A teraz taka sytuacja. Zadzwonił do mnie wczoraj rano zaprzyjaźniony rolnik, że da radę już wbić szpadel więc niewiele myśląc szybko się spakowałem i w drogę. Po godzinie byłem na miejscu. A tutaj niespodzianka bo dwa poletka obok ujrzałem innego poszukiwacza. To dla mnie dość rzadki widok bo odkąd tam jeżdżę, nigdy nikogo nie spotykam na polu. Odpaliłem sprzęt i wio. Moje poletko późną jesienią rolnik zaorał głębiej niż zwykle więc była szansa na coś grubszego. Jednak po dosłownie kilku minutach, widzę jak ten ktoś idzie do mnie szybkim krokiem. Stanąłem więc, wbiłem szpadel, oparłem o niego wykrywacz i czekam. Jakież było moje zdziwienie jak zamiast przywitania, usłyszałem, że mam opuścić pole bo on będzie tu w najbliższych dniach prowadził badania z ramienia toruńskiego WKZ... :o W pierwszej chwili zwątpiłem, ale tak patrzę na niego i pytam kim on właściwie jest. Myślę sobie, może jakiś archeo lub ktoś taki z WKZ faktycznie. A on mi na to, że to mało ważne bo on ma tu wyłączność na wszystkie pola od właściciela i, żebym wracał do Grudziądza (mam auto na grudziądzkich blachach). Ja na to, już konkretnie poirytowany, że znam tego rolnika od lat, często tu kopię i nigdy mi o nim nie wspomniał. Wywiązała się dosyć ostra dyskusja i powoli zaczęło się zanosić na mordobicie. W którymś momencie wykrzyczał, że on jest z jakiegoś tam stowarzyszenia, że on ma pozwolenie a ja jestem tu nielegalnie :1 No i tym tekstem tak mnie zagotował, że w kilku żołnierskich słowach powiedziałem co myślę o nim, jego pozwoleniu i całym tym jego stowarzyszeniu. On wyjął telefon i powiedział, że zadzwoni na :cop jak nie zejdę z pola. No to ja zadzwoniłem do rolnika i pytam czy dawał komuś zgodę na chodzenie po jego polu. I wyjaśniło się, że w lecie był u niego jakiś człowiek, mówił, że jest konserwatorem z Torunia i czy może po żniwach pochodzić po jego polach i przeprowadzić jakieś badania na powierzchni, bez wykopalisk. To się zgodził i podpisał mu jakiś papier. Opowiedziałem mu w skrócie o całej akcji na co on, że zaraz podjedzie. I faktycznie, za parę minut był. Ale jak usłyszał, że to nie żaden konserwator tylko zwykły poszukiwacz, który go zrobił w członka, to tak się wściekł, że złapał tamtego za fraki i puścił konkretną wiązankę wraz z obietnicą, że jak go jeszcze raz zobaczy to... :666 "Konserwator" jakoś mu się wyrwał i pobiegł po swój sprzęt a potem do auta i odjechał. I taki był koniec badań WKZ z Torunia na polach mojego rolnika :za
|