Patologia, niszczą i kradną, nielegalnie rozkopują śmietnik, kolejny głos zatroskany losem śmietnika i śmietnikowych „zabytków” oskarża poszukiwaczy.
."Festung Glogau 1944-1945. Kalendarium wydarzeń" -
https://www.facebook.com/festungglogau1944.1945/Cytuj:
PATOLOGIA TO MAŁO POWIEDZIANE…
Głogów (Dolny Śląsk) i jedno z chyba kilkunastu „wysypisk” na obrzeżach miasta. W takie miejsca, w poprzednich latach, regularnie zwożono ziemię, gruz i wszelakie śmieci m.in. z odbudowywanej Starówki i terenów paru innych lokalizacji…
Prezentowane fotografie zostały wykonane w dniu wczorajszym. Na obszarze kilkudziesięciu metrów kwadratowych, pośród wielu wykopanych dołów, walają się niezliczone elementy potłuczonego przedwojennego szkła, butelek, zastawy stołowej, kieliszków, dzbanków, pucharków, kamionek, doniczek, itp. Brak ziemi na uszkodzonych krawędziach pęknięć świadczy o tym, że spora część tych przedmiotów została zniszczona już w trakcie kopania. Łatwo tutaj napotkać również całe butelki, ale wyłącznie takie bez żadnych napisów, czyli niepotrzebne, bo praktycznie przecież nie do sprzedania. Do tego odłamki cegieł, betonu, pełno zardzewiałego żelastwa jakiegoś, fragmenty płytek, dachówek, itd. Bez trudu można także odnaleźć współczesne „flaszki”, głównie znanych producentów piwa, którym widocznie gaszono pragnienie podczas penetrowania opisanego terenu. Całość wygląda przygnębiająco fatalnie, co zresztą widać na zamieszczonych zdjęciach…
A później jest jakież ogromne zdziwienie i narzekania, że media, policja, muzea i wszelkie inne instytucje „plują” na poszukiwaczy, że tylko niszczą, nielegalnie rozkopują, kradną i nawet „dołków” nie potrafią po sobie zasypać. Patrząc na to zryte łopatami „pobojowisko” naprawdę trudno się nie zgodzić z takimi opiniami. Znam wielu ludzi zafascynowanych tropieniem śladów przeszłości za pomocą wykrywaczy metalu, sam brałem udział w różnych poszukiwaniach w kilku regionach w kraju, ale taki SYF pierwszy raz na oczy widzę i to jeszcze w rodzinnym mieście…
Napotkany po drodze starszy pan na rowerze tylko zaklął szpetnie i powiedział: „Różni tutaj przyjeżdżają, ze Wschowy, z Leszna, z Polkowic, bo po rejestracjach widać. Ale najwięcej to miejscowych, oni rowerami albo na piechotę, chyba, że samochody gdzieś wcześniej stawiają. Nawet nie zwracam uwagi, bo strach się odezwać jak człowiek samemu przejeżdża. Patologia to mało powiedziane”…