Wizja lokalna
Tak jak miało się to okazać w przyszłości, a o czym wspominałem, niestety drugi raz strzeliłem sobie w przysłowiowe kolano, dzięki dobrym wujkom policjantom.
Dzień po zwolnieniu zaczął się jak i pozostałe dni w roku wcześnie, musiałem na 6 rano pójść do pracy, aby chociaż minimalnie nadrobić dwu dniowe zaległości, a łatwo nie było, do tego mnóstwo pytań itd. choć szef wiedział już co się wydarzyło i przez dwa dni próbował wyciągnąć mnie z aresztu – co niestety okazało się bezskuteczne, to i tak nie uniknąłem sporej ilości pytań i zdania relacji z całości.
Na 8 rano miałem stawić się na komendzie, jak mi powiedziano jednym z warunków lekkiego przejścia sprawy i pomocy samemu sobie przy całej sprawie miała być wizja lokalna, na którą nieopatrznie się zgodziłem w dzień zwolnienia. Panowie policjanci ochoczo zabrali mnie w terenówkę i poprosili o wskazanie kilku miejsc gdzie wykopywałem cokolwiek, lub któreś z „grubszych” przedmiotów. Podczas całej wycieczki atmosfera była wręcz piknikowa, porobiono mi ładne pamiątkowe zdjęcia, ja pokazywałem im miejsca, które tak naprawdę mało co miały wspólnego z miejscami kopania, a oni cieszyli się, że dalej się pogrążam, choć we wskazywanych większości miejsc nigdy nie byłem, albo tylko przejazdem, to i tak sam na siebie kręciłem przysłowiowego bata.
Wizja lokalna trwała do około godziny 14, potem zostałem „zwolniony”, jeden z policjantów po całej wizji poprosił mnie o numer telefonu, wydawało mi się to wtedy dziwne, powiedział, że odezwie się do mnie wkrótce, pomyślałem, że pewnie będzie chodzić jeszcze o czynności odnośnie mojej sprawy, ale tak wcale być nie miało…
Pozdro!
|