Przecież to co bym tam znalazł,i tak nie należy do właściciela gruntu.Nie chcę nikomu nic ukraść.Mozna by to jakoś inaczej rozwiązać.

Montezuma-1984
Masz tylko częściowo rację i tutaj niestety nie jest USA ale czasami trudno ustalić właściciela terenu a nawet jak się już go ustali to może mieszkać daleko daleko stąd a pole zwyczajnie dzierżawić...
I wtedy co po pisemną zgodę list wysłać czy jechać 200 km w jedną stronę?
Czy pozwolenie ustne nie wystarczy? Wystarczyłoby napisać oświadczenie że ma się zgodę i odpowiadać za to osobiście.
Równie dobrze dzisiaj właściciel podpisze ci zgodę a jutro powie że ją cofa. To samo z pozwoleniem ustnym. I co wtedy?
Ma do tego prawo i też będziesz złodziejem?
Nie jest to takie proste.

Świetny pomysł Enigma !
Ja bym jeszcze dodał by można po chałupach szperać bez zgody właściciela ...
:666

Damiano - koledze chodzi chyba o to by włazić bez zgody właściciela - a to jest już bardzo nowatorski koncept ... :roll:

Nie ustaliłem właściciela nie wchodzę, to takie proste.
Jeżeli tylko będzie Ci zależało to musisz trochę wysiłku włożyć i na pewno znajdziesz, wiadomo kiedy można spotkać właściciela lub osobę która użytkuje to pole, w okresie siewu czy zbioru, pochodzisz i kogoś spotkasz, porozmawiasz i, albo dostaniesz albo nie, a jeżeli to będzie tylko zgoda ustna to jeszcze łatwiej.
Jeżeli ty wejdziesz na takie pole bez zgody i wyzbierasz fanty, a właścicielem jest ktoś kto też posiada wykrywacz i jest kolegą po fachu to co?.
Wyobraź sobie że to ty jesteś właścicielem i ktoś wlazł i Ci wyczyścił miejscówkę byłbyś zadowolony?.. Ja uważam że bez zgody, wchodzenie na czyjąś własność jest naganne i nie etyczne i powinno być piętnowane przez nasze środowisko i tyle.

Jeżeli znaleziony przedmiot nie jest zabytkiem, to owszem, należy do właściciela gruntu. Rozumiem, że wymóg pozwolenia właściciela ogranicza poszukiwaczy. Ale na tej samej zasadzie mogą się wypowiedzieć właściciele quadów - nie mam gdzie jeździć w mojej okolicy, to będę jeździł po leśnych drogach.

Ależ tu nie ma o czym dywagować !
Enigma - po powrocie z pracy na trawniku przed domem nakrywasz poszukiwacza - wystarczy Ci tłumaczenie że nikogo nie było w domu to sobie pokopał ...?

Po spotkaniu w MKiDN i tak można odnieść wrażenie że było to tylko formalnością - teksty jak z Trybuny Ludu :
- spotkanie przebiegało w przyjacielskiej atmosferze pełnej wzajemnego zrozumienia ... ble , ble , ble ...

...a Ty jeszcze z takim pomysłem wyjeżdżasz :lol:

Enigma. Ale przecież PZE nic nie ma do naszych zgód od właścicieli ziemi i formy jej pozyskania . To w interesie każdego poszukiwacza i w trosce o dobre imię naszego środowiska takie zgody chociaż ustne wypada uzyskiwać.

Ja wiem że to ciężki temat dlatego go poruszam.Na zachodzie sa duże wielohektarowe gospodarstwa.U mnie na Podkarpaciu jest zupełnie odwrotnie,1 h w całości znaleźć to rarytas.mudislbym nic innego nie robić tylko szukać właścicieli,teraz kiedy dane osobowe są chronione.To będzie kolejne martwe prawo,nie róbmy kolejnych martwych przepisów,bo tu się to nie sprawdzi.
Stan sam mam hektar pola.nie mam problemu jeśli ktoś se po nim pochodzi jak jest nie zasiane. Nie ma problemu.Za chodzieskie po zasilanym powinna być kara.
Ja osobiście dostosuje się do przepisie jaki by nie były,ale to chyba będzie koniec mojej przygody z wykrywaczem.

Enigma - to jest podstawa ! Tego się trzymać musimy.
Właściciele są różni - jednego to najzwyczajniej ''wali'' - inny zrobi taki dym , że odechce Ci się spacerów.
Niestety jako ''wykrywkowy dinozaur'' - przerabiałem ten temat nie raz.
Nie kombinuj ...

PS. Dla mnie ważniejsze i bardziej wiążące jest pozwolenie właściciela niż jakiś śmieszny urzędowy świstek z kilkoma stemplami - on ma to gdzieś ... to jego pole.
Amen. :666

Tu jest początek patologii. Jeśli dane grunty są rękach jednej rodziny np. 200 lat to przedmioty w ziemi młodsze niż 200 lat też powinny należeć do "skarbu państwa"?

Ja tam też młody nie jestem.Tez przez te lata spotykałem rolników ,pytałem o zgodę żaden nie odmówił.Mysle że 90 procent ma to gdzieś jeśli chodzisz po zaoranym polu.Tylko że u mnie zgoda rolnika wystarczy na godzinę chodzenia,bo potem zaczyna się następne pole, należące do kogoś zupełnie innego itp itp

Trudna sprawa z tym Podkarpaciem, nie zdawałem sobie z tego sprawy... Nie chcę się mądrzyć, ale może spróbuj przy każdej zgodzie podpytywać grzecznie właściciela, czy nie wie o jakimś większym polu? Dla mnie najtrudniej było się przestawić z chodzenia bez pytania na szukanie właścicieli. Jak już się przyzwyczaiłem, że przy najróżniejszych okazjach staram się o to pytać, to kolejne miejscówki powoli się znajdują. Owszem, nie ma zatrzęsienia, ale mówi się trudno :h ; jest za to komfort, że wchodzę od jezdni przez podwórko i mogę szukać przy samym gospodarstwie. Oraz z nadzieją czekam na rozwój sytuacji :ups:

No to Ci Enigma taki przykład zapodam :
Ksiądz dał pozwolenie na łażenie po jego włościach - wszystko git.
Przelazłem miedzę ( fajne sygnały były u sąsiada ) - zjawiła się ochrona ( ORNE POLE , PO KUKURYDZY ) dym jakich mało - wybrnąłem cudem ...przez znajomości .
PS Jeden z Kolegów Forumowiczów prosił mnie o bliższe info na w/w. temat bo tam się wybierał .
Na PW. wszystko mu opisałem i przestrzegłem. On więcej informacji otrzymał - tu jest to zbędne.

Pozdrawiam - maruda ;)

No widzisz widocznie ktoś mu wcześniej kipisz na działce zrobił i Ci się dostało.My se tu możemy pisać,a ci co faktycznie kradną i kopią na stanowiskach,mają to wszystko gdzieś.A ja będę musiał jeździć po polach,w nadziei że spotkam rolnika i on wyda mi zgode

No Olek teraz to już można Ci zazdrościć, i chyba wielu z nas,.... możesz już "legalnie marudzić" otrzymałeś oficjalnie pozwolenie na marudzenie od głównego smerfa, i nikt Ci już żółtej kartki dać nie może bo przecież wykonujesz zadanie.

Muszę napisać że żartowałem bo jeszcze mi się żółta trafi :usta