemna. Rozporządzenie tego nie uściśla.Powiedzmy ,że dostarczam nagraną zgodę właściciela terenu i to też jest dokument. Ponieważ definicja mówi:
https://pl.wikipedia.org/wiki/DokumentWedług sposobu sporządzenia, rozróżnia się dokumenty wizualne, w tym piśmiennicze (np. rękopisy, druki, książki, czasopisma) i niepiśmiennicze (np. fotografie, plany, mapy, dzieła sztuki), audialne (np. taśmy i płyty dźwiękowe) i audiowizualne (np. filmy).Problem jest duży,bo znów ktoś coś dopisał a nie pokusił się o realne rozwiązanie problemu. Przez co mamy kolejny idiotyczny bubel. Trudno nas polnych spacerowiczów porównywać zakresem działań na polu,do prowadzących jakieś konkretne badania . Całkowity brak konsekwencji. Jeśli z jednej strony współczesna archeologia uznała badania wykrywaczem jako badania powierzchniowe, a w dodatku badania powierzchniowe mogą być podobno przeprowadzane na zasadzie ogłoszenia w gminie ( jako niby nienaruszające własności) to dlaczego Kowalski nie może po porozumieniu z rolnikiem, w niedzielne popołudnie pobrykać sobie na jego polu ? Tym bardziej ,że łażenie po cudzym polu nie jest karalne z urzędu. Kraj absurdów.