Czterech archeologów oskarżonych m.in. o korupcję

Czterech archeologów, w tym trzech byłych pracowników służb ochrony zabytków w Słupsku i Poznaniu, zostało oskarżonych przez gdańską prokuraturę m.in. o korupcję i oszukańczy proceder przy badaniach archeologicznych, który pozwolił im osiągnąć w sumie 1,7 mln zł korzyści.

O skierowaniu do Sądu Okręgowego w Słupsku aktu oskarżenia poinformował dziś Maciej Załęski, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, która – wspólnie z CBA - prowadziła śledztwo w tej sprawie.

Załęski wyjaśnił, że postępowanie dotyczyło przestępstw, do których doszło między 2005 a 2012 rokiem, głównie w związku z badaniami archeologicznymi prowadzonymi na potrzeby różnych inwestycji na terenie działania słupskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków (WUOZ) w Gdańsku.

Jak tłumaczył Załęski, wśród czterech oskarżonych jest wieloletnia, dziś była już, pracownik słupskiej delegatury WUOZ w Gdańsku, której zarzucono popełnienie 251 przestępstw; archeolog działający w regionie słupskim (zarzucono mu popełnienie 44 przestępstw) oraz dwóch – także byłych - pracowników WUOZ w Poznaniu: jednemu zarzucono popełnienie 22 przestępstw, a drugiemu 13.

Zarzuty korupcji

Wszystkim oskarżonym zarzucono korupcję. W zamian za łapówki mieli wzajemnie powierzać sobie wykonywanie badań archeologicznych, których - w myśl prawa - prowadzić nie powinni. Jak wyjaśnił Załęski, archeolog pracujący w danym WUOZ, zgodnie z przepisami, nie może wykonywać prac na podległym mu terenie. Aby ominąć prawo, fałszowano dokumentację: w papierach, jako prowadzącego prace wskazywano innego archeologa (w zamian za przysługę otrzymywał on część zapłaty za badania).

Załęski wyjaśnił, że wpłacone przez zlecających badania inwestorów zapłaty były następnie przelewane przez archeologów na różne konta, stąd wśród zarzutów postawionych oskarżonym – obok korupcji i fałszowania dokumentów - znalazł się też zarzut prania pieniędzy. Rzecznik wyjaśnił też, że część zlecanych sobie wzajemnie przez oskarżonych prac nie została nigdy wykonana.

Głównej oskarżonej w tej sprawie – b. pracownik słupskiej delegatury WUOZ - zarzucono również, że w zamian za łapówki polecała zgłaszającym się do niej inwestorom, chcącym przeprowadzić badania archeologiczne, konkretną firmę. W zamian urzędniczka otrzymywała część zapłaty za prace archeologiczne.

Załęski wyjaśnił, że suma łapówek pozyskanych przez archeologów wyniosła w sumie ponad 178 tys. zł. Z kolei uzyskane przez nich "nienależne korzyści majątkowe" (zapłaty za niewykonane prace lub wykonane na bazie sfałszowanej dokumentacji) przekroczyły kwotę 1,7 mln zł.

Poza korupcją, praniem pieniędzy, fałszowaniem dokumentacji, urzędnikom WUOZ zarzucono też, że – jako funkcjonariusze publiczni, nadużyli swoich uprawnień. Wszystkim oskarżonym grozi kara do 10 więzienia.

Często widzę jak jakiś student sprzedaje stare zabytkowe monety na ,,giełdach fejsbukowych,,. Monety pewnie zostały zakupione w antykwariacie u Niemczyka. :D

Żona sędziego zamieszana w aferę korupcyjną

Słupska urzędniczka przedsiębiorcom podejmującym inwestycje budowlane polecała dwóch znajomych archeologów, którzy nadzorowali prace wykopaliskowe. Przez kilka lat cała trójka zarobiła w ten sposób przynajmniej 1 mln 200 tys. zł. Jedną z podejrzanych jest żona sędziego.

Sprawa dotyczy afery łapówkarskiej w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Słupsku. Urzędniczka Iwona K., odpowiedzialna za postępowanie administracyjne przy prowadzeniu prac archeologicznych przy inwestycjach budowlanych, wskazywała przedsiębiorcom dwójkę archeologów, Jacka B. i Agnieszkę K. Polecone osoby wykonywały prace wykopaliskowe przy budowach m.in. galerii Słupsk, dróg regionalnych oraz przy rewitalizacjach historycznych terenów w Człuchowie, Bytowie, Lęborku i Czarnem.

Urzędniczka wydawała pozytywne decyzje firmom prowadzącym różnego rodzaju prace ziemne, kanalizacyjne czy wodociągowe. Od kobiety przedsiębiorcy zyskiwali zapewnienie, że dzięki pracy poleconych osób harmonogram budowy się nie opóźni, na co mogłoby mieć wpływ np. odkrycie zabytkowych znalezisk. Prokuratura podejrzewa, że urzędniczka podrabiała też podpisy B. pod sporządzaną dokumentacją.

Koledzy nie będą orzekać

Iwona K. od archeologów miała otrzymywać jedną trzecią wynagrodzenia za ich prace. Zdaniem śledczych zamieszane w proceder osoby w latach 2005-2011 zarobiły co najmniej 1 mln 200 tys. zł. Iwona K. część pieniędzy otrzymywała za pośrednictwem specjalnie założonej fundacji.

Prokuratura do sądu skierowała dotychczas akt oskarżenia dotyczący tylko Jacka B., któremu przedstawiono aż 11 zarzutów przyjęcia korzyści majątkowej. Podejrzany dobrowolnie chce poddać się karze dwóch lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata i zapłacić 20 tys. zł grzywny. Z jego wyjaśnień zawartych w aktach sprawy wynika, że przynajmniej w trzech przypadkach nielegalnych transakcji brała udział Agnieszka K., która jest żoną jednego z sędziów rejonowych w Słupsku.

- Wielu sędziów SO utrzymuje osobiste relacje z rodziną Agnieszki K. i aby zachować bezstronność, sędziowie składają oświadczenia o wyłączeniu z rozpoznania sprawy. Takie oświadczenia najprawdopodobniej złożą wszyscy sędziowie, których mamy 37. Po ich złożeniu zostaną one rozpatrzone przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Jeśli sąd wyższej instancji uzna oświadczenia za zasadne, wówczas sprawa Jacka B. skierowana zostanie do innego sądu - mówi sędzia Danuta Jastrzębska, rzecznik SO w Słupsku.

Będą dodatkowe zarzuty?

Przeciwko Agnieszce K. i Iwonie K. w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku cały czas prowadzone jest śledztwo. Kobiety mają już zarzuty przyjęcia korzyści majątkowej.

- Dalszy tok postępowania uzależniony jest od terminu, w jakim biegły z zakresu badań pisma ręcznego wyda ekspertyzę dotyczącą ewentualnego podrobienia podpisów. Wynik tego badania wpłynie na zasadność przedstawienia kolejnych zarzutów - mówi prok. Wojciech Szelągowski, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

Sprawa jest rozwojowa i zarówno liczba zarzutów, jak i wysokość kwoty zarobionych pieniędzy mogą wzrosnąć.

Gdy sprawa wyszła na jaw, Iwona K. została odsunięta od obowiązków służbowych w słupskiej delegaturze WUOZ, a następnie zwolniona. Podejrzana odwoływała się od decyzji dyrekcji, ale sąd pracy nie przyznał jej racji. Prokuratura zamierza zakończyć śledztwo do 30 czerwca.