To jest żałosne... z "filmów" poszukiwaczy skarbów, młotka czy innego, to muzea przecież "zabijają!" się o boratynkę, kopiejkę czy urwipałkę! :666
A ciekawe jeszcze czy "obiecane" nagrody dostali ci gospodarze od skarbu i jakie te nagrody? :666

Dali im pewnie kilka boratów na pamiątkę :)

Adam Szczepanik odkrywca przekazał skarb jako dar do Muzeum Lubelskiego. Podobnie uczynił 30 lat wcześniej jego dziadek, który na tym samym polu w 1982 roku znalazł skarb 3000 boratynek.

Skoro próbują nas edukować, że każdy szajs z ziemi jest dla dziedzictwa, muzeum, kraju cennym znaleziskiem, gdzie jest więc opracowanie tych konkretnych znalezisk i co z nagrodami? Kogo w tym kraju pytać o takie rzeczy, bo czasu chyba mieli wystarczająco dużo!?

Nie można być darczyńcą nie swojej własności, nagroda się należy.

Nagroda została przyznana i to dość pokaźna z uwagi na wielkość zestawu. Jeśli właściciel by chciał sprzedać je hurtem po cenach rynkowych to wyszedł by gorzej:-). Mniej więcej wyceniono to po uśrednionych cenach rynkowych w tym czasie (uważam, że zrobiono to dość uczciwie ). Wiem z pierwszej ręki bo sam maczałem palce w kwestii przyznania nagrody:-). Jeśli chodzi o same monety to były tam egzemplarze w pięknych stanach o krótkim obiegu , głównie bicia z lat 1664 1665 1666 z przewagą litewskich. Moim zdaniem zdecydowanie zakop z okolicy 1666 1668 roku.

I tak to powinno wyglądać. :za
Warto by wiedzieć, kto wystąpił o przyznanie nagrody.

Super, że doceniono znalazców (w końcu mają motywację przy wyciąganiu kolejnych garnków), a co do podejścia naukowców, są jakieś opracowania typów, wariantów tych znalezionych szelągów? Oraz gdzie można ów skarb w całości obejrzeć?

Poszukam fotek . A propos znalazca nie kopie , po prostu ma fajny widok na Wieprz i pole między rzeka,a domem jakieś 20 arów. Schodzone wielokrotnie przez różnych szwędaczy i żaden nie wlazł na zakop. A facet wyorał to pługiem. Do dzisiaj pamietam jak córka właściciela mówiła jak to wysypaly sie spod pługa:-). Nie wiem ile tego tam zostalo ale pewnie coś jeszcze leży. Weryfikowałem to z przedstawicielami WKZ jak był zasiew. Zebrane na miejscu kilkadziesiąt sztuk leżące w punkcie i mnóstwo sygnałów wkoło. Temat chyba jeszcze nie umarł. Niestety nie wiem co się z tym dalej dzieje. Dodam tylko, że to było sporo czasu temu.

Dla mnie problem jest szerszy, nie chodzi tu nawet o przekazanie czy nagrodę za znaleziony skarb (co powinniśmy chwalić i nie ważne co, jak ma kontekst historyczny). Problem dotyczy poszukiwania (detektoryści) a bardziej uważam, obrotu (w każde formie) przedmiotami historycznymi. Czemu za każdym razem "prawo" które ma nam służyć a robi z nas "złodziei, kombinatorów, cwaniaków". Myślę że z tym powinniśmy walczyć.

To nie prawo, a nieprzychylni nam osobnicy.