Ale też trzeba mieć pusto w głowie, żeby takie śmieci znosić do domu ;)

EEE, co jest złego w strzelonych zapałach z przed ponad 100lat?
To tylko kawał mosiądzu, nawet fajnie wyglądający.
Amunicja do mosina to śmieci, stan taki że rozsypią się w łapach, szkoda takie coś zabierać jako pamiątka z wycieczki. Jedyna sztuka godna uwagi to prawdopodobnie 7,65 do FNki może być polska przedwojenna, na 99.999% też nie aktywna. Oczywiście biegli będą robić ostre fikoły żeby "pocisk opuścił lufę", będą to suszyć w eksykatorze pod próżnią miesiąc, przed próbą zbicia spłonki podgrzewać do 70 stopni i cholera wie co jeszcze. Dla mnie debilizmem jest badanie takich złomów, to coś ma ponad 100lat i przestało być amunicją już dawno, nawet proch przestał być prochem, zawartość azotu w nitrocelulozie spadła poniżej poziomu kwalifikującej nitroceluloze do produkcji celuloidu :) Oczywiście w opinii będzie wzmianka, że próbka się spaliła. Reasumując, to jest debilizm naszych czasów, policja powinna kazać chłopakowi to wywalić, zapalników nawet nie brać. Ale czego mamy wymagać od ekspertów których szef odpala rakiety w swoim pokoju.

Zgadzam się z Tobą w 100%, ale wiadomo że chodzi im tylko o jedno - wykrywalność.

Dobry adwokat + sporo kasy + 4 lata czasu i facet się oczyści.
Szkoda życia na takie szarpanki.
Lepiej było walić browary pod biedronką, a nie interesować się historią własnego regionu.

te zapaly to smiech na sali, ze w ogole je fotografowali, (w moim poprzednim poscie napisalem, ze najgrozniejsze bo mozna ich uzyc do rzucania jak kamieniem), naprawde cos w tym musi byc, ze skoro komendant nie odroznil granatnika od atrapy i jeszcze go odpalil publicznie to jego podwladni raczej raczki od patelni od lufy tez nie odroznia, no chyba, ze beda pod zabytek podciagac... ciekawe czy jakby mial jeszcze kilo pordzewialych gwozdzi to tez by je zabezpieczyli..

kolejna sprawa naciagana i szkoda jedynie chlopaczyny bo jeszcze malolat a juz mu antypanstwowosc zaszczepili... zbieral co bylo w okolicy wielu z nas na poczatku swojej drogi z wykrywka targalo do domu rozne zlomy, choc co prawda kiedys bylo co kopac.. Ja kiedys naboi w takim stanie w miejscu potyczki pierwszowojennej jednego dnia nakopalem ze dwadziescia kilo albo i wiecej, dosc ze pustych lusek wiaderko plastikowe nakopalem moze w pol godziny.. i to wcale nie takie odlegle lata byly no ale do domu tego nie targalem za daleko mialem ;)

Bjar nie pitol, wiem zes wybredny, ale Gwiazda Przemysla calkiem fajna :666

Nie miałem akurat jej na myśli, chodziło mi o te naboje mosinowskie i inne.

Młody chłopak, w tym wieku złom wydaje się atrakcyjnym, tak jak inne zupełnie niezwiązane badziewne rzeczy. oglada yt, widzi prawilne autorytety, wiec i on robi prawilnie. Problem polega na tym ze "gwiazdy" moga sobie na to pozwolić, wiedza co jest grane, a na prowincji pozostaje spuscic glowe i wyleczyć sie w trybie natychmiastowym ze swoich fascynacji I ideałow.

Ziemia wkoło Wielkich Oczu to z czasów 1WŚ po prostu Eldorado dla takich młodziaków. Szkoda go. Myśmy się uczyli w innych czasach.
Pozdro.

Osobm piszącym wcześniej.
Jeżeli amunicja zalegała w glebie o odczynie obojętnym to można ją oczyścić i spełnia warunki do użycia. Pomimo upływu 100 lat.

Giller, nie, nie spełnia. Nitroceluloza z każdym rokiem przechowywania, nawet w idealnych warunkach, traci jakąś część "azotu", staje się mniej "znitrowana". Uwalniane tlenki azotu wchodzą w reakcję z łuską, ale i z "kapiszonem". Sama masa zapalająca z spłonek też powoli degraduje się. Często piorunian rtęci rozkłada się na rtęć i coś jeszcze, samo trzymanie łusek z cieknącą rtęcią to też głupota i prawdopodobnie większe niebezpieczeństwo niż 100 letni proch. Wilgoć mocno zmienia charakterystykę spalania prochu, mokry staje się łagodniejszy, wysuszony "ostry" - może nawet zdetonować zamiast spalić się. Jak by amunicję można było przechowywać 100 lat i by była bezpieczna dla strzelca, to po co wojsko co ileś tam lat utylizuje przeterminowaną i zamawia nową? Nie przeczę, że może się trafić amunicja wydobyta z gleby która po 100 latach zadziała, ale to raczej wyjątek, a nie reguła. Ja uważam, że próba strzelania taką amunicją to debilizm.

Znalazłem kiedys dwa ładowniki do manlichera , były w w ładownicy a ta w suchej kruszacej sie glinie i były na tyle śliczne ze mimo ze nigdy nie zabieram znalezionej amunicji, te wzialem ( łuski żółte, pociski srebrne) rozcaliłem, wysypałem proch i zbiłem spłonki ( mam w czym bo mam manlichera na chodzie ) proch jak proch spalil się, po podsuszeniu ....ale bez entuzjazmu ( wiekszość lusek pekła w szyjce i pociagneła wilgoć), natomiast na dziesieć spłonek odpaliła jedna .....mowimy o amunicji ktora lezala w suchej glebie i po wyjeciu wygladała naprawde ładnie , zazwyczaj trafia sie amunicje ktora jest przekorodowana zawilgocona i w srodku ma błoto zamiast prochu, konia z rzedem temu kto odpali ja inaczej niż w ognisku :lol:

Ico z tego Agro ze masz calkowita racje.Niewazne czy jest sprawna czy nie.Biegly powie ze to jest amunicja i po ptokach.

Dziękuję.
Mówi się na to "stoki".
Coś jakby się sypało węgiel z góry, a podbierało szuflą do użycia ten z dołu. Kaliber nie na znaczenia.
Pozdro.